Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sznurek na szyję

Pies czyli kot

Prawdopodobnie nauczyli się tego od dawnych kandydatów na mistrzów dziennikarstwa. Byli nimi młodzi sprawozdawcy sportowi. Kochali sport i uwielbiali o nim mówić. To uwielbienie ich uwiodło.

Mieli zadatki na mistrzów, a zostali barmanami, którzy dolewają wody do każdego kieliszka alkoholu. Zatopili żywą i zwięzłą polszczyznę w nadmiarze słów niczym w rozpuszczalniku. Zagadali język polski. Dochodzili do tego powoli, ale doszli. Gdzie tylko mogli, dodawali słowa bez znaczenia i wbrew regułom języka. Zdanie: „wiedzą, że przegrali, niemniej walczą”, zmieniali na: „wiedzą, że przegrali, niemniej jednak walczą”. Potem na „tym niemniej jednak walczą”, potem dodawali jeszcze „na razie” lub „jak dotąd”. A potem wszystko ożenili i wyszło małżeństwo z rozpaczy: „tym niemniej jednak jak na razie dotąd walczą”. Z czterech sylab „niemniej walczą”, doszli do sylab trzynastu. Dokonali kilkuset takich wynalazków językowych.

Ich uczniowie – dzisiejsi dziennikarze, już nie tylko sportowi – prześcignęli mistrzów. Umieć zagadać wszystko chorą i brzydką polszczyzną jest teraz – w większości przypadków – jedyną wymaganą umiejętnością. Dziennikarze mówiący z sensem i porządnie są rarytasami. Reszta tłucze ich zmasowaną siłą mówienia dla mówienia. Ta reszta solidny trening przeszła po tragedii smoleńskiej. Teraz wszystko się przydało, gdy po raz wtóry mówią o wielkiej wodzie. „Stoimy tu pod mostem w Warszawie od jakiegoś już czasu obserwując wodę mniej więcej od czterdziestu, może pięćdziesięciu minut, powiedzmy, że od około godziny” – 48 sylab bez treści.

W dawnych czasach spotykałem pewnego redaktora sportowego, a ponieważ go lubiłem (i lubię w dalszym ciągu), więc go namawiałem, by poszedł do muzeum i zobaczył, jak wielką siłą jest sam obraz. Niech obejrzy „Bitwę pod Grunwaldem”. Obraz mówi wszystko. Matejko nie dodał tam żadnego tekstu pod spodem, że oto „w krwawej bitwie zmagania rycerstwa” itd. Nic takiego. Więcej – Matejko nie namalował tam ani jednej kropli krwi. Jedynym komentarzem, na jaki sobie pozwolił, jest mała, przezroczystobiała kulka dmuchawca, która rośnie sobie spokojnie w dolnym rogu... Przepraszam, w prawej dolnej okolicy składania pionowego i poziomego odcinka ramy obrazu. Tu wyjaśniam, że powiedzenie „strzał w lewy górny róg bramki” przestało istnieć. Obowiązuje „strzał w okolice lewego spojenia słupka i poprzeczki”.

Rośnie zatem ten dmuchawiec jako symbol przewagi realnego świata nad każdym opisem tego świata. Dramat trzeba umieć opowiedzieć – tak sportowy, jak każdy inny. Mam przykład. Utopiona wieś pod Szczecinem. 7 czerwca dziennikarz rozmawia z nauczycielką emerytką. Mówi ona o zniszczeniach i o tym, że jest 37 w kolejce 40 osób czekających na kontener. Jest samotna i bezdzietna. Mówi spokojnie, z pełną świadomością doświadczanego dramatu, że trzeba będzie to uprzątnąć.

Patrzę na nią z podziwem i szacunkiem, bo w tym, co mówi, jest siła, prawda i sens. A na to dziennikarz: pani Henryko, ale czy to jest czas na takie kolejne prace? Wiele osób opuściło już ręce, ja często słyszę od ludzi głosy, że jedynym wyjściem jest sznurek na szyję. Krzyczę więc jak szalony do szklanego ekranu: Ucz się! Skoro twoja szkoła ani twój dom nie nauczyły cię, co trzeba robić, ucz się od tej nauczycielki!

Ja przecież wiem, że ciężko doświadczeni powodzią mówią o sznurku na szyję w emocji beznadziejnej i że trzeba brać na to poprawkę, ale mam taką myśl, że pani Henryka powinna może zastąpić niektórych polityków. Jest mocna, nie szuka winnych i nie ma do wszystkich pretensji. Widzę ją pierwszy raz i patrzę na nią z szacunkiem. Nie mogę natomiast patrzeć na jednego z kandydatów na prezydenta, który nieuczciwie (czuję to) uśmiecha się do mnie i opowiada nam wszystkim, że rząd robi tylko bałagan i nie panuje nad sytuacją i że gdyby on był premierem, to byłoby zupełnie inaczej. Inaczej, to znaczy jak? Zatrzymałby wodę? Nie chcę o nim pisać. Wolę tę nauczycielkę, która pewnie ani myśli, by być prezydentem.

Polityka 24.2010 (2760) z dnia 12.06.2010; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Sznurek na szyję"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną