Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Stówa od golasa

Pies czyli kot

Francuska grupa teatralna Deuxieme Groupe a’Intervention przyjechała na festiwal Malta do Poznania ze swoim spektaklem „Tragedie! Un poeme…”. Dziesięć scen przedstawiało dziesięć sytuacji życiowych. Jedna z nich została odegrana przez troje nagich aktorów.

Francuska grupa zjechała z tym spektaklem całą Europę, wszędzie – także w Polsce – nagradzano ich gromkimi brawami. Wspominam o tym, bo w Poznaniu za „nieobyczajność” aktorów dodatkowo nagrodziła policja – trzema symbolicznymi mandatami karnymi, każdy w wysokości 100 zł.

Tu trzeba dodać, że policja nasza jest w sytuacji przymusowej i wszędzie, gdzie tylko może, szuka pieniędzy. Na Śląsku komendant zarządził ostrożną i niezbyt szybką jazdę nawet wtedy, gdy wozem policyjnym ściga się przestępców. Zbyt szybka jazda jest zabroniona, bo… ścierają się opony, a nie są one tanie. I to jest dopiero „Tragedie! Un poeme…”. Ścigać tak wolno, żeby bieżniki się nie zużywały, najlepiej byłoby na piechotę, tylko co wtedy z butami. One też się zużywają. Gdyby aktorzy śląskich teatrów choć raz w tygodniu wyszli na pięć minut nago na ulice, śląscy przestępcy mogliby czuć się zaniepokojeni, że policję stać będzie na nowe opony.

W sekretariacie komendy w Siemiatyczach położono nową wykładzinę i zabezpieczono ją napisem, by policjanci nie wchodzili, bo się podłoga niszczy. To tyle z Polski terenowej o naszych życiowych sytuacjach.

Z nieżyciową natomiast szybkością około 65 km/godz. będą się poruszali podczas EURO 2012 kierowcy niemieccy i inni z Europy Zachodniej. Po polskich drogach, inkrustowanych fragmentami autostrad, szybciej jeździć po prostu się nie da. Oni tymczasem w ogóle nie dbają o bieżniki opon i jeżdżą u siebie nawet 200 km/godz. Żaden z nich nie wybierze się oczywiście pociągiem, bo to żadna przyjemność przyjechać dwie godziny po meczu i wysiąść na dworcu, gdzie na wszystkich peronach jest stale zapewniona bieżąca woda do kostek. Jedynie Grzegorz Napieralski korzysta bez żadnych przykrości z usług PKP. On po prostu wynajmuje wagon restauracyjny z Warszawy do Sosnowca, zaprasza gości, wśród których są też dziennikarze, i podróż mija mu śpiewająco. Jakie czasy, taki Kiepura.

O szóstej rano w sobotę do kiosków dotarła nowa „Rzeczpospolita”, a w niej wywiad z szefem kampanii wyborczej PiS Tomaszem Porębą. Komentował on wystąpienia europosłów PiS w Brukseli: „To było fatalne, ręce opadają!”, „Ten występ był indywidualną akcją Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego”, „Jeszcze dwie–trzy takie wrzutki i mamy pozamiatane”.

Dwie godziny później, o ósmej rano – też w sobotę – kiedy jedni jeszcze śpią, a inni nie zdążyli się nawet położyć – zwołano konferencję prasową PiS, na którą przybyli Hofman, Ziobro i tenże Poręba. Ziobro mówił z troską i ogromną życzliwością o młodszym, niedoświadczonym jeszcze koledze, który dopiero stawia pierwsze kroki w trudnej politycznej karierze. Poręba stał niemy, spocony i najchętniej zapadłby się pod ziemię. Gdyby był na dworcowym peronie, mógłby się chociaż utopić, ale tu panowała susza.

Okazało się, że Porębie wszystko się pomyliło. To, co mówił Ziobro w Brukseli, było prawdą. Potwierdzili to prezes Kaczyński, Hofman i sam Ziobro, który mówił: „Jesteśmy tu razem, by zaprzeczyć wszystkim informacjom, że na pokładzie PiS jest konflikt czy wręcz wojna, a to był nasz chrzest bojowy”. I zapowiedział zwycięstwo partii w jesiennych wyborach. Wtedy z uczuciem ulgi dołączył do nich Poręba, który przyznał, że wywiadu udzielał w emocjach i w środę, co chyba wszystko tłumaczy. Zakończył słowami: „PiS to partia wolnych ludzi”, a było to oczywiście powiedziane spontanicznie, choć wcześniej uzgodnione z prezesem. Mamy więc front jedności PiS.

Jednak licho nie śpi – Jacek Kurski od dawna nie ukrywa, że trudno mu wytrzymać w Polsce rządzonej przez PO, więc na trzy miesiące przed wyborami emigruje do Belgii. Nie wierzy w zwycięstwo Rydzyka i Kaczyńskiego czy boi się, że Rydzyk i Kaczyński wygrają? A co z biednym Porębą? On jest w sytuacji tego faceta, który „jedną ręką trzymał się sztachety, a drugą krzyczał niestety, niestety”. I tak trzymać się i krzyczeć może jeszcze bardzo długo.

Polityka 29.2011 (2816) z dnia 12.07.2011; Felietony; s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Stówa od golasa"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną