Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W oparach uczciwości

Pies czyli kot

Gombrowicz uważał, że Sienkiewicz to pierwszorzędny pisarz drugorzędny. Trzeba jednak przyznać, że nasz noblista czasem wyprzedzał epokę.

Kto czytał „Potop”, pamięta scenę, gdy książę Radziwiłł oszukiwał Kluzik-Rostkowską prosząc, by mu dobrem za jego dobro odpłaciła i by go nie odstępowała, gdy zdradę i odstępstwo innych ujrzy. Zapewniał książę, że Edward Gierek, jaki był, taki był, ale wiele dobrego dla Polski zrobił, a komuniści, przez lata nazywani przez niego bolszewikami, okazali się po prostu formacją lewicową i książę nic przeciw nim nie ma. O Rosjanach też nagle przestał mówić „Sowieci” i zaczął ich tytułować przyjaciółmi, a mówił to z ręką leżącą na stole obok czajnika. I tak kobiecie łyżeczką w głowie namieszał, bo akurat herbatę słodził, że uwierzyła, bo zresztą uwierzyć chciała. Wzruszona ogłosiła go zbawcą ojczyzny.

Szczerze i z serca to płynęło, bo przecież Kluzik-Rostkowska to wypisz wymaluj chorąży orszański, człowiek gorączka i serce otwarte, czyli Andrzej Kmicic. Dla obojga wspomnianych tu bohaterów przyjaźń z księciem skończyła się zresztą tak samo – brutalnej prawdy o nim dowiedzieli się nagle, i wtedy jakby w nich piorun strzelił.

Całą tę historię znamy. Zawsze gdzieś się zdarzy, zwłaszcza w polityce, że ktoś zostanie oszukany i z różnych powodów wmówi sobie, że tego nie widzi. Tak sobie wmówi, że aż w to uwierzy. Ale kiedy „przyjaciel” szarżuje i przegina, już nie ma co udawać, trzeba wiać. Ratować honor, skórę i dać sobie szansę. Całe szczęście, jeśli w ostatniej chwili takie otrzeźwienie przyjdzie. Chcę tu dodać, że znaczenie słów „oszust” i „prawda” każdy rozstrzyga we własnym sumieniu. Jarosław Kaczyński na przykład kiedyś poszedłby w ogień za Lechem Wałęsą, a potem nagle taką prawdę ujrzał w księdzu Rydzyku, że w ogień kukłę Wałęsy rzucił i IPN założył, by książki uczciwe o tym diable powstały. I dlatego trzeba zrozumieć Elżbietę Jakubiak, że marzy jej się, by omdlewać w oparach uczciwości i słuchać pogadanek szefa o „patriotycznej gospodarce”.

Czytałem w prasie rozmowę z Jadwigą Staniszkis, która radośnie wróży, że nareszcie bez Kluzik-Rostkowskiej (tej „pretensjonalnej gospodyni domowej”) PJN stanie się – jak rozumiem – po prostu PiS Jest Najważniejszy. Swoją drogą, ciekawe, czy skarcone za prowadzenie domu kobiety wyrażą wdzięczność pani profesor za taką zaszczytną wzmiankę, a jeśli, to w jaki sposób.

Bartoszowi Arłukowiczowi dopiekła bezczynność przewodniczącego Napieralskiego i też poszedł do PO. A mnie się Napieralski podoba, bo to chłop konsekwentny i nic nie jest w stanie go zmusić do zmiany sposobu myślenia. Pojechał do Zakopanego zjeść obiad, na który zaprosił góralską rodzinę. Tak ich zaprosił, że nie przyszli. Postanowił więc zagrać na skrzypcach z góralską kapelą i wtedy sobie przypomniał, że grać nie umie. Poszedł więc na Krupówki, a tam na ulicy góral puszczał mydlane bańki. – Na jakiej zasadzie pracuje to urządzenie? – zapytał przyszły, być może, premier. – Dmucha się na wodę z mydłem i lecą – wyjaśnił przyszły, być może, rzecznik rządu. Napieralski marzy o polskiej Dolinie Krzemowej, więc sądzę, że pomysł na nią właśnie znalazł.

A teraz wiadomość zgoła sensacyjna. W Sejmie zniknęła teczka posłanki PiS Marzeny Drab. Jak mogła zginąć teczka w miejscu, gdzie są sami posłowie – zastanawiała się Drab. Po chwili jednak inteligentnie odkryła, że przecież w sejmowych kuluarach kręcą się też dziennikarze. Ani chybi będą kolejne zniknięcia poselskich teczek. Tacy dziennikarze, jak się rozbestwią, to są już nie do zatrzymania.

A złodziejstwo zatacza coraz szersze kręgi. Zbigniew Hołdys wymyślił program „Si, senor”, czyli bilety do teatru za złotówkę dla emerytów, zaś Bartosz Arłukowicz nie dość, że ukradł mu tę złotówkę, to jeszcze nazwał ją dla niepoznaki „Czwartki dla seniorów”. A przecież już z samej nazwy widać, że pomysł Hołdysa jest lepszy. Miejmy nadzieję, że wkrótce jakiś dziennikarz ukradnie posłowi PO Arłukowiczowi teczkę, bo przecież musi być sprawiedliwość na tym świecie.

Polityka 26.2011 (2813) z dnia 20.06.2011; Felietony; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "W oparach uczciwości"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną