Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

W awanturach i bez sensu

„Hazardowa” zakończyła pracę

Komisja hazardowa zakończyła pracę. I to jest właściwie jedyna wiadomość optymistyczna. O ostatnich obradach lepiej zapomnieć, gdyż były pasmem awantur, znacznie przekraczających komisyjne normy politycznego awanturnictwa.

Po hazardowej pozostanie sprawozdanie, które po przyjęciu bez ładu i składu kilkudziesięciu poprawek posłów opozycyjnych, nie ma większego sensu, bowiem jego treść często sprzeczna jest z wnioskami. Pozostaną oczywiście zdania odrębne, i to nie tylko opozycji. Na dobrą sprawę zdanie odrębne powinien napisać również autor sprawozdania, przewodniczący Mirosław Sekuła, który nie obronił swoich wniosków, w tym jednego z głównych, że premier nie był źródłem słynnego przecieku. Stanęło na tym, że przeciek mógł wyjść tak z CBA, jak i kancelarii premiera.

Opozycja nie przeforsowała z kolei tezy, że Mariusz Kamiński jako szef CBA był najzupełniej w porządku i że nie próbował „testować” uczciwości premiera. Każdy w końcu zajął przecież stanowisko polityczne, bo każde zdanie odrębne jest stanowiskiem politycznym, a nie wyjaśnieniem tego, co nazwano aferą hazardową. Na dobrą sprawę, ile wiedzieliśmy wcześniej, zwłaszcza po serii przecieków, tyle wiemy teraz i wypada już tylko zaczekać, co powie prowadząca kilka postępowań prokuratura, czy postawi komuś zarzuty, czy jednak nie. Gdyby postawiła, ta afera może zacząć znów żyć. Jak się jednak wydaje, materii na zarzuty karne nie ma i rzecz tkwiła raczej w nagannej politycznej obyczajowości z jednej, i politycznej prowokacji z drugiej strony.

Swoje polityczne zadanie Mariusz Kamiński po części jednak wykonał. Afera hazardowa miała uderzyć w premiera Tuska i jego rząd, i rzeczywiście uderzyła. Posypały się dymisje, rozbity został ośrodek kierowniczy w Platformie, skończyła się polityka oparta na przyjaźni, co zawsze w skłóconej polityce stanowi wartość. Na razie żadnej wielkiej afery jednak nie ujawniono, uchwalono natomiast bardzo złą ustawę antyhazardową, pozostawiając lobbing w takim stanie, jak był.

Jeżeli komisje śledcze oceniać pod kątem wskazywania przez nie słabych punktów w mechanizmach działania państwa, to żadna z dotychczasowych, od badającej aferę Rywina nie odniosła sukcesów. Mechanizmów nie usprawniano, trwałym dorobkiem zaś stało się piętnowanie ludzi i środowisk, często zupełnie niewinnych, ale wygodnych do politycznego piętnowania.

Brak jednolitego sprawozdania nie może więc dziwić. Dla posłów śledczych liczy się polityczny i medialny efekt. Z tej komisji zapamiętane zostanie głównie to, że zaistniał dzięki niej i zrobił sporą karierę lewicowy Bartosz Arłukowicz, zapamiętana zostanie okraszona łzami agresywność posłanki Beaty Kempy z PiS i upór w dążeniu do zakończenia prac przewodniczącego Mirosława Sekuły, który skutkiem tego stał się obiektem histerycznych i nieprzyzwoitych ataków posłów opozycyjnych, a także obiektem zmasowanej krytyki dziennikarzy lubujących się w kilkunastugodzinnych przesłuchaniach, z których na ogół nic nie wynikało.

Sekuła z uporem psuł ten polityczny spektakl i w końcu doprowadził do jego zakończenia, co nie oznacza, że przy różnych okazjach tak zwana afera hazardowa nie będzie powracać, ale już w innym, bardziej indywidualnym wydaniu. Zresztą kwestia hazardu dawno przestała być politycznym priorytetem, lawina innych wydarzeń dawno przykryła tamte zmagania i choć posłom wydawało się, że jeszcze grają, to już tylko echo grało...

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną