Najbardziej aktualne dzisiaj pytanie brzmi zatem: jak powstrzymać przeciwników istniejącego demokratycznego systemu, nie eskalując napięcia, nie wchodząc w jałowe polemiki, nie dokładając nowych skrajnych emocji? Jak bronić się, nie oddając razów? Tusk stwierdził, że nie będzie odpowiadał na każdy atak Kaczyńskiego, bo to droga donikąd. Palikota już w Platformie nie ma. Ale w PiS pozostali wszyscy.
Zbrodnia w Łodzi dała partii Kaczyńskiego poczucie moralnej przewagi, którą – co typowe dla tej formacji – zamierza jak pedał gazu docisnąć do podłogi. Oczywiście Kaczyński popełnił kolejny błąd, jak skorpion, który musi sam się użądlić. Gdyby w pierwszym słowie po zdarzeniu powiedział, że to atak na całą klasę polityczną, moment przełomowy, że teraz trzeba inaczej, wszedłby w kategorię męża stanu i Platforma miałaby kłopot. Ale szef PiS przemówił normalnie, obraził, zagroził, insynuował i żądał przeprosin.
Konflikt się zaostrza, mimo że wszyscy mówią o konieczności jego wyciszenia. Znaki pokoju, jak „Deklaracja Łódzka” PiS, są w istocie kolejnym elementem konfrontacji. Doraźnie można liczyć tylko na to, że Platforma, a zwłaszcza PiS, dojdą do wniosku, iż teraz akurat opłaca się pozorne ustąpienie, pokazanie szlachetności, okresowe odstawienie jastrzębi na dalszą gałąź. Aby lepiej wypaść, zyskać w oczach opinii publicznej.
Ale wciąż po to samo – by pogrążyć przeciwnika. „Kicz pojednania”, o czym mówił Tusk, z pewnością nie grozi. Nikt go w gruncie rzeczy nie chce. Ta gra zbyt wciąga i jest zbyt istotna w rywalizacji o władzę. To nie jest konflikt o budżet, służbę zdrowia czy system emerytalny, to starcie o wizję kraju na lata, o to, czyja będzie Polska. Koniec wojny nastąpi dopiero w momencie ostatecznej klęski jednej z jej stron. Biją się dwie armie – bez możliwości remisu, bez rozejmu.
Artykuł jest fragmentem tekstu Mariusza Janickiego "W opresji agresji", który ukaże się w najnowszym numerze "Polityki". Od środy w kioskach. Kup e-wydanie.