Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zderzenie światów

Żakowski z Dodą o Polsce

Dorota Rabczewska: Kreuję sobie własną rzeczywistość i świetnie się w niej czuję. Reszta mnie nie interesuje. Dorota Rabczewska: Kreuję sobie własną rzeczywistość i świetnie się w niej czuję. Reszta mnie nie interesuje. AKPA
Czyli Jacek Żakowski rozmawia o Polsce z Dorotą Rabczewską Dodą.
W jakim my kraju żyjemy, że z potencjalnej dzieciobójczyni robi się celebrytkę, gwiazdę, pisze się z nią książki, nabija się jej portfel, daje jej się 140 m kw.? - pyta Doda.AKPA W jakim my kraju żyjemy, że z potencjalnej dzieciobójczyni robi się celebrytkę, gwiazdę, pisze się z nią książki, nabija się jej portfel, daje jej się 140 m kw.? - pyta Doda.
Ja z katolikami nie mam żadnego kłopotu. Moja przyjaciółka jest takim katolem, że jakby mogła, toby nosiła kombinezon z moheru. A się dogadujemy - opowiada Doda.AKPA Ja z katolikami nie mam żadnego kłopotu. Moja przyjaciółka jest takim katolem, że jakby mogła, toby nosiła kombinezon z moheru. A się dogadujemy - opowiada Doda.

Jacek Żakowski: – Czyta pani POLITYKĘ?
Doda: – Przykro mi.

Naprawdę pani przykro?
Nie.

Dlaczego pani nie czyta?
Tytuł mnie zniechęca.

A co pani czyta?
Przyjaciel kupił mi w Paryżu taką strasznie grubą książkę, wyznanie esesmana, który opisuje, jak doszedł do tych wszystkich zbrodni, jak się z tym czuje, co teraz uważa. Niesamowite. Czytam z wypiekami.

„Łaskawe”?
Po polsku też to jest?

W Polsce to był bestseller ze dwa lata temu.
Ale niefart.

Bo?
Kręciło mnie, że mam dostęp do czegoś, czego normalnie tu nie ma.

Straszna książka.
Czytał pan?

Odpadłem. Dla mnie za straszna.
Mnie wciągnęła. Zawsze lubiłam się katować książkami. Pamiętniki narkomanów, prostytutek. Przeczytałam połowę w samolocie.

Z Paryża?
Zrobiłam kurs szybkiego czytania.

Angielskiego gdzie się pani tak nauczyła?
Z teledysków Britney Spears :)…

A z prasy co pani czyta?
Ewentualnie jakieś ezoteryczne pisma.

Czary-mary?
To niewiele odbiega od poważnej prasy. A mnie relaksuje. Odkąd jestem sławna, przestałam czytać prasę. Intensywność emocji, których dostarcza mi mój zawód, zmieszana z moją nietypową naturą i dążeniem do wolności ducha, sprawiła, że świadomie odcięłam się od tego bycia „nieoczytanym”; w moim przypadku to luksus. Polityka kompletnie mnie nie interesuje. Nie znam się. Drażni mnie. Omijam szerokim łukiem.

To skąd pani wie, jak świat się kręci?
Świat kręci się wokół mnie. Nie ja wokół świata. Kreuję sobie własną rzeczywistość i świetnie się w niej czuję. Reszta mnie nie interesuje.

Dziś Hiszpanie bardzo dobrze sprzedali roczne obligacje. To panią nie cieszy?
Wspaniale. Może wyremontują hotele. Bo nie powaliły mnie na łopatki w wakacje.

Tylko tyle?
A jak ja mogę na tym inaczej skorzystać?

Nie bała się pani przez ostatnie dni, że Hiszpania padnie, euro się rozpadnie i co będzie ze światem?
Jaja pan sobie robi?

Poważnie, jestem ciekaw.
Poważnie to ja mam to w dupie. Kompletnie. Po co sobie zawracać tym głowę?

Jak się Europa rozpadnie…
A jak się skończy świat? Co za problemy… I tak chcę się wynieść do Kostaryki.

A jak będzie kryzys globalny, benzyna po 12 zł, samoloty przestaną latać, Chińczycy nas wykupią?
To nieuniknione. A samolotów nie cierpię. I w ogóle czekam na jakąś rewolucję.

Nie podoba się pani rzeczywistość?
Dlatego tworzę swoją. Nawet „Wiadomości” codziennie nie oglądam. Do niczego mi nie są takie wiadomości potrzebne.

Skąd pani wie, jak pani nie ogląda?
Jak mówię, że nie cierpię jakiegoś typu mężczyzn, to znaczy, że próbowałam. Koniec. Wystarczy. Z „Wiadomościami” tak samo. Artyści są inni.

Niektórzy chcą rozumieć świat.
Po co?

Ludzie mają takie potrzeby.
I rozumieją?

To się chyba okazuje na końcu.
Lubię robić rzeczy, które mają pozytywny skutek.

Rozumienie może być przyjemne.
Rozumiem świat po swojemu. Nie chcę rozumieć jak wszyscy.

To jaki jest świat?
Ludzkość jest rakiem ziemi. Nie mogę się doczekać, kiedy ziemia się zresetuje i utrze nosa ludzkości.

Pani też wtedy utrze?
Będzie ciężko, bo mam anatomicznie zadarty nos. Słowo człowiek nie brzmi dla mnie dumnie. Wolałabym być kolibrem.

Mały ptaszek, który bez przerwy musi machać skrzydłami. Jak przestaje, to spada.
Wszyscy chcą na maksa uchwycić moment, kiedy nie macha. To mnie kręci. Nie obligacje, śmacje itp. Pozbyłam się Internetu z domu. Coraz mniej oglądam telewizję. Nie lubię czytać prasy. Chcę mieć dom w Kostaryce, otaczać się małpami i zrywać papaję.

Woli pani małpy od fanów?
Fani to ludzie. Niestety. Szanuję, doceniam, ale to jest ulotne. Choć są też i tacy, którzy są ze mną od zawsze. Oni dodają mi siły i wiary, że warto...

A Chińczyków się pani boi?
Dlaczego? To mądrzy ludzie. Zawładną całym światem. Będę miała bliżej do ewentualnej pomocy medycyny niekonwencjonalnej dla mojego kręgosłupa. Ale na razie też mnie to nie interesuje. Chyba nie pogadamy. Musi pan mieć niedosyt.

Dla mnie jest bardzo ciekawe, na co się w pani przypadku zamienia to słynne 156 IQ z Narodowego Testu, czyli mózg, który w zasadzie nie ma ograniczeń.
W jakim sensie?

Dla większości ludzi trudny tekst jest nie do pojęcia. Pani nie ma problemu. Dlaczego osoba o takim potencjale odcina się od rzeczywistości, którą by mogła przeniknąć rozumem.
Bo po co?

Klasyczne wytłumaczenie wynika z piramidy Maslowa. Potrzeba informacyjna ma związek z bezpieczeństwem. Ludzie chcą wiedzieć, czy za rogiem czeka ktoś z łomem. Żeby przetrwać.
Znam przypadki, które mimo ciągłego zainteresowania polityką nie uniknęły zderzenia z łomem i to w bardzo niewyjaśnionych okolicznościach. Wiedza o obligacjach ma mi dać przetrwanie?

Wiele osób ma takie poczucie. A drugie wytłumaczenie jest takie, że ludzie interesują się światem, żeby uciec od własnego życia. Wiedza jest jak narkotyk.
Dla pana wiedza, dla mnie – sztuka. To musi być strasznie załamujące, kiedy pan ciągle o tym wszystkim myśli i zatruwa sobie tym życie. Przecież pan w ogóle nie ma na to wpływu. A zrozumieć też pewnie się nie da. Jak się nie ma wpływu i jak się nie da zrozumieć rzeczywistości, to lepiej zmienić swój stosunek do niej. Ja to zrobiłam.

Myśli pani, że człowiek nie ma wpływu na rzeczywistość?
Co ja mogę?

Pani stoi na scenie. Przed panią tłum rozszalałych fanów z otwartymi duszami. Co pani powie, oni chłoną.
I to wykorzystałam, żeby promować oddawanie szpiku. Reszta mnie nie interesuje.

A szpik interesuje?
Był problem i go rozwiązałam. Koniec. Nie jestem z pana świata i nie mam zamiaru być. Współczuję panu. Te sprawy są toksyczne. A ja jestem odrealniona, wyalienowana. Do końca podstawówki wierzyłam, że ojciec ma skrzela i jest poławiaczem pereł ze starodawnej cywilizacji Indian, a ja mam to po nim. Ale jak się topiłam, to mama mnie ratowała. Jedyna normalna w rodzinie.

Czytałem o pani dobrych uczynkach. Na jedną parafię – 50 tys. Na drugą – 65 tys.
Już bym nie dała. Teraz jestem osobą niewierzącą. Ten kraj mi dopiekł, a Kościół zwłaszcza. Dopieka coraz bardziej. Dążyłam do sławy. Żyłam nią. Teraz każdy paparazzi drażni mnie do granic. Niech pan spojrzy za okno. Już są dwa samochody. Wielkie halo. Doda gada z Żakowskim.

Poza ciężarami sławy, co się tu pani nie podoba?
Słyszał pan, że chcą mi postawić pomnik w Ciechanowie? Jeden rzeźbiarz to wymyślił. W ciągu dwóch dni rozpętała się burza, że strach. Ciechanów się podzielił. Jedni chcą stawiać, najszybciej. Drudzy nigdy.

A pani?
Nie potrzebuję, żeby mi ktoś oddawał cześć. Sama co rano oddaję sobie cześć. I spoko. Ale pomysł jest fajny. Kolorowy, sześciometrowy, z żywicy. Na środku placu – jak Marilyn Monroe w Chicago. Gratka dla fanów. Ale nie pozwolą, bo usłyszeli słowo POMNIK, a wystarczyło nazwać to rzeźbą i już dla zacietrzewionych zazdrośników byłoby do przełknięcia. A tak? Za dużo jak dla mnie.

Chciałaby pani?
Sama mogę postawić sobie pomnik w ogrodzie. Ale chciałabym, żeby Ciechanów miał taką artystyczną ozdobę. Połowa panów spod budki będzie na nią sikała, skini domalują znaczki, dziewczyny dokleją prezerwatywy. Zbezczeszczą w sekundę. Ale będą i tacy, którzy będą przyjeżdżać i oglądać. Trochę jestem rozgoryczona. Na Barbadosie Rihanna ma swoje święto, Justin Biber swoją ulicę i nikt nie widzi nic niestosownego w docenianiu artystów za życia. Cała Polska.

Gdzie indziej jest lepiej?
Nie myślę, gdzie jest lepiej. Myślę, gdzie będzie lepiej dla mnie, bo chciałabym żyć wśród odważnych ludzi łamiących stereotypy. Nic innego mnie nie interesuje.

Naprawdę interesuje panią tylko to, co jest dobre dla pani?
I dla najbliższych.

Ci ludzie, którzy tu chodzą, pani nie obchodzą?
Pan myśli, że my ich obchodzimy?

Ale pani mówiła, że gdyby była wojna, przelałaby pani krew.
Wtedy się nie myśli. Jak myślę, to wiem, że jakbym miała wypadek samochodowy, to ci ludzie zrobiliby mi zdjęcie telefonem i wysłali do gazet. Czy ktokolwiek by mi się odwdzięczył czymś dobrym? Nigdy. Dlatego interesuję się sobą, najbliższymi, rodziną. Sorry. Ile razy ktoś jest dla mnie miły, od razu się zastanawiam, czego ode mnie chce? Nie ma ludzi bezinteresownie życzliwych. Nie wymyśliłam tego z kosmosu, życie mnie tego nauczyło. Dlatego kiedyś powiedziałam, że każdy Polak ma gówno pod nosem.

Teraz ja pani współczuję.
Polacy tak zaszczuli gwiazdy, że faktycznie można nam tylko współczuć.

Pani się pozbawia przyjemności, którą człowiek ma, kiedy się dobrze zachowa i dobrze myśli o ludziach.
Wyciągam wnioski z życia. Taki kraj. Na przykład widzimy problem w kradzieży sukienki ze sklepu, ale nie widzimy problemu w przypadku kradzieży piosenki w Internecie. To przecież moja własność. Od dziecka oswaja się z bezprawnym okradaniem artystów.

Z koncertów też da się wyżyć.
A kto organizuje koncerty? Burmistrzowie i radni. A kto nimi kręci? Księża. Po moim procesie o Biblię każdy ksiądz – chrześcijanin, serce na talerzu – mówi, że za Boga Doda w jego mieście nie zagra. I koniec.

Kościół rządzi rozrywką?
Po akcji z Biblią na 80 koncertów dochodzi do skutku siedem. To mnie przekonuje, że dobrze zrobiłam. Pic na wodę fotomontaż. Agresja i zacietrzewienie pod sutanną. W białych rękawiczkach decydują, czego ludzie mają słuchać i oglądać.

Pamiętam liryczny kawałek z wywiadu, w którym opowiadała pani, jak godzinami może pani siedzieć i patrzeć na Jana Pawła II.
Dalej tak mam. Ale zabili we mnie religijność. Kiedyś połowę piosenek śpiewałam o Bogu i do Boga. Często o tym mówiłam. Teraz nie ma opcji. A Jan Paweł II dalej budzi we mnie takie dobre emocje, że nawet nie umiem ich nazwać.

