Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Lekarstwo na starość

Jak państwo (nie)radzi sobie z opieką nad staruszkami

W 2035 r. ponad 9,6 mln Polaków będzie po sześćdziesiątce. Dwukrotnie wzrośnie liczba najstarszych obywateli – powyżej 80 roku życia. W 2035 r. ponad 9,6 mln Polaków będzie po sześćdziesiątce. Dwukrotnie wzrośnie liczba najstarszych obywateli – powyżej 80 roku życia. Łukasz Nazdraczew / Reporter
W opiece nad starzejącymi się rodzicami i dziadkami jesteśmy skazani niemal wyłącznie na własne siły.
I liga – pensjonat dla seniorów Zielone Wzgórze.Dom Zielone Wzgórze/Materiały prywatne I liga – pensjonat dla seniorów Zielone Wzgórze.
Kondycja starszych Polaków jest rażąco gorsza niż ich zachodnioeuropejskich rówieśników.amanaimages/Corbis Kondycja starszych Polaków jest rażąco gorsza niż ich zachodnioeuropejskich rówieśników.

Na finiszu kampanii wyborczej lider PO Donald Tusk zapowiedział pensje dla ludzi zajmujących się całodobowo swoimi bliskimi oraz utworzenie narodowego programu senioralnego. Działania na rzecz ludzi starszych miałby koordynować minister ds. wykluczonych. Kolejne wyborcze gruszki na wierzbie? Podobne zapowiedzi władze powtarzają od lat i na tym się kończy. Na razie około 2 mln Polaków nieodpłatnie opiekuje się starszymi członkami rodziny, często rezygnując przy tym z pracy. 83 proc. osób niesamodzielnych – a większość z nich to ludzie w podeszłym wieku – korzysta wyłącznie z opieki najbliższych. Coraz większe koszty pobytu w domu opieki ponoszą w całości pensjonariusze i ich rodziny. Gminy dopłacają jedynie w przypadku osób samotnych lub z bardzo niskim dochodem.

Senior niedomagający

Starość podobno nie musi oznaczać pasma chorób i bolesnych dolegliwości, ale raczej nie w Polsce. Z opublikowanego przed miesiącem raportu PolSenior, podsumowującego wyniki największego w Polsce interdyscyplinarnego badania populacji osób starszych (powyżej 65 lat), wynika, że 75 proc. seniorów ma nadciśnienie, co czwarty cukrzycę, prawie połowa źle skorygowane wady wzroku, co trzeci cierpi na zaćmę, również co trzeci źle słyszy. Większość ma choroby zwyrodnieniowe stawów w różnym stopniu zaawansowania i zły stan zębów. Dolegliwości somatyczne pogarszają i tak nie najlepszą kondycję psychiczną starszych ludzi. Na tle innych nacji rekordowa liczba Polaków w podeszłym wieku ma stałe objawy depresji – prawie 30 proc. Choroba na ogół nie jest diagnozowana ani leczona. Co trzeci senior cierpi na zaburzenia pamięci, u prawie 28 proc. występuje lekkie lub umiarkowane otępienie, niemal tyle samo uskarża się na zaburzenia snu.

Jednym słowem kondycja starszych Polaków jest rażąco gorsza niż ich zachodnioeuropejskich rówieśników. Ale jak może być inaczej, skoro zgodnie z unijnymi standardami w polskich szpitalach powinno być 7,6 tys. miejsc geriatrycznych, a jest zaledwie 600 (unijne normy przewidują 2 łóżka na 10 tys. mieszkańców). Szpitale zamykają oddziały geriatryczne lub ograniczają je do minimum, bo geriatria jest w Polsce deficytowa.

„NFZ zdaje się nie dostrzegać, że starszy pacjent ma kilka schorzeń naraz. Wymaga zwiększonej opieki pielęgniarskiej i rehabilitacyjnej, co musi generować określone koszty” – tłumaczył portalowi rynekzdrowia.pl prof. Tomasz Grodzicki, krajowy konsultant w dziedzinie geriatrii. W województwie mazowieckim i w stolicy nie ma ani jednego oddziału geriatrycznego. A w całej Polsce czynnych zawodowo geriatrów jest ok. 120 na ponad 5 mln potencjalnych pacjentów (osób powyżej 65 roku życia). Mamy 20-krotnie niższy wskaźnik liczby lekarzy tej specjalności niż Austria, Wielka Brytania czy Szwecja.

