Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wielki adwokat, zaangażowany inteligent

Mecenas Tadeusz de Virion (1926 – 2010)

Zmarły w poniedziałek adwokat był wielką postacią polskiej palestry i symbolem zaangażowanego w sprawy publiczne polskiego inteligenta.

Zawód adwokata – który rozumiał jako społeczną misję – wykonywał przez ponad półwieku: w tym całe dziesięciolecia w warunkach autorytarnego państwa bezprawia. W wolnej Polsce podjął się dodatkowo kolej roli publicznej: ambasadora RP.

Bronił zwykłych kryminalistów i groźnych przestępców – zarówno w czasach PRL, jak III RP (najpierw gwałcicieli z warszawskiej Pragi, potem członków gangu pruszkowskiego i Jeremiasza B. zwanego „Baraniną”).

Właśnie w związku z tym dużo młodszy kolega po fachu zadał mu kiedyś pytanie: Jak adwokat może z czystym sumieniem występować po stronie największych zbrodniarzy?  

De Virion wyjaśnił: „Adwokat nie broni przestępstwa. Broni człowieka. Oskarżonego. A obrona człowieka nie może być identyfikowana z akceptacją jego czynu. Jeśli obronę traktuje się jako chęć uwolnienia kogoś od odpowiedzialności bez względu na fakty, prawo bądź wszystkie kwestie związane z dochodzeniem do prawdy, to dochodzi do nieporozumienia co do roli obrońcy.”

I dodał: „Nie ma wymiaru sprawiedliwości bez tego, który broni oskarżonego - bez względu na zarzut, jaki postawiono. To warunek prawidłowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Chodzi o to, by nikogo nie skazano bez wysłuchania racji na jego rzecz. Adwokat ma obowiązek niesienia pomocy w procesie. Bo proces karny to kwestie dowodowe, ustalone rzetelnie i bezstronnie oraz rozpatrzenie okoliczności na korzyść oskarżonego. Jest też do rozstrzygnięcia kwestia prawna, odnosząca się do kwalifikacji zarzucanego czynu. I wreszcie kwestia winy i wymiaru kary. W każdej z nich jest miejsce do zgłaszania poglądów obrończych. To przecież skomplikowana materia”.

Także z tego powodu Tadeusz de Virion występował też adwokat ludzi oskarżanych w pokazowych procesach gospodarczych czasów PRL (m.in. Stanisława Wawrzeckiego w słynnej aferze mięsnej).

I, co najważniejsze, należał za komunizmu do nielicznych grupy adwokatów, którzy w autorytarnym państwie nie wahali się – nie zważając chociażby na swoją karierę – pomagać szykanowanym opozycjonistom: w zmaganiach ze Służbą Bezpieczeństwa, władzami aresztów i więzień czy wreszcie dyspozycyjnymi prokuratorami, a czasem i sędziami. Bronił działaczy o znanych nazwiskach (Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia, Adama Michnika i innych) oraz anonimowych robotników, którzy sprzeciwili się władzy (m.in. uczestników strajku, który wybuchł w Hucie Warszawa w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego).

To wymagało wtedy niemałej odwagi. A przecież dochodziła do tego erudycja i klasa osobista, Nie bez powodu Tadeusz de Virion był przez lata uważany za wielki autorytet i wzorzec etyczny polskiej adwokatury.

 

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną