Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Schetyny bitwa o POlskę

Platforma wybiera szefów regionów

Grzegorz Schetyna i Donald Tusk. Grają w jednej drużynie od lat Grzegorz Schetyna i Donald Tusk. Grają w jednej drużynie od lat Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Podczas 16 zjazdów regionalnych kilka tysięcy działaczy Platformy wybierze w sobotę wojewódzkie władze partii. Wyniki mają dać odpowiedź na pytanie, czy sekretarzowi generalnemu PO Grzegorzowi Schetynie uda się umocnić swoje wpływy.

W tym roku walka o władzę w regionalnych strukturach partii jest szczególnie zacięta. Nowi przewodniczący będą układać listy kandydatów w jesiennych wyborach samorządowych i przyszłorocznych - parlamentarnych. 

Lublin: Palikot kontra Karpiński

Jeden z najbardziej ciekawie zapowiadających się pojedynków, ale również i jeden z najbardziej zażartych, odbędzie się na Lubelszczyźnie. Przeciw ekscentrycznemu, ale i wpływowemu w regionie Januszowi Palikotowi, w hali Międzynarodowych Targów Lubelskich stanie szerzej nieznany poseł z Puław Włodzimierz Karpiński. Obaj mają silne poparcie. Za pierwszym stanęli marszałek województwa i wicewojewoda oraz lokalni działacze. Karpińskiego wsparli zaś parlamentarzyści PO z Lubelszczyzny – w tym m.in. jedna z medialnych gwiazd partii, Joanna Mucha. Opozycjoniści zarzucają Palikotowi zaniedbywanie pracy w regionie kosztem aktywności w Warszawie. – Nie wystarcza mu na to czasu, zwłaszcza przy tak dużej aktywności w mediach. Uważamy, że Janusz powinien skupić się na polityce krajowej – mówi posłanka Mucha.

Palikot, który ma ambicje sięgające najwyższych funkcji w partii, nawet o tym nie myśli. Swój start traktuje zresztą bardzo prestiżowo, bo jego kontrkandydata poparł Grzegorz Schetyna - szef klubu parlamentarnego i sekretarz generalny PO, z którym jest w ostrym konflikcie [CZYTAJ: Jak Palikot walczy o władzę w PO]. Mimo to wynik rywalizacji będzie się ważył do końca. Choć przeciwnicy kontrowersyjnego posła są przekonani o jego porażce, niektórzy politycy Platformy mają na ten temat inne zdanie, prognozując zwycięstwo Janusza Palikota, który wykorzystał okres milczenia po katastrofie smoleńskiej na umacnianie swojej pozycji. – Palikot jest politycznie bezwzględny, wręcz brutalny. Na Lubelszczyźnie poobsadzał swoimi ludźmi najważniejsze urzędy. Ma więc instrumenty nacisku na działaczy, które zresztą wykorzystuje strasząc ich konsekwencjami, jeśli go nie poprą – mówi nam jeden z prominentnych posłów PO.

Do podobnych pojedynków, w których po jednej stronie staną działacze cieszący się poparciem Grzegorza Schetyny (on sam pewnie wróci na fotel szefa PO na Dolnym Śląsku), z drugiej zaś jego przeciwnicy lub działacze mu obojętni, dojdzie w innych regionach.

Poznań: Ambasadorowie stolicy niemile widziani

W Wielkopolsce, w jednej z hal Międzynarodowych Targów Poznańskich, w samo południe zmierzą się dwaj zastępcy Schetyny w klubie parlamentarnym: Waldy Dzikowski oraz Rafał Grupiński (do niedawna minister w kancelarii premiera). Właśnie ten drugi cieszy się poparciem szefa klubu PO. Zwolennicy Dzikowskiego wypominają mu jednak fakt, że przecież mieszka w Warszawie. – Nie chcemy tu mieć ambasady innego miasta – mówią. Z kolei stronnicy Grupińskiego przekonują, że zmiana na stanowisku przewodniczącego regionu jest konieczna, bo obecny szef, który wielkopolską Platformą kieruje od dziewięciu lat, podejmuje decyzje samodzielnie, bez liczenia się z opiniami lokalnych działaczy. Obie strony są pewne zwycięstwa, choć teoretycznie większe szanse wydaje się mieć Grupiński, którego wsparła większość parlamentarzystów z regionu. Ale Dzikowski jest pewny swego i zapewnia, że wygra. – Sprawię niespodziankę. To jest mój region - podkreśla.  

W Szczecinie naprzeciw siebie staną Stanisław Gawłowski, poseł i wiceminister środowiska oraz obecny szef regionu, europoseł Sławomir Nitras.

Nitras ma w partii opinię jednego z głównych oponentów Grzegorza Schetyny. Być może dlatego sekretarz generalny PO wspiera w Szczecinie kandydaturę Gawłowskiego (Sławomir Nitras sugeruje nawet, że Schetyna powinien za to stracić swoją funkcję). Stanisław Gawłowski uległ namowom części lokalnych działaczy, którym nie podoba się autorytarny styl sprawowania władzy przez obecnego szefa. – Zależy im na tym, by regionem po prostu rządził ktoś przewidywalny – mówi jeden ze znanych posłów PO z sąsiedniego regionu.

Duże szanse na zwycięstwo działacze bliscy Grzegorzowi Schetynie mają również w innych regionach, w których rządzili do tej pory albo jego przeciwnicy, albo politycy nastawieni neutralnie.

Na Mazowszu prawie pewnym zwycięzcą może czuć się poseł Andrzej Halicki, który zastąpi Hannę Gronkiewicz – Waltz. Na Podkarpaciu następcą eurodeputowanej Elżbiety Łukacijewskiej zostanie najpewniej poseł Zbigniew Rynasiewicz. Z kolei w Kujawsko – Pomorskiem szefem zostanie prawdopodobnie poseł i szef PO w Bydgoszczy Paweł Olszewski, który ostro rywalizuje z obecnym przewodniczącym regionu, innym parlamentarzystą Platformy, Tomaszem Lenzem.

Tusk zaniepokojony, niezagrożony

Nie wszędzie jednak popierani przez Schetynę kandydaci mogą liczyć na sukces. Właściwie przesądzony jest wynik eurodeputowanej Róży Thun w Małopolsce. Ma tam niewielkie szanse na pokonanie wspieranego przez lokalnych działaczy przedstawiciela konserwatywnego skrzydła w Platformie, posła Ireneusza Rasia.

Niezdobyte dla ludzi Schetyny pozostaną trzy regiony – łódzki (gdzie wpływy zachowa minister infrastruktury Cezary Grabarczyk), gdański (gdzie szefem zostanie lojalny wobec Donalda Tuska poseł Sławomir Nowak) oraz warmińsko–mazurski (rządzony przez marszałka województwa Jacka Protasa). - W zasadzie jednak wygrają osoby kontrolowalne przez Grzegorza, tacy partyjni funkcjonariusze. Przegrają zaś ci, którzy są niezależni – mówi jeden z posłów PO.

Schetyna rozpoczął grę o regiony niedługo potem, jak w październiku ubiegłego roku, w wyniku sprawy hazardowej, stracił stanowisko wicepremiera oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji. – Odwołując go z rządu Tusk próbował zmniejszyć jego wpływy. Tymczasem Schetyna skupił się na pracy wewnątrzpartyjnej, na co premier nie ma czasu. W wewnętrznych rozgrywkach Grzegorz zawsze był mistrzem, więc nie dziwi mnie, że i tym razem może odnieść sukces – mówi polityk Platformy.

Jeśli tak się stanie, szef klubu PO w pierwszej kolejności zechce zapewne zwiększyć swoje wpływy w nowym zarządzie krajowym, który będzie wybrany na czerwcowej konwencji PO. – Pójdzie do Tuska i rozpocznie negocjacje. Na pewno zechce przejąć kontrolę nad zarządem, ale być może będzie chciał czegoś więcej, może stanowiska marszałka Sejmu, jeśli Bronisław Komorowski wygra wybory prezydenckie – zastanawia się nasz rozmówca. Podobno premier jest zaniepokojony rosnąca siłą swego współpracownika, ale zajęty zażegnywaniem kolejnych kryzysów ma związane ręce.

Mimo to ani pozycja Tuska, ani spójność Platformy podkopywana przez wewnętrzne spory, nie wydaje się być zagrożona. Dopóki premier odnosi sukcesy jako szef rządu, a Platforma lideruje w sondażach, nikt nie zdecyduje się otwarcie mu przeciwstawić. Co innego, gdyby notowania się załamały. Ale w tej chwili wydaje się to mało prawdopodobne.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną