Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pasterze i hodowcy

Trzy pytania o polski Kościół

W episkopacie, czyli zbiorowym przywództwie Kościoła, nadciąga szybkimi krokami zmiana pokoleniowa. W episkopacie, czyli zbiorowym przywództwie Kościoła, nadciąga szybkimi krokami zmiana pokoleniowa. Reuters / Forum
W jakiej formie wkracza polski Kościół w rok rocznicy smoleńskiej, beatyfikacji Jana Pawła II, polskiej prezydencji w Unii i wyborów parlamentarnych?
Kościół jako instytucja i wspólnota wiernych zamyka się w sobie, zatyka dziury w płocie.Corbis Kościół jako instytucja i wspólnota wiernych zamyka się w sobie, zatyka dziury w płocie.
Od ludzi Kościoła i jego sprzymierzeńców politycznych słyszymy, że Kościół jest sumieniem demokracji.Adam Chełstowski/Forum Od ludzi Kościoła i jego sprzymierzeńców politycznych słyszymy, że Kościół jest sumieniem demokracji.

Czuję, że z pasterza owiec zamieniam się w hodowcę drobiu” – napisał niedawno w „Rzeczpospolitej” ks. Wojciech Drozdowicz z Warszawy. Hodowca troszczy się o to, by kury nie uciekły mu z kurnika. On chciałby być przede wszystkim duszpasterzem i żeby w płocie okalającym jego kościół została dziura, czyli żeby jego parafianie czuli się wolni.

Takich duchownych jest w Kościele w Polsce więcej, ale nie tak wielu. Pasjonuje ich nie polityka i rządzenie duszami, a rola społeczna, jaką mają pełnić w duchu ewangelicznym. Wolność, jaką przyniosła demokracja, ich nie przeraża. Widzą w niej raczej szansę niż zagrożenie. Ale kiedy słucha się polskich biskupów, powstaje wrażenie, że Kościół hierarchiczny zmierza w inną stronę. Wspierał walkę o wolność, a kiedy ta przyszła, zaczął mieć z nią problem, i to problem, który chyba wciąż rośnie.

Stawiamy trzy pytania o nasz Kościół w obecnym roku. Kościół jest częścią Polski, w jakiej żyjemy. To, jaka jest kondycja i jaki jest kurs Kościoła, ma znaczenie nie tylko dla wiernych. A jak istotne, pokazują oficjalne konsultacje rządu z biskupami w sprawie niedalekiej prezydencji Polski w Unii Europejskiej (co notabene wzbudziło kontrowersje); opinia Kościoła jest traktowana poważnie, ma wymiar państwowy bądź taki wymiar jest jej nadawany.

1 Kto w Kościele nadaje dziś ton?

Jeszcze kilka lat temu w mediach katolickich były wyraźne różnice. Spektrum opinii było szersze. Teraz większość jest jakby pod urokiem Radia Maryja. Choć jego słuchalność spada (1,8 proc. rynku radiowego w 2010 r.), to i tak media ojca Rydzyka biją na głowę popularnością inne stacje katolickie i ekumeniczną Religię.tv pod dyrekcją ks. Kazimierza Sowy.

Sukces Radia Maryja był szokiem dla ludzi Kościoła. Udało się zbudować opiniotwórcze imperium niemal z niczego, a wokół niego ruch społeczny. Któryż biskup nie marzyłby o takim sukcesie? Inne dzieła katolickie utknęły w pół drogi. Nie udało się stworzyć znaczącej alternatywy dla ruchu radiomaryjnego. W wewnątrzkościelnych ruchach odnowy religijnej udziela się kilkadziesiąt tysięcy katolików. Te wspólnoty nie są więc w stanie zmieniać oblicza katolicyzmu polskiego. Tak, udało się stworzyć elitarne Zjazdy Gnieźnieńskie i Katolicką Agencję Informacyjną, ale nie ma polskiego odpowiednika niemieckich Dni Katolickich, wielkiego forum dialogu świeckich i duchownych. Kiedy po sławnym liście dominikanina Ludwika Wiśniewskiego wybitna katolicka publicystka Halina Bortnowska zaproponowała zwołanie synodu, czyli rodzaju sejmu katolików polskich, odpowiedzią było milczenie episkopatu. List generalnie zdezawuowano i zlekceważono jako indywidualny wyskok.

Przykład idzie z góry, więc Polak katolik skręca na prawo wraz z Kościołem i jego obecnym zapleczem intelektualnym. Tworzą je autorzy i publicyści, którym bliżej dziś do myśli Benedykta XVI niż Jana Pawła II. Więcej konsumentów mediów słyszało o radykalnie ortodoksyjnej „Frondzie” niż o krakowskim Centrum Kultury i Dialogu, założonym w 1998 r. przez radykalnie ekumenicznego jezuitę Stanisława Musiała. Ilu zajrzało w Internecie na witryny Tezeusz.pl, Otwarta Teologia/Opentheology.org albo (jeszcze w tworzeniu, z przewagą konserwatystów) Areopag21.pl? Dialog jest w polskim Kościele ideą niszową.

2 Którzy biskupi przewodzą episkopatowi?

Są dziennikarze katoliccy, których drażni, że w Polsce Kościół jest sprowadzany do episkopatu. A to według nich anachronizm, bo dziś to, co najciekawsze w Kościele, dzieje się poza pałacami biskupimi i kościelnymi fetami. Chodzi o duszpasterstwa akademickie, w których udziela się wielu pasjonatów w sutannach i habitach. Nie dyskutują o Radiu Maryja, ale o książkach religijnych i naukowych, dokumentach Kościoła, etyce małżeńskiej, zakładają wolontariaty, formują nowe obywatelskie elity katolickie. To tu rozgrywa się ta prawdziwa bitwa o Kościół, o jego przyszłość.

Możliwe, lecz Kościół jest hierarchiczny, a nie demokratyczny. Biskupów nie da się wygumkować z obrazka. Mają władzę w Kościele i znaczący wpływ na państwo, politykę i społeczeństwo. Jest ich teraz 131, lwią część (103) powołał Jan Paweł II po konsultacji z Kościołem w Polsce i z udziałem watykańskiego nuncjusza – dziś prymasa Polski – abp. Józefa Kowalczyka. Mamy zatem episkopat z nadania papieża Wojtyły i warto o tym pamiętać, kiedy się utyskuje na jakość kościelnej elity. Wpływy tak zwanych watykańczyków, czyli biskupów z watykańskiego otoczenia JPII, im dalej od jego śmierci, tym wydają się słabsze, co nie znaczy marginalne.

Do tej grupy należą prymas Kowalczyk, nienagrodzony jednak jak dotąd tytułem kardynalskim za swą służbę Kościołowi (w tym podpisanie konkordatu), metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz, bp Tadeusz Rakoczy. Z tego kręgu wywodzi się też kard. Kazimierz Nycz, obecny metropolita warszawski. Nyczowi wielu znawców Kościoła wróży dużą przyszłość, ale raczej na zasadzie czeku in blanco, jeszcze nic nie jest przesądzone. Kardynała Nycza biskupi lubią mniej niż abp. Józefa Michalika, obieralnego szefa Konferencji Episkopatu Polski. Nycz jest ceniony jako kościelny mózg duszpasterski. Stara się, jak watykańczycy, utrzymać w centrum. Unika stylu konfrontacyjnego. Ma w tym wsparcie nuncjusza abp. Celestino Migliorego, który, jak to dyplomata, troszczy się o sterowność Kościoła.

Biskupów radiomaryjnych w sensie ścisłym nie jest tak wielu, jak by się wydawało. To ci, którzy regularnie goszczą na radiomaryjnych imprezach i w mediach Rydzyka. Antoni Dydycz, Edward Frankowski, Adam Śmigielski, Kazimierz Ryczan, Stanisław Stefanek, Adam Lepa, Andrzej Dzięga, Stanisław Napierała, Ignacy Dec, Wacław Depo, Jan Tyrawa. Za radiomaryjnych uchodzi dwóch hierarchów z episkopalnej czołówki: arcybiskupi Józef Michalik i Sławoj Leszek Głódź. Są jednak niuanse. Michalik nie pochwalał radiomaryjnej akcji lustracyjnej w Kościele. Podobnie jak prymas Glemp, odcinał się od tego, co w działalności ks. Rydzyka uważał za anarchizację Kościoła. Ale chwali dzieło Rydzyka za modlitwy i katechizację na antenie. I za przełamanie tego, co biskupi nazywają monopolem nurtu liberalnego w mediach.

Tak więc dzieło ojca dyrektora może liczyć na przychylność lub neutralność znakomitej większości rządców Kościoła z wielu powodów, nie tylko „zaczadzenia PiS-em”, o jakim mówił bp Tadeusz Pieronek, dziś w episkopacie wolny strzelec. Były sekretarz generalny Konferencji Episkopatu, biskup o temperamencie polityka chadeckiego, dzieli los emerytowanych dostojników Tadeusza Gocłowskiego i Henryka Muszyńskiego o podobnych centrowych sympatiach. Jest to los outsiderów, z których wielkiego doświadczenia kościelnego raczej się nie korzysta. Takim outsiderem stał się abp Józef Życiński. Jeden z najwybitniejszych ludzi Kościoła we współczesnej Polsce. Walczył na dwa fronty: z Radiem Maryja i upolitycznianiem Kościoła oraz z liberalnym antyklerykalizmem. Walczył, ale zawsze był gotów do dialogu. Jego odejście jest stratą nie tylko dla Kościoła, ale i dla polskiej debaty publicznej. Bez Życińskiego kościelne centrum osłabnie dodatkowo.

Ale nie samym Radiem Maryja żyją biskupi. Na zapleczu kościelnych sporów o Rydzyka rozwijają się inne kariery. Najpierw kardynała Nycza, lecz także biskupów – Stanisława Gądeckiego, Stanisława Budzika, Piotra Libery, Henryka Hosera. Ten ostatni ma zupełnie nietypowy życiorys. Lekarz, misjonarz w Afryce, wysoki urzędnik watykański, dziś ordynariusz warszawsko-praski, zdobył rozgłos, kiedy upomniał parlamentarzystów katolików, że mają głosować przeciwko in vitro. Tą instrukcją spalił się w oczach części opinii publicznej. Szkoda, bo mało jest w episkopacie tak barwnych osobowości z tak dużym obyciem w Kościele powszechnym. Sprawa Hosera pokazuje, jakie wiatry wieją na szczytach Kościoła. Hoser nie był wcześniej znany z radykalizmu, widocznie poczuł, że w Polsce dziś od biskupa oczekuje się twardości.

 

Do twardych typu Michalika czy Głódzia nie należy biskup opolski od 2009 r. Andrzej Czaja, teolog i duszpasterz, następca wybitnego ekumenisty abp. Alfonsa Nossola. Na ortodoksyjnej kościelnej prawicy modne jest pomniejszanie znaczenia reform soborowych, Czaja się od nich nie odcina. Mówi o potrzebie ewangelizacji... księży, co jak na biskupa katolickiego jest diagnozą odważną. W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” przypomina anegdotę z epoki PRL o człowieku ganiającym z pustymi taczkami. Czemu z pustymi? Bo normy były tak „naszpanowane”, że nie było czasu załadować. „To nam grozi – mówi biskup – latanie z pustą taczką”. A zamiast nadaktywności trzeba solidnego namysłu w Kościele, co jest ważne bardziej, a co mniej. Obserwatorzy Kościoła radzą się też interesować np. biskupami Edwardem Dajczakiem i Krzysztofem Zadarką. Też państwo nie słyszeli? No właśnie.

W dwudziestoleciu odrodzonej wolnej Polski Kościół nie wydał przywódcy na miarę prymasa Stefana Wyszyńskiego czy papieża Karola Wojtyły. Ale może nie musi, bo czasy są zupełnie inne, a silny przywódca kojarzy się z rządami twardej ręki, trudnymi do pogodzenia z duchem demokratycznym. Może bardziej niż przywódcy potrzeba Kościołowi księży takich jak Drozdowicz i biskupów takich jak Czaja. – Osobiście wcale mi nie brakuje przywódcy – deklaruje Tomasz Królak z Katolickiej Agencji Informacyjnej. – Nie wzdycham też za wydawanymi co pięć minut listami pasterskimi, natomiast w sprawach takich jak in vitro czy eutanazja spodziewałbym się pełnego miłości i troski listu duchowych przewodników. Takiego, w którym nie chodzi o cementowanie zwolenników przeciwko wrogiemu światu, ale o humanistyczny głos przestrogi i zachęty do spojrzenia na problem w świetle biblijnym.

Tak czy inaczej, w episkopacie, czyli zbiorowym przywództwie Kościoła, nadciąga szybkimi krokami zmiana pokoleniowa. Wiek emerytalny osiągną w najbliższych latach m.in. Kowalczyk, Dziwisz, Michalik. Zastąpią ich biskupi znacznie młodsi, o innych kościelnych i obywatelskich biografiach.

Episkopatowi ten zastrzyk świeżej krwi bardzo się przyda – uważa Grzegorz Polak z Religia.tv. – Da nowe impulsy duszpasterstwu i szansę na zmianę języka. Biskupi starszego pokolenia byli uformowani w okresie totalitarnym, stąd niektórzy z nich przemawiali językiem walki, konfrontacyjnym, o polskojęzycznych mediach i prasowych hienach. Nowi biskupi w znacznej mierze wywodzić się będą spośród księży formowanych do kapłaństwa już w demokracji, gdzie wprawdzie księża uczestniczą w sporach ideologicznych, ale młode pokolenie duchownych w coraz większym stopniu przemawia językiem dialogu. Oby katolicki publicysta miał rację. Na razie wystarczy rzut oka na internetowe fora katolickie czy narodowo-katolickie, by przekonać się, że wciąż mówi się tam językiem konfrontacji i wykluczenia. A Internet jest ponoć głosem ludu. Także Bożego.

3 Co czeka polski Kościół w najbliższej przyszłości?

Komu więc rację przyzna najbliższa przyszłość? Umiarkowanym chrześcijańskim optymistom patrzącym na Kościół jako ziemską pielgrzymkę wiernych do Boga. A może krytykom, którzy widzą w Kościele polskim instytucję niereformowalną i żądną władzy? W słowniku żeglarskim istnieje termin „dryf”. Oznacza spychanie statku z kursu przez silny wiatr. Chyba pasuje do obecnej sytuacji polskiego Kościoła. Kurs Wojtyły wciąż obowiązuje, ale w tym co konserwatywne. Gorzej z tym, co w przesłaniu papieskim było dialogiem, otwarciem na świat niekatolicki, braterstwem i solidarnością ponad podziałami.

Kościół jako instytucja i wspólnota wiernych zamyka się w sobie, zatyka dziury w płocie (te od księdza Drozdowicza). Nie bierze na warsztat sprawy Komisji Majątkowej, przejrzystości kościelnych finansów i administracji, nie dyskutuje o podatku kościelnym. Istota mechanizmu finansowego Kościoła ma pozostać tabu, bo to jest realna podstawa jego funkcjonowania. Im więcej w Kościele triumfalizmu i gigantomanii, politykowania i nacisków na państwo, lekceważenia innych wiar, duchowości i kultur, tym szybszy proces prywatyzacji wiary i masowej laicyzacji. „Pomniki Chrystusa mają tylko przykryć proces słabnięcia polskiego Kościoła jako instytucji” – twierdzi publicysta Jarosław Makowski.

Od ludzi Kościoła i jego sprzymierzeńców politycznych słyszymy, że Kościół jest sumieniem demokracji. To chwytliwe hasło wyraża treść antydemokratyczną. Można je odczytać jako stawianie Kościoła nad państwem pod pretekstem moralnej oceny jego działań. Brzmią w tym echa politycznego lefebryzmu. Arcybiskup Lefebvre był przeciwnikiem soborowych reform w Kościele. Uważał, że Kościół ma prowadzić ludzi do zbawienia, a państwo ma mu w tym pomagać.

Ks. Tischner tak kiedyś streścił polityczny lefebryzm: „Nie Kościół jest dla państwa, lecz państwo dla Kościoła i dla Kościoła jest gospodarka, kultura i sztuka”. Ale jest też inna, właśnie soborowa, wizja Kościoła. W niej to człowiek jest drogą Kościoła, a nie Kościół drogą człowieka. A społeczeństwo jest dla Kościoła partnerem w wykonywaniu jego misji. Oznacza to dobrowolną ewangeliczną rezygnację z ziemskiej potęgi i przepychu, zerwanie sojuszu ołtarza z tronem, akceptację pluralizmu. We współczesnym świecie zyskuje na tym i Kościół, i demokracja. Dryfem się tego nie osiągnie.

Polityka 08.2011 (2795) z dnia 19.02.2011; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Pasterze i hodowcy"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną