Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Tylko się urwać

Pies czyli kot

W latach 60. zeszłego wieku zrobiłem kolegom żart – na przedstawienie przyniosłem gazetę codzienną „Trybuna Ludu”, którą przypadkowo znalazłem na dnie mojej szafy ubraniowej.

Leżała tam od czterech lat czysta, świeżutka, przez nikogo nie niepokojona. „Trybuna Ludu”, co warto wiedzieć, była organem KC PZPR tak teoretycznym, że praktycznie nie różniła się niczym od samej siebie przez dziesiątki lat. Ta jej pryncypialna niezmienność formy i treści to było oczko w głowie partii. I takie właśnie oczko czteroletnie przyniosłem. Było tam o jakimś przemówieniu Chruszczowa, który już dawno przestał być szefem radzieckiej partii komunistycznej i zastąpił go Breżniew. Ale żart się udał. Koledzy, z nudów głównie, brali gazetę do ręki, trochę czytali i odkładali. Dopiero Wojtek Pokora się zorientował, gdy przeczytał na ostatniej stronie wyniki kolejnego etapu Wyścigu Pokoju.

Okazało się po latach, że gdy jakaś rzeczywistość zagnieździ się na stałe, to pisanie o niej prawie każdego dnia jest bardzo podobne i ten niewinny żarcik z ubiegłego wieku można spokojnie powtórzyć z „Naszym Dziennikiem” na przykład, co sprawdziłem w mojej wiosce, przywożąc przyszykowaną już wcześniej gazetę sprzed dwóch miesięcy. A teraz sam na sobie doświadczam tego żartu i coraz trudniej mi czytać gazety, które dziś kupuję w kiosku, bo wiem, że już je czytałem, i to kilkakrotnie.

Telewizja stała się dodatkowym oknem w domu. Za oknem śnieg, w telewizyjnym oknie też śnieg, tyle że piękniej omówiony. Każdego – żeby było demokratycznie – przechodnia terenowy sprawozdawca pyta o ocenę stanu zaśnieżenia i odśnieżenia. I każdy mówi mu to samo, a ja słucham i wzdycham: nie moglibyśmy w ten sam sposób zgodzić się politycznie? Dodatkowo wszystkie te rozmowy „przepasane jakby wstęgą, miedzą” setkami identycznych reklam. Jest jak w raju – spokój, cisza i adoracja. Wstajesz i wiesz – obiecuje stacja. Ja doświadczam realizacji tej obietnicy, wzmocnionej wyznaniem Sokratesa – wstaję i wiem, że nic nie wiem.

Na szczęście, zauważyłem, jest nas wielu. Mikrobiolodzy amerykańskiej służby geologicznej odkryli szczep bakterii, który nie potrzebuje do życia fosforu. Modny jest za to u tych bakterii arsen. W nauce zawrzało, bo „biologiczna stała” stała się niestałą. Sześć pierwiastków: węgiel, wodór, tlen, azot, siarka i fosfor tworzą białka, tłuszcze i ważne elementy DNA. A tu nagle arsen zamiast fosforu? Astrobiolodzy z NASA uważają, że takie „dziwne” organizmy mogą zamieszkiwać inne globy we Wszechświecie. Z całym szacunkiem dla NASA, podam tę opinię w wątpliwość. Dlaczego niby życie, hen tam gdzieś, też podwójną spiralą musi być przypieczętowane? Dlaczego muszą być białka i tłuszcze? Mogą przecież być zupełnie inne komponenty.

300 tryliardów słońc liczy kosmos – oceniają specjaliści. To planet wokół nich krąży, powiedzmy, pięć razy tyle, czyli 1500 tryliardów. Tę liczbę zapisuje się chyba jako 15 z dwudziestoma trzema zerami. Sporo możliwości, prawda? Ja akurat uważam, że to, co nas spotkało, życie znaczy, jest tak nieprawdopodobną efemerydą, że w tym Kosmicznym Salonie jesteśmy sami. I dlatego jest tu tak ciekawie. A ponieważ jest tak ciekawie, więc robimy wszystko, żeby było nieciekawie. Gdyby nie sztuka i alkohol, trzeba by się było urwać z choinki, które zresztą od listopada chyba tylko po to są stawiane.

Sztuka też już bokami robi, co przenikliwie spostrzegł Witkacy w „Pożegnaniu jesieni”. Alkohol się trzyma. Zuch! Można, rzecz jasna, podniecać się myślą, że nasza imitacja Papkina – mądrego w radzie, dzielnego w boju – postawi premiera przed sądem za słowa o korupcji. Można podziwiać IPN za śmiałą decyzję o ekshumacji ciał oficerów, którzy wraz z gen. Sikorskim zginęli w Gibraltarze. IPN chce się z tych badań podobno dowiedzieć, czy stery wysokościowe były zablokowane i z jakiego powodu. Może nawet przy okazji dowiemy się, czy samolot umyto przed startem, bo to dużo wyjaśni.

Wszystkie partie w Sejmie zgodziły się, że nie stracą ani grosza dotacji z budżetu. To może być koniec wojny polsko-polskiej i początek takiej zgody narodowej, że nawet najwyższa w świecie nowojorska choinka jest za malutka, by z niej się urwać. Ot, i wszystko.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną