Sylwester Latkowski, Piotr Pytlakowski: Co miał wspólnego z pani sprawą ówczesny prokurator Ocieczek?
Barbara Kmiecik: Podpisywał moje nakazy aresztowania, dozorował to śledztwo. Jak pierwszy raz zobaczyłam na akcie aresztowania jego nazwisko to, kurcze, myślałam, że mnie rozerwie. Wrzeszczałam na tej policji, bo tam mnie zaprowadzili na jakieś czwarte piętro. Znałam tego człowieka, bywał gościem u mnie w stadninie.
On wyparł się zeznając przed komisją śledczą znajomości z panią.
Zostawmy to.
Czemu?
Dla mnie to są ludzie, z którymi ja nawet nie chcę rozmawiać.
Czy pani się go boi?
Boję się? Ja się go nie boję. Niech sobie żyje spokojnie, niech mu się wiedzie jak najlepiej, ale ja nie chcę rozmawiać z nim. Jeżeli zajdzie taka konieczność, proszę bardzo, ale raczej nie chcę.
Ma pani o co do niego żal?
Ja nie mam do niego żalu, ja go traktuje tak jakby go nie było. Dla mnie on nie istnieje. Dlatego, że pewnych rzeczy się nie robi. Nie można po trupach dążyć do swojej kariery, budować swojego szczęścia na nieszczęściu innych. Dla mnie to jest jak Krakowiak, czy ktoś inny. On też budował swoje bogactwo, zabijając innych. To nie są ludzie, z którymi ja chce mieć kontakt.
Jakie relacje były między wami, byliście na „ty”?
Nie.
Z pani mężem był na „ty”?
Z tego, co słyszałam, to tak.