Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wywiad: Gafy Komorowskiego i innych polityków

Bronisław Komorowski ostatnio pisał o Bronisław Komorowski ostatnio pisał o "bulu" i "nadzieji". Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
O gafach popełnianych przez polityków i ich przyczynach mówi w wywiadzie dla POLITYKA.PL prof. Wojciech Cwalina.
Jarosław Kaczyński najbardziej znany jest ze zdania: 'żadne krzyki nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne'.Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta Jarosław Kaczyński najbardziej znany jest ze zdania: "żadne krzyki nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne".
Prof. SWPS Wojciech Cwalina.Polityka Prof. SWPS Wojciech Cwalina.

Grzegorz Rzeczkowski: Zna pan polityka, któremu gafy zaszkodziły, bo jakoś nie umiem sobie przypomnieć.

Wojciech Cwalina: To zależy od stanowiska, pozycji, którą ma polityk. Ci z niższej ligi – ministrowie, wiceministrowie czy posłowie – mogą mieć problemy.

Jak poseł PO Robert Węgrzyn ze swoimi wynurzeniami na temat lesbijek, któremu grozi wyrzucenie z list wyborczych.

Chociażby. Ale proszę zauważyć – on nie poniesie konsekwencji ze strony wyborców, ale szefa, który prawdopodobnie uważa, że jego zachowanie może zaszkodzić wizerunkowi partii czy samego lidera. Bo polityka to „salony”, a nie „kryta strzechą chata”.

Generalnie jednak gafa to drobnostka, coś co się każdemu zdarza, co można wybaczyć i dość łatwo załagodzić. Czasem wystarczy tylko przeprosić lub wysłać kwiaty, jak to swego czasu zrobił prezydent Lech Kaczyński wobec Moniki Olejnik. Bo do gafy stosunkowo nietrudno się przyznać, niewiele to kosztuje.

Idą przez las dwa jelenie. Nagle widzą myśliwego ze strzelbą, z wyglądu przypominającego prezydenta Komorowskiego. Jeden mówi: „Spokojnie, to Bronek. On strzela tylko gafy”. To rysunek Henryka Sawki dla „Polityki”, ale w przypadku prezydenta chyba rzeczywiście trochę za dużo tych gaf.

To zależy, do kogo się go porówna. Bo jeśli do Lecha Wałęsy, to wcale tak wiele ich nie ma. Chociaż prezydent Wałęsa to zupełnie inna historia.

Z drugiej strony jeśli odniesiemy Komorowskiego do jednego z najsłynniejszych polityków w dziedzinie, czyli George’a Busha Juniora, to nasz prezydent jest zupełnie w tyle. W Stanach Zjednoczonych na temat potknięć i pomyłek Busha napisano mnóstwo książek. Gdy za jego prezydentury byłem w Ameryce, po wejściu do pewnej księgarni przeżyłem spore zaskoczenie – jedna z półek pełna była publikacji, które w tytule miały to samo słowo: „bushizm”.

Różnica między Polską a Stanami Zjednoczonymi polega na tym, że dla nas gafa popełniana przez polityka to wciąż temat medialny, coś dziwnego, mocno zaskakującego, z czego czasem wręcz nie wypada się śmiać.

Bo nie było do tej pory tej rangi polityka w Polsce, który tak często dawałby powody do śmiechu?

Powiedziałbym, że to raczej kwestia zwiększonej uwagi ze strony mediów na potknięcia Bronisława Komorowskiego. Przecież gafy popełniał też Lech Kaczyński. Jedna z gazet przed wyborami 2005 roku zrobiła nawet specjalną wkładkę na ten temat. Ludziom po prostu zdarza się popełniać tego rodzaju wpadki niezależnie od tego, czy są prezydentami, czy nie.

Czyli czysta statystyka – raz na jakiś czas każdy z nas coś palnie, tylko różnica polega na „sile rażenia”, bo nie każdy jest prezydentem?

W zdecydowanej większości przypadków tak to właśnie działa. Gdyby każdy z nas popatrzył na własne życie, to okazałoby się, że co jakiś czas „coś strzelamy”. Wynika to z tego, że w pewnych sytuacjach mniej się kontrolujemy. Jeżeli jesteśmy skoncentrowani na tym, by wypadać dobrze, to siłą rzeczy gafy są tłumione, ale z kolei zbyt mocna koncentracja może tak silnie zżerać zasoby poznawcze, że dochodzi do wpadki.

Ale nawet jeśli politykowi silnie skupionemu na tym, by nie popełnić gafy uda się ta sztuka, to w końcu ta maska spłynie, szczególnie u tych mniej doświadczonych. W sytuacjach, gdy jest zmęczony, gdy poczuje się zbyt swobodnie, zbyt bezpiecznie…

… jak w przypadku prezydenta Komorowskiego?

Myślę, że w jego przypadku to bardziej kwestia kontekstu, otoczenia, w jakim te wpadki popełnia. Wydaje się, że zdarzają mu się one najczęściej w sytuacjach mniej formalnych, gdy samokontrola jest luźniejsza. Choć śledząc jego poczynania trzeba przyznać, że prezydent nabrał pewności siebie. Wyraźnie poczuł się głową państwa. Już wie na czym polega sprawowanie urzędu.

W okolicznościach nieformalnych mają swe źródło nie tylko gafy, ale i poważne afery. Spektakularnym przykładem jest opublikowanie kilka lat temu na Węgrzech taśm z zamkniętego spotkania ówczesnego premiera Ferencsa Gyurcsany’ego, który przyznał się, że kłamał podczas kampanii wyborczej. Nikomu nie przyszło wówczas do głowy, że to spotkanie może być nagrywane i że te taśmy gdzieś pójdą. Podobnie było ze słynnym filmem, na którym Marek Siwiec parodiował papieża.

Polityk, o którym wiadomo, że co jakiś czas zalicza wpadkę, jest dobrym celem dla dziennikarzy.

Parę lat temu w Stanach Zjednoczonych zaczęto mówić, że dominującym formatem telewizyjnym odnośnie prezentacji newsów jest coś, co nazwano „tabloid news”. Czyli newsy, które nie wnoszą niczego, albo bardzo niewiele do ogólnej wiedzy o tym, co się dzieje w świecie, ale koncentrują się na tym, co jest dziwaczne, negatywne, niespodziewane. Robi się news bazując na prostej zasadzie – my na takie rzeczy jesteśmy wyczuleni, bo taka jest „architektura” naszych umysłów. Takie informacje nas bawią, choć szybko umykają z głowy.

Wreszcie jest zmiana pewnego klimatu politycznego. Jak już mówiłem, do niedawna z pewnych polityków nie wypadało się śmiać. Niektórzy politycy byli chronieni, takim klasycznym przypadkiem jest słynna wypowiedź Adama Michnika, tuż przed jego wywiadem z Wojciechem Jaruzelskim na początku lat 90. we Francji. Michnik powiedział wówczas do jednego z dziennikarzy: „odpieprz się od generała”. To był jeden z takich sygnałów niezgody na zbytnie zbliżenie do polityków, a zwłaszcza do tych, zajmujących wysokie stanowiska. To się zaczęło łamać od wpadki żony premiera Leszka Millera z sukienką podczas wizyty w Polsce japońskiej pary cesarskiej…

…Aleksandra Miller włożyła sukienkę z nadrukowanymi słowami „sexy” i „love”.

Tak i od tamtej pory, w kwestii upubliczniania gaf praktyka zaczęła się zmieniać.

Powiedział pan, że słowne faux pas mogą być wynikiem nadmiernego skupienia na tym, by ich nie popełniać. Znaczy politycy za bardzo są w siebie zapatrzeni?

Tak, ale to nieuniknione. Po pierwsze – to taki zawód. Po drugie – takie są wymogi współczesnego uprawiania polityki, głównie za pośrednictwem różnych mediów – prasy, telewizji oraz Internetu.

Politycy, co jest zupełnie naturalne – i według mnie nie może być powodem do krytyki - w wielu przypadkach nie wiedzą, o czym mówią.

To słychać.

Bo nie mogą wiedzieć. Nie mają napisane na kartce, nie dostali podpowiedzi od doradców, a muszą zabrać głos, bo coś się wydarzyło. W takiej sytuacji o wpadkę nietrudno.

Gdyby ktoś zapytał pana lub mnie o to, co sądzimy na przykład temat unijnych dopłat dla rolnictwa, moglibyśmy bez żadnych rozterek odpowiedzieć „nie wiem”. Politykowi, szczególnie zajmującemu ważne stanowisko, nie wypada.

Ale może politycy sami proszą się o kłopoty flirtując z tabloidalnymi mediami?

To raczej kwestia relacji polityków i ich sztabów z dziennikarzami. Ci pierwsi robią oczywiście wszystko, by ukryć jak największą liczbę gaf. Natomiast dziś celem niektórych mediów jest ich wyszukiwanie. Jeśli politycy mają sprawne sztaby, które potrafią szczegółowo kontrolować przepływ informacji do mediów, to wówczas o takich gafach niewielu wie.

Mam wrażenie, że niektórzy politycy specjalnie zaliczają wpadki, by skupić na sobie uwagę.

To jest jeszcze inny wariant. Takie „strategiczne zarządzanie gafą” może mieć przynajmniej dwa cele. Pierwszy – uczłowieczający.

Pamiętam słynne zdanie Jarosława Kaczyńskiego, z wątkiem o tym, że czarne jest czarne, a białe – białe. Zdobył nim więcej sympatii niż gdyby poparł Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Choć chyba nie było to zamierzone.

Polityk w ten sposób komunikuje: „jestem takim samym człowiekiem jak wy, też mi się czasem zdarzy wpadka”. To był jeden z głównych atutów George’a Busha. On się za bardzo nie wyróżniał od zwykłego Amerykanina na przykład swoją wiedzą na temat Europy. I mógł opowiadać różne historie na ten temat, a przeciętni mieszkańcy USA przyjmowali to ze zrozumieniem.

Potknięcia mogą też służyć czemuś, co używając sformułowania brytyjskiego czarnego PR można nazwać „puszczaniem latawca”. Chodzi o sprawdzenie, co się będzie działo po upublicznieniu jakiejś informacji. W przypadku „gafy strategicznej” trzeba jednak uważać, by nie przesadzić, bo to może się skończyć popsuciem wizerunku.

Tak jak w przypadku Silvio Berlusconiego i jego seksistowskich żartów na temat kobiet?

Ale on właśnie chce się takim przedstawiać. Po prostu Berlusconi prawdopodobnie taki jest, a w tym zachowaniu, dla nas dyskusyjnym, dla wielu Włochów jest normalny. Poza tym tam jest większe przyzwolenie dla tego typu zachowań niż w Polsce. No i jest jeszcze coś, co można nazwać „czarem Berlusconiego”.

Jeden z polskich europosłów opowiadał mi kiedyś o swoich wrażeniach ze spotkania z premierem Włoch. Był nim zachwycony jako człowiekiem. Mówił, że świetnie łapie kontakt z ludźmi, jest naturalny, umie rozmawiać na luzie nawet z kimś, kogo nie zna.

Była taka historia z Borysem Jelcynem, który w stanie mocno wskazującym, w obecności prezydenta Billa Clintona dyrygował orkiestrą wojskową. Clinton omal nie udusił się ze śmiechu.

Akurat u Borysa Jelcyna stan wskazujący nie był niczym nadzwyczajnym. Społeczny odbiór gafy zależy od konkretnego człowieka, który ją popełnił. Niektóre potknięcia u niektórych polityków są czymś zupełnie naturalnym, są częścią ich wizerunku. Tak było właśnie w przypadku Jelcyna, czy Lecha Wałęsy.

Prezydent Kwaśniewski specjalnie nie ucierpiał po tym, jak wyszły na jaw jego problemy z golenią i filipińskie przypadłości.

Tak jak we Włoszech tolerowane są głośno wyrażane uwagi na tematy damsko – męskie, tak w Polsce akceptuje się upodobanie polityków do alkoholu. Na zasadzie: większość społeczeństwa pije, to czemu on miałby wylewać za kołnierz.

Ale chwiejący się Jarosław Kaczyński dyrygujący orkiestrą raczej nie mógłby liczyć na zrozumienie.

Miałby spore problemy, tak jak każdy, kto jest znany z tego, że nie spożywa, a tym bardziej nie nadużywa alkoholu.

Wojciech Cwalina ­– psycholog społeczny, profesor Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Zajmuje się marketingiem politycznym, prowadzi badania z zakresu perswazji.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną