Trzy lata temu ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wydał zarządzenie, w którym jasno określił, że poseł nie może zawrzeć umowy o jakąkolwiek współpracę „z współmałżonkiem oraz osobami spokrewnionymi do drugiego stopnia”. Sześciu parlamentarzystów, którzy zaproponowali współpracę członkom swoich rodzin, zapewnia, że nie płacą im ani złotówki. – Komu mam ufać jak nie własnej córce? – pyta retorycznie Jan Tomaszewski, poseł PiS, który do współpracy zatrudnił 23-letnią córkę Małgorzatę, studentkę psychologii na warszawskiej uczelni.
W zeszłej kadencji współpracę rodzinie zaproponowali tylko Gabriela Masłowska z PiS i Tadeusz Ross z PO. W tej kadencji Masłowska zrezygnowała z córki, pozostawiając w roli asystenta męża Jana (rocznik 1950), pracującego na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie. Wyjaśnia, że mąż świetnie zna niemiecki i pomaga jej jedynie przy tłumaczeniach. Z mężem, budowlańcem z zawodu, współpracuje także debiutantka sejmowa Dorota Niedziela z Platformy Obywatelskiej. Marcin Niedziela jest też wiceprzewodniczącym PO w powiecie oświęcimskim. – To nie jest merytoryczna współpraca, ale wielka pomoc organizacyjna: gdy trzeba mi coś przenieść do biura, to mogę na niego liczyć – podkreśla Niedziela. Legitymacja asystenta umożliwia wyrobienie przepustki, pozwalającej poruszać się po wszystkich budynkach przy Wiejskiej i korzystać z sejmowej biblioteki.
Posłanka Brygida Kolenda-Łabuś (PO) zaangażowała dwie córki – Justynę, prowadzącą własną działalność gospodarczą, i Martynę, która studiuje stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Opolskim. Córkę studentkę poprosił też o asystenturę senator Jan Maria Jackowski (PiS). Studiująca historię na Uniwersytecie Warszawskim Joanna Maria Jackowska jest jedną z trzech współpracownic powracającego na salony polityczne senatora. W asyście swojego syna Zbigniewa do Sejmu po kilku latach nieobecności wrócił też Jerzy Borowczak (PO), jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej.
Adam Sawicki z Fundacji Batorego nie widzi żadnych zagrożeń w rodzinnej współpracy parlamentarzystów: – Dopóki te informacje są jawne i asystenci nie dostają za to ani jednej publicznej złotówki, to nie można posłom czynić zarzutu, że przyjmują pomoc od rodziny.