Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Rozmowa z Janem Tomaszem Grossem

Jan Tomasz Gross w Warszawie, 17 marca 2011 roku. Jan Tomasz Gross w Warszawie, 17 marca 2011 roku. Maciej Biedrzycki / Forum
- Tragedia polskiej społeczności polega na tym, że było wielu, którzy w sposób aktywny przyczynili się do procesu zniszczenia Żydów - mówi Jan Tomasz Gross, autor "Sąsiadów" i "Złotych żniw" w rozmowie z POLITYKA.PL.

Agnieszka Hreczuk: Pańska książka ukazała się w Polsce przed kilkoma dniami, debata na jej temat trwa od kilkunastu tygodni. W tym samym czasie pojawiły się inne książki o udziale Polaków w mordowaniu Żydów – m.in. profesor Barbary Engelking, czy Jana Grabowskiego.

Jan Tomasz Gross: Mam wrażenie, że książki Engelking i Grabowskiego całkowicie odmieniają dyskusję na ten temat w Polsce. Mogę to porównać z dyskusjami po „Sąsiadach” i „Strachu”. Oprócz mojego głosu są też inne, oparte na silnej, naukowej podbudowie, które opowiadają to samo, co ja. Każdy na swój sposób, ale fakty pozostają te same, Polacy też byli denuncjatorami i mordercami. To duży krok naprzód w dyskusji. Nastąpiło oswojenie z ta tematyką, ludzie zaczynają sobie uświadamiać , że historia wojny jest znacznie bardziej skomplikowana, niż sugerował nam to kanon patriotyczno-heroiczny. Ludzie maja w sobie zarówno szlachetne uczucia, jak i złe instynkty, jedne i drugie wychodzą na wierzch, szczególnie w ekstremalnych sytuacjach, gdy zawieszone zostają normy zwykłego zachowania, jak w czasie okupacji.

Pierwsza wielka debata na temat ciemnej historii Polski w czasie wojny odbyła się w 2001 r., po ukazaniu sie Pańskiej książki „Sąsiedzi”. Czy Polska i Polacy zmienili się od tej pory? Czy zmieniła się ich świadomość historyczna, gotowość o dyskusji?

Ogromnie. Można tu powiedzieć rzeczy, które kiedyś były nie do wypowiedzenia. Gdy się powiedziało w 2001, że Polacy mordowali Żydów, człowiek był uważany za wariata. Dziś się już się tego nie kwestionuje. Faktów zawartych w tej książce nie odrzucają nawet jej krytycy.

Reklama