Senior w domu

Z braku lekarzy trudno mówić o profilaktyce czy rehabilitacji, więc nawet gdy rodzic czy dziadek jest jeszcze w miarę sprawny i samodzielny, należy wziąć pod uwagę, że ten stan nie będzie trwał długo. – Warto już wtedy zastanowić się nad przenosinami, tak by mieszkać blisko, co bardzo ułatwi późniejszą codzienną pomoc – mówi socjolog i ekonomista dr Paweł Kubicki z zarządu Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego. – I ważna sprawa: przerobić trochę dom osoby starszej w taki sposób, żeby jak najdłużej mogła tam samodzielnie funkcjonować. Brodzik zamiast wanny, płytki antypoślizgowe, uchwyty przy prysznicu i sedesie. Warto powiesić niżej szafki, by starszy człowiek nie musiał się wspinać po drabinie.

Takie udogodnienia działają, gdy senior cierpi wyłącznie na naturalne dla wieku pogorszenie kondycji. Chory na alzheimera czy osoba z zaawansowaną demencją po prostu nie może mieszkać sama. Rodzina staje wtedy przed dylematem: wziąć do siebie czy umieścić w domu opieki. Zamieszkanie z babcią czy dziadkiem w pierwszej chwili wydaje się najtańszym, najbardziej ludzkim i społecznie akceptowalnym rozwiązaniem. W rzeczywistości może się ono okazać ponad siły opiekuna, ale i niedobre dla seniora. Szczególnie w przypadku osoby w terminalnym stadium choroby nowotworowej. Konieczność nawadniania dożylnego i modyfikowania dawek silnych środków przeciwbólowych oznacza, że albo mamy na stałe w domu lekarza, albo ryzykujemy, że najbliższa nam osoba będzie umierać w cierpieniach.

Zapewnienie starym rodzicom właściwej opieki często oznacza konieczność rezygnacji z pracy zawodowej. Opiekunowi przysługuje świadczenie pielęgnacyjne – 520 zł, co może wystarczyć na pampersy dla podopiecznego, ale już nie zawsze na leki. W listopadzie i grudniu opiekun, który się o to upomni, dostanie 100 zł ekstra w ramach „rządowego programu wspierania osób pobierających świadczenie pielęgnacyjne”. Ale już w styczniu świadczenie wróci do starej wysokości.

Senior z opieką dochodzącą

Jeśli nikt z rodziny nie jest w stanie przekwalifikować się na opiekuna, trzeba znaleźć kogoś do pomocy. Opiekunka na przychodne jest droga: od 25 do 40 zł za godzinę, najwięcej oczywiście w stolicy. Jeżeli senior jest całkowicie niesamodzielny, lepiej rozważyć wynajęcie stałej opieki. To koszt od 1,5 do 3,5 tys. zł miesięcznie w zależności od rodzaju pomocy, jakiej wymaga podopieczny. Agencje proponują też opiekę na tydzień lub dwa, np. na czas wyjazdu osoby zajmującej się pacjentem na co dzień. Koszt: około 150 zł za dobę. Taniej jest w szarej strefie, ale tu ryzykujemy powierzenie bliskiego komuś, kto nie ma żadnych kwalifikacji. Mimo wszystko decydujemy się na to dość często. Eksperci szacują, że na polskim rynku ok. 100 tys. opiekunów pracuje na czarno.

System nieodpłatnych usług opiekuńczych świadczonych w miejscu zamieszkania prawie nie istnieje. Z domowej opieki długoterminowej, organizowanej przez samorządy, korzysta poniżej 100 tys. osób niesamodzielnych. Dzieje się tak dlatego – jak stwierdzili kontrolerzy NIK, sprawdzający pod tym kątem gminy – że obecny system finansowania pomocy społecznej nie motywuje samorządów do świadczenia opieki w domu. Chociaż takie usługi są kilkakrotnie tańsze i społecznie bardziej akceptowalne, samorządom znacznie bardziej się opłaca umieszczenie klienta w placówce, bo tam koszty pobytu ponosi on sam, a resztę uzupełnić musi rodzina. Z podobnych powodów gminy nie tworzą środowiskowych domów samopomocy czy dziennych ośrodków wsparcia.

W tę lukę wchodzą prywatne agencje. Warszawskie Continuum Care oferuje opiekunki na stałe i na godziny oraz planuje otwarcie domu dziennego pobytu w centrum stolicy, gdzie będzie można starszego człowieka zostawić przed pójściem do pracy i odebrać wieczorem, wracając do domu. Cena jeszcze nie jest ustalona.

Senior w pensjonacie

Dla rodziny to często trudna decyzja, ale jeśli nie ma innego wyjścia, musi poszukać dla swojego seniora domu opieki. Do wyboru ma państwowy dom pomocy społecznej lub prywatny pensjonat.

Według oceny Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, w Polsce tylko 0,7 proc. starszych osób (powyżej 60 lat) przebywa w domach opieki. W Europie Zachodniej ten wskaźnik jest dużo wyższy, np. w Norwegii 5 proc., w Szwecji ponad 7 proc. Na miejsce w domu pomocy społecznej czeka w całym kraju około 8 tys. osób. 8 lat temu, zanim rozrósł się prywatny sektor opieki, w kolejce tkwiło prawie 20 tys. chętnych.

DPS są wciąż traktowane jako ostateczność dla mniej zamożnych. Mimo że zostały odremontowane, są czyste, zatrudniają psychologów i spełniają unijne wymogi, i tak nie cieszą się dobrą opinią. Zmorą tych miejsc są alkoholicy i bezdomni, których gminne ośrodki muszą przyjmować. W dodatku dostosowanie do europejskich standardów wpłynęło na ceny. Rosły szybciej niż zarobki, emerytury czy wskaźnik inflacji. W krakowskim domu miesięczny pobyt w pokoju 1-, 2- lub 3-osobowym kosztuje 3,5 tys. zł. Wolnych miejsc nie ma. – Jest tak drogo, bo w zeszłym roku mieliśmy generalny remont, żeby spełnić wymogi standaryzacji – tłumaczy pracownik socjalny. – Od stycznia będzie taniej.

W warszawskim Chemiku miesiąc pobytu wyceniono na prawie 3,6 tys. zł i jest lista oczekujących. Jak długo przyjdzie czekać, nikt nie wie, bo miejsca zwalniają się tylko drogą naturalną. W Kole, w domu prowadzonym przez siostry zakonne, nieco taniej – 2,7 tys. zł. W prywatnym Seniorowie pod Poznaniem – 2,9 tys. zł. I także komplet.

Za zbliżoną kwotę można znaleźć miejsce w domu prywatnym. Pobyt w zadbanym pensjonacie (właściciele starannie unikają określenia dom opieki, bo to się źle kojarzy) kosztuje od 3 do 4 tys. zł miesięcznie. W październiku pałacowe podwoje otworzył przed pierwszymi pensjonariuszami dom Zielone Wzgórze w woj. świętokrzyskim. Odremontowany dwór (w PRL służył za szkołę, potem stał opuszczony), stylowo urządzone 2- i 3-osobowe pokoje z łazienkami, lodówkami, telewizorami i komputerami z dostępem do Internetu. I z systemem całodobowego monitorowania, oczywiście jeśli zgodę wyrazi pensjonariusz i rodzina. Tarasy, salon dla gości. Pięć posiłków dziennie. Cena za miejsce w pokoju 2-osobowym ok. 3 tys. zł, jedynki będą droższe, na razie nie wiadomo o ile.

 

Nic tu nie przypomina domu opieki. Teren ponad 5 ha, las, park podworski ze starodrzewem, staw, tuż obok wielkie jezioro. Jest sad, winnica i nawet boisko. Właściciel Janusz Stępień, lekarz, ordynator Świętokrzyskiego Centrum Chirurgii Naczyń i Angiologii, zdobył na inwestycję dofinansowanie z Unii Europejskiej. Wcześniej jeździł po domach opieki w Polsce i za granicą. – W jednym z dumą pokazali mi szydełkujących starszych panów – lekarz nie kryje oburzenia. – Ja mam dla seniorów inny program: wędkowanie, polowania, łódki, rowery trójkołowe, robienie nalewek i win, grille. Dr Stępień stworzył miejsce dla dobrze sytuowanych, aktywnych i samodzielnych seniorów. – Dom nie jest przystosowany do opieki nad pensjonariuszami w ciężkim stanie – mówi. – Chcemy działać na zasadzie pensjonatu, nie hospicjum. Czyli Zielone Wzgórze nie będzie dla nikogo ostatnim domem.

– Wielu właścicieli domów seniora podpisuje umowy, w których rodzina zobowiązuje się do zabrania pensjonariusza, jeśli jego stan się pogorszy – mówi Grzegorz Wróblewski, zarządzający domem Spokojna Przystań w Baniosze pod Warszawą. – Uważam to za nieuczciwe. Przecież przyjdzie taka chwila, że każdy stanie się leżący. Takich ludzi nie wolno przenosić. W Spokojnej Przystani warunki także komfortowe, ceny podobne (za dwójkę 3,1 tys. zł, za jedynkę 3,5 tys. zł/mies.). Obłożenie jest pełne. Właściciele budują kolejny dom – dla małżeństw w starszym wieku, kombinację mieszkań wspomaganych i pensjonatu.

Senior wspomagany

Mieszkania wspomagane to rozwiązanie pośrednie między domową opieką a domem pomocy. Świetnie się sprawdzają w Europie i USA. U nas powstały nieliczne, najczęściej budowane przez Towarzystwa Budownictwa Społecznego, tak jak dom dla seniorów w Stargardzie Szczecińskim.

22 lokale, na parterze 2-pokojowe, na górze kawalerki – normalne mieszkania na wynajem, jak to w TBS, tylko zaprojektowane pod kątem ludzi starszych – bez barier, z szerokimi drzwiami, windą, świetlicą na parterze. I z całodobowym systemem przywoływania na pilota. Wszystko za 1,2 tys. zł miesięcznego czynszu. Budynek przypomina trochę pawilon w ośrodku wypoczynkowym. Wspólny taras, ogródki oddzielone niskim żywopłotem. Wszyscy się znają, są na ty. Raz w tygodniu przychodzi pielęgniarka, w razie potrzeby przyjeżdża lekarz z najbliższej przychodni. – Na razie tyle nam wystarcza – mówi Krystyna, 72 lata, obaj synowie za granicą. – Nie wiem, co będzie za kilka lat, jeśli nie poumieramy. Zrobi się tu prawdziwy dom starców i taka opieka to pewnie już będzie za mało.

Stargardzki Dom Seniora otrzymał tytuł Budowy Roku 2009. Wycieczki samorządowców z całego kraju zjeżdżały, żeby podpatrzeć, jak powinno wyglądać budownictwo społeczne. – Mieliśmy w planach cztery takie domy, budowane przy współudziale miasta i organizacji pozarządowych, właśnie powinniśmy kończyć trzeci – mówi wiceprezes TBS Jadwiga Dąbrowska. – Ale nie budujemy, bo zlikwidowano Krajowy Fundusz Mieszkaniowy, z którego TBS dostawało preferencyjne kredyty.

Fundusz zlikwidowano w 2009 r. Znowelizowana niedawno ustawa o budownictwie społecznym przewiduje zamiast kredytów granty z budżetu. Eksperci szacują, że ten nowy system zacznie działać nie wcześniej niż za dwa lata i być może wtedy ruszą nowe budowy.

Od kilku lat mogą powstawać rodzinne domy dla seniorów, na wzór rodzinnych domów dziecka. Przyjmują od 2 do 8 pensjonariuszy, mają kontrakty z miejskimi lub gminnymi ośrodkami pomocy społecznej. Warunek – trzeba dysponować dużym domem z kilkoma łazienkami i bez barier architektonicznych. Do tego praca nie jest lekka i – mimo zatrudnienia personelu – właściwie całodobowa. Dlatego niewiele rodzin decyduje się podjąć takie wyzwanie. Ośrodek Pomocy Społecznej na Żoliborzu, najstarszej generacyjnie dzielnicy Warszawy, nie znalazł chętnych.

Senior z bonem

W minionej kadencji grupa robocza ds. opieki długoterminowej, pod przewodnictwem senatora PO Mieczysława Augustyna, przygotowała tzw. zieloną księgę opieki długoterminowej, punktującą wszystkie niedomogi systemu pomocy, a właściwie ujawniającą brak systemu. – Założenia do ustawy o pomocy osobom niesamodzielnym będą gotowe do końca roku – obiecuje senator Augustyn, w poprzedniej kadencji przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. osób starszych. – A przygotowanie projektu powinno zająć nie więcej niż 6 miesięcy.

Rewolucyjną zmianą mają być finansowane z budżetu miesięczne bony na świadczenia pielęgnacyjne w wysokości od 800 zł do 1,2 tys. zł. – Dla osoby o małym i średnim stopniu niesamodzielności powinno wystarczyć – zapewnia senator. – W przypadku opieki nad osobą całkowicie niesamodzielną ta kwota pokryje trzecią część kosztów. (Dziś seniorzy po ukończeniu 75 roku życia otrzymują miesięczny dodatek pielęgnacyjny w wysokości 181 zł).

System bonów pochłonąłby w tej chwili 10–12 mld zł rocznie, bo czeki przysługiwałyby około milionowi Polaków. – Nie będzie dodatkowych obciążeń budżetu – zapewnia senator. – Dziś wydajemy na opiekę długoterminową dla ludzi niesamodzielnych ok. 13 mld zł rocznie, tyle co bogate kraje europejskie. Tylko że wydajemy te miliardy nieefektywnie, bo brakuje zintegrowanego systemu wsparcia.

Koszty systemu rosłyby wraz ze starzeniem się społeczeństwa. W 2030 r. mogłoby to być nawet 25 mld (dla 2,5 mln osób). – W latach 202025 środki budżetowe staną się niewystarczające – przyznaje senator Augustyn. W większości krajów Unii Europejskiej funkcjonuje obowiązkowe ubezpieczenie pielęgnacyjne. Eksperci z zespołu senatora Augustyna planują (w drugiej kolejności) ustawę o obowiązkowej 1-proc. składce, którą płaciliby wszyscy, także rolnicy i emeryci. Być może wcześniej firmy ubezpieczeniowe zaproponują nam dobrowolne ubezpieczenie od niedołęstwa starczego. – Nie ma jeszcze takiego produktu, ale myślę, że pojawi się w najbliższej przyszłości – mówi dr Barbara Więckowska z SGH. – W USA takie ubezpieczenia są od lat 60., w Europie można je wykupić m.in. we Francji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii.

***

Demograficzne prognozy są nieubłagane: w 2035 r. ponad 9,6 mln Polaków będzie po sześćdziesiątce. Dwukrotnie wzrośnie liczba najstarszych obywateli – powyżej 80 roku życia. Według wyliczeń GUS oznacza to, że prawie 27 proc. polskiego społeczeństwa będzie w wieku poprodukcyjnym. Dla dziadków zabraknie nie tylko wnuków, opiekunów, ale i pieniędzy. Chociaż społeczeństwo tak szybko się starzeje, państwo nie jest na to przygotowane ani od strony medycznej, ani społecznej. – Mimo wieloletnich obietnic polityków nie doczekaliśmy się profesjonalnego systemu opieki długoterminowej ani nawet żadnych konkretnych rządowych planów, do kiedy miałby powstać i z czego być finansowany – mówi dr Paweł Kubicki. – A tymczasem staje się to jednym z pierwszoplanowych zadań społecznych.

Jeżeli taki system – koordynujący działania służby zdrowia, opieki społecznej i wspomagający rodziny – nie powstanie, czeka nas w niedalekiej przyszłości społeczny i moralny kryzys.

Polityka 44.2011 (2831) z dnia 26.10.2011; Kraj; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Lekarstwo na starość"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną