Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dźwig w Balicach

Niemal w szczycie sezonu turystycznego pojawiła się sensacyjna informacja, że krakowskie lotnisko w Balicach wstrzymuje ruch samolotów, gdyż jego pracę utrudnia dźwig. Nie dość, że ruch zatrzymano i kilka samolotów musiało szukać innych lotnisk, to jeszcze zawiadomiono prokuraturę, że inwestor, który buduje hale magazynowe blisko lotniska, spowodował zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu lotniczym, co brzmi groźnie. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa i to nie z lenistwa, ale dlatego, że się sprawie przyjrzała i ustaliła: budowa prowadzona jest w pełni legalnie, inwestor ma wszystkie wymagane zgody, także od Urzędu Lotnictwa Cywilnego; aeroport w Balicach też się zgodził, nie stwierdzono, by zasady określone dla budowy z użyciem dźwigu zostały naruszone, a zdjęcia nadesłane z Balic, jakoby pokazujące zagrożenie, nie są opisane, nie wiadomo, kiedy i z jakiego miejsca zostały zrobione. Dla pewności przeprowadzono serię narad z przedstawicielami służb lotniczych, podjęto szereg dodatkowych ustaleń odnoszących się do wysokości i zasięgu pracy ramienia dźwigu, jego oznakowania i tego wszystkiego, co jest potrzebne, aby budowa nie powodowała zagrożenia w ruchu powietrznym. Prokuratura swoje postanowienie podjęła miesiąc temu (25 lipca), aeroport oczywiście się odwołał, a mimo to 19 sierpnia Urząd Lotnictwa Cywilnego wyraźnie dał do zrozumienia, że nie zamierza uczestniczyć w biurokratycznych przepychankach i wydał zgodę na prace budowlane z użyciem dźwigu do wysokości 15 m nad poziomem terenu budowy, czyli tak, jak to było od początku ustalone.

Po co ta cała awantura? Otóż okazuje się, że alarm w Balicach wywołał pilot Lufthansy, który nadleciał, zobaczył dźwig i spojrzał na kartę podejścia, na której dźwigu nie było. Nie dał sobie wytłumaczyć, że generalnie jest bezpiecznie i odleciał na lotnisko zapasowe do Pyrzowic. Można powiedzieć, że pokazał nam, co znaczą procedury: na karcie podejścia tej terenowej przeszkody nie było, a więc on nie lądował. Wtedy zaczął się cały bałagan z zamykaniem lotniska. Kto powinien był przeszkodę zgłosić do lotniczego systemu informacyjnego NOTAM, czyli jedynego, który takimi sprawami się zajmuje? Oczywiście lotnisko w Balicach. Okazuje się, że szefom z Balic bliżej do prokuratury niż do specjalistycznej instytucji. Pieniaczyć się lubimy, z przestrzeganiem procedur jest o wiele gorzej.

Polityka 36.2011 (2823) z dnia 31.08.2011; Flesz. Kraj; s. 6
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną