Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Rower

Pies czyli kot

O wyższości roweru nad innymi środkami transportu.

Jeden z założycieli pierwszej w Polsce studenckiej sceny satyryków Henryk Malecha śpiewał 55 lat temu taką oto piosenkę: „Żal mi cię luba Historio/I ciebie kochany Postępie/To pisał już ojciec Goriot/Że mkniecie w zbyt szybkim tempie./A ja się klnę jako żywo,/gdy się pochylam nad sterem,/Że zamiast lokomotywą/przyjemniej się jedzie rowerem”. Dziś słowa te znaczą po prostu – mogę być niezależny od nikogo i jechać, czym chcę, tam, gdzie chcę. Ale wtedy były one ostrym sprzeciwem, potępieniem stalinizmu, czasów pogardy dla człowieka, dla jego potrzeby wolności i godności.

Minęły lata. Jazda rowerem jest dziś czymś tak naturalnym, że nawet pisać o tym trudno. Oczywistość jest oczywistością. Można jeździć po chodnikach, można wyprzedzać samochody z obu stron. Wszystko właściwie można i wydaje się, że nie jest to takie złe. Tyle tylko, że marzy się ludziom, by taka rowerowa wolność dała się przełożyć nie tylko na poruszanie się po mieście, ale też na poruszanie się człowieka w całym życiu, we wszystkich tego życia elementach. By ta indywidualna swoboda jednostki ludzkiej była naturalną podstawą systemu bez względu na to, czy rządzi lewica, czy prawica, czy diabły będą przy władzy, czy anioły.

Przypomniał o tym, i bardzo dobrze, że przypomniał, Marek Beylin w „Gazecie Wyborczej” w felietonie „Unia unią, a PiS rządzi”. A przypomniał krótko, że Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej jest w Polsce wciąż „historią niedotrzymanej obietnicy”. To Jarosław Kaczyński za swych rządów nie podpisał karty w pełnym jej brzmieniu, a tylko tzw. protokół brytyjski ograniczający stosowanie karty w Polsce. PiS z nim tańcował, z Kaczyńskim znaczy – nie podpisał, bo zawsze uważał, uważa i będzie uważał, że obywatel obdarzony wolnością, suwerennością i pełnią praw chroniących ludzką autonomię i godność jest po prostu groźny dla państwa polskiego. Karta sformułowana jest ogólnie, ale jeśli komuś wszystko się z jednym kojarzy, to po jej przeczytaniu widzi tylko małżeństwa homoseksualne adoptujące na siłę dzieci po to, by w przyszłości też zostały homoseksualistami.

I właściwie w tym jest cały problem. Nie tylko Kaczyńskiego, ale także Kościoła katolickiego i partii, która uważa się za najbardziej nowoczesną i otwartą na człowieka. Do tego stopnia, że ma nawet ministra do spraw wykluczonych. Mówię oczywiście o Platformie Obywatelskiej, która siłą 69 poselskich rąk wciskających guziki w Sejmie opowiedziała się za całkowitym zakazem aborcji, nawet w przypadku gwałtu czy kazirodztwa. Żenujące.

Średni poziom życia w Polsce nie jest zachwycający, to prawda. Od prezesa Kaczyńskiego dowiedzieliśmy się w Ostrołęce, że najbogatsi Polacy nie zasługują na to, żeby byli bogaci, ponieważ „Bóg jeden wie, skąd się wzięły te ich wielkie majątki”. Kaczyński znalazł tych, którzy nas okradli, a jego rzecznik Adam Hofman dorobił do tego dalszy ciąg, który brzmi mniej więcej tak: „Polska z niczego nie jest znana. Była znana ze statków i stoczni, ten rząd ukatrupił nawet to. Lista najbogatszych powinna składać się z ludzi, którzy potrafią wymyślić polskiego iPada”. Co powiedział Hofman? Ano to, że jesteśmy żadni, niezdolni, byle jacy i nic nie potrafimy. Dziękujemy za krzepiące słowa, czekamy na wygraną PiS.

A tymczasem w Mławie w ramach powiększania obszaru wolności obywatelskiej założono specjalny uliczny monitoring. Za pieniądze – pół miliona złotych – tych, którzy chodzą właśnie tymi ulicami. Monitoring rejestruje nie tylko obraz, ale i dźwięk, przy okazji umożliwiając nagrywanie rozmów przechodniów. „Pani w czerwonym berecie, pani rzuciła papierek na chodnik, niech pani podniesie” – słyszy cała ulica, bowiem przy kamerach zamontowano też megafony. Gdyby ta pani, na swoje nieszczęście, mruknęła pod nosem coś obraźliwego pod adresem władz miasta na przykład, będzie dowód w sądzie.

Wolność człowieka w Polsce jest jak jazda na rowerze, w którego jednym kole nie ma powietrza. Gdy mówi się o tym władzy, bo przecież poziom ciśnienia powietrza w kole od niej zależy, władza odpowiada: „Tak, rzeczywiście nie ma, ale tylko na samym spodzie”.

Polityka 28.2011 (2815) z dnia 07.07.2011; Felietony; s. 91
Oryginalny tytuł tekstu: "Rower"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną