Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Socjolog o szansach „partii” Palikota

Prof. Edmund Wnuk - Lipiński Prof. Edmund Wnuk - Lipiński Henryk Jackowski / BEW
O szansach na polityczny sukces „partii” Palikota i o tym, kto może ją poprzeć – mówi w rozmowie z serwisem POLITYKA.PL prof. Edmund Wnuk - Lipiński.
Jacek Waszkiewicz/Reporter

Grzegorz Rzeczkowski: Co na mocno ustabilizowanej scenie politycznej może zmienić partia Janusza Palikota, oczywiście zakładając, że stowarzyszenie, które tworzy, przekształci się w partię?

Edmund Wnuk – Lipiński: - Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powołanie ruchu i sobotni zjazd to albo krok mający wzmocnić pozycję Janusza Palikota w PO (co jest mniej prawdopodobne) albo mający stworzyć podstawy do nowego ugrupowania politycznego (co wydaje się bardziej prawdopodobne).  Myślę, że on sam nie podjął jeszcze decyzji. Wiele zależy od tego, jak przebiegnie sobotnie spotkanie, które tak naprawdę jest pospolitym ruszeniem. A więc - ile pojawi się na nim osób, kto się pojawi i w jakiej atmosferze będzie ono przebiegać. Dopiero wtedy zapadną decyzje, co dalej. To wyczekiwanie u Janusza Palikota da się zauważyć.

A co do szans ruchu – postawa sceptyczna jest bardziej bezpieczna, bo prawdopodobieństwo, że się mu się nie powiedzie, jest wysokie. Ale są też wskaźniki mówiące, że pewna cześć elektoratu jest do zagospodarowania. Wskazuje na to sierpniowa manifestacja pod krzyżem, gdy ładnych kilka tysięcy osób stawiło się na wezwanie jednej osoby, rozsyłane za pośrednictwem facebooka.

To pokazuje, że może istnieć potencjał na stworzenie partii, która z jednej strony będzie akcentować lewicowe postulaty w przestrzeni publicznej, z drugiej zaś - co brzmi bardziej atrakcyjne - będzie mówić wprost o sprawach, o których poprawność polityczna i kalkulacja nakazuje nie mówić.  Wydaje się, że Janusz Palikot postawił sobie za cel nie tyle rozbijanie zabetonowanej sceny politycznej, ale rozbicie skostniałego dyskursu politycznego.

Można w ogóle powiedzieć, że będzie to nowa jakość, że konserwatywni w większości Polacy kupią ten pomysł?

Reklama