Nie interesuje panią, dlaczego po takim wspaniałym Janie Pawle II zostali tacy podwładni w powiatach? Są na ten temat ciekawe rzeczy w gazetach.
Czytałam książkę o rodzinie Borgiów. Księża zawsze lubili się dziwnie zabawiać. JPII to fenomen.

Wiele lat był ich szefem. Mianował biskupów.
Jego siła rażenia polegała na tym, że był inny.

To dlaczego pani kochany papież tolerował to, co dla pani jest nie do wytrzymania?
To jest fascynujące pytanie, tak jak fascynujący był on.

W POLITYCE koledzy o tym piszą.
O tym bym poczytała. Ale bez polityki.

To jest polityka.
Mój tata ma przyjaciela, który zawsze był dla mnie synonimem wolności. Mieszkał w leśnej chatce z wilkami, gołębiami i rowerem. Był przeszczęśliwy. Nie była mu potrzebna wiedza o polityce i hiszpańskich obligacjach. Nie potrzebował wszystkich tych złych emocji.

Księży pani rozjuszyła, świadomie kładąc karierę i koncerty w miastach powiatowych na szali deklerykalizacji Polski? Czy nie czytając gazet nie rozumiała pani, gdzie pani żyje?
Czy żadna osoba, która ma inne poglądy niż Kościół katolicki, nie ma prawa normalnie pracować ani liczyć na obiektywny wyrok?

Jak pani pyta, czy rozsądnie jest liczyć, że ujdzie pani na sucho tekst o autorze Biblii, który był „napruty winem” i „palił jakieś zioła”, to mówię, że nierozsądnie. A czy to powinno być bezkarne? Powinno. Gdyby pani czytała gazety, wiedziałaby pani, że w Polsce to jest różnica.
Powinnam czytać, żeby siedzieć cicho?

Żeby wiedzieć, co się stanie, jak się pani odezwie. Dla pani to jest wiedza warta parę milionów rocznie. Za pięć złotych na tydzień mogła ją pani mieć.
I tak bym nie usiedziała cicho, bo wolność słowa jest dla mnie bezcenna. Teraz mogę powtórzyć to samo.

Ale już świadomie.
Po co się martwić na zapas? Jak się rano budzę, myślę tylko, żeby dobrze zjeść, a pan myśli pewnie o Kościele w Polsce i obligacjach w Hiszpanii. Ja mam ucztę, pan ma stres.

Nie ma pani poczucia: „cholera, to jest mój kraj, tak tu być nie może”.
Mam, i dlatego to mówię.

Tylko?
Mam założyć partię? Palikot założył i co to zmieniło? Tyle że jest weselej. Wstawił się za mną w sądzie. I tak mnie skazali. Jedyna nadzieja to losowo trafić na przytomnego sędziego. Co Palikot pomoże? To walka z wiatrakami. Dlatego staram się być kowalem swojego losu. Kościół mi odwołuje koncerty, a ja ciągle mam z czego kupić dom w Kostaryce. Co mam zrobić, jak w tym kraju artysta nie może normalnie funkcjonować.

Zmieniać ten kraj. Wygrać wybory na burmistrza. Zacząć od Ciechanowa.
Jak mi postawią pomnik, to się zastanowię.

Nie postawią. Mogę się założyć.
Dobra. Jak postawią, to pan napisze o nim w POLITYCE.

A jak nie?
To wystartuję w wyborach na burmistrza. Zakład stoi.

Poważnie?
Bez jaj. Jestem honorowa.

Ciekawe kogo w katolickim Ciechanowie wybiorą: Dodę czy proboszcza?
Ja z katolikami nie mam żadnego kłopotu. Moja przyjaciółka jest takim katolem, że jakby mogła, toby nosiła kombinezon z moheru. A się dogadujemy. Chociaż jestem zdiagnozowanym socjopatą i niestabilną emocjonalnie jednostką.

Daje się leczyć.
Ja się nie chcę leczyć. Mnie nie jest źle. Innym jest źle ze mną. To jest ich problem.

Nie obchodzi panią, że pani fani mogliby się uczyć od pani mądrości?
Każdy ma swoją mądrość. Mnie starcza ta, którą mam. Ale nie mówię, że za 10 lat nie będę myślała jak pan.

„Doda znikła w Kostaryce i żyjąc wśród małp zrobiła doktorat z filozofii”.
Dobry pomysł. Mogłabym się wymądrzać.

Nie namawiam. Może pani droga do szczęścia jest lepsza. Tylko co zrobić, żeby wszyscy tu mogli normalnie funkcjonować?
To proste. Muszą rządzić i sądzić jakieś mądre osoby, które nie mają silnych poglądów religijnych. Ateista nigdy by nie pozwał ani nie skazał katolika za jego poglądy.

Tylko Kościół jest winien?
Nie tylko. W jakim my kraju żyjemy, że z potencjalnej dzieciobójczyni robi się celebrytkę, gwiazdę, pisze się z nią książki, nabija się jej portfel, daje jej się 140 m kw.? O co chodzi? Ja daję zły przykład, bo żyję w innym świecie, a dziennikarze dają dobry, robiąc bohaterkę z osoby, która w najlepszym razie pozwoliła swojemu dziecku umrzeć? Naczelna pewnej gazety wydała o tej kobiecie książkę. A powinniście bojkotować.

Oni też myślą tylko o sobie. Żeby sprzedać i żeby zarobić.
Ale to wy operujecie mózgami Polaków.

Wy, artyści, też.
Ja nawołuję do niekupowania tych rzeczy, a zwłaszcza tej książki. Nikt nie powinien jej wydać ani napisać. Co ta naczelna musiała mieć w głowie, kiedy to pisała? Jak teraz każdy artysta powinien reagować, kiedy zadzwonią z tej gazety? Wie pan, co się dzieje, kiedy jakiś artysta przeżywa tragedię? Dzwoni taka naczelna i mówi: „Ty się nie martw. Zrobimy piękną sesję. Ty się pięknie obronisz. Pokażesz ludziom prawdę. Wszyscy będą po twojej stronie”. Pieprzenie o Szopenie. Gwiazda idzie w depresji do gazety i wychodzi na idiotkę, sprzedając prywatność. Staje się pośmiewiskiem. Już widzę, jak jedna zakopuje dzieciaka, a druga do niej dzwoni i mówi: „Napiszmy o tym książkę, zróbmy deal, zaróbmy”.

Znowu się pani pakuje w kłopoty.
Ja?

Z ową naczelną będzie kłopot.
I?

Po co to pani?
Nie boję się mówić tego, co setki ludzi myślą. Dwa lata nie będę na okładce jej gazety. To będę w innej. I co? Na takie rzeczy nie można się godzić.

Może jednak coś poza panią jest dla pani ważne? Z Kościołem zadarła pani z głupoty, ale teraz dobrze pani wie, co się stanie.
Trudno.

A na Manifę nie chciała pani chodzić?
Co to?

Nie słyszała pani?
W życiu.

8 marca kobiety demonstrują przeciw dyskryminacji i ograniczaniu ich praw.
Super. Jaki tam jest problem?

Na przykład zakaz aborcji.
Serio? W Polsce jest zakaz aborcji?

Nie słyszała pani?
Jakoś to do mnie nie doszło. Przecież każdy robi, co chce. A jaka jest kara?

Więzienie.
Żenada. Nigdy o tym nie słyszałam.

Jakby pani słyszała, poszłaby pani na Manifę?
Już robię w tej sprawie wirtualną manifę. Od czego zależy, żeby to się zmieniło?

Od ludzi, od posłów.
Przecież posłowie sami nieraz robią aborcje.

Ale w Sejmie są przeciw.
Przeciw sobie? Po co?

Żeby nie podpaść księżom.
Tragedia. To tylko takimi Manifami da się ten kraj zmienić? Ktoś tych bab w ogóle posłucha?

Z roku na rok bardziej. Palikot już się księży nie boi.
Ale on co sezon ma inne zdanie. A to jest gruba sprawa. W takiej sprawie to ja mogę iść nawet na Manifę. Żenada, że nie wiedziałam. Bobym poszła. Chociaż byłam w Stanach. W tym roku by się nie dało.

A w przyszłym?
Już się zapisałam. Cholera, ale historia.

Jest więcej takich historii, o których można przeczytać w gazetach. Na przykład, jak przed koncertem złapią dzieciaka z jointem, mogą go wsadzić do więzienia.
Do więzienia? Ja nie jestem za narkotykami. Ale za więzieniem też nie. To też się na Manifie załatwia?

Na marszach wolnych konopi.
Wolne konopie to dla mnie za dużo.

Jednak powoli wciąga się pani w te sprawy?
Wkurza mnie to. Co za kraj! Człowiek nie wie, gdzie żyje.

Jakby czytał, toby trochę wiedział.
Myśli pan, że będzie mi lepiej od tego, co mi pan powiedział?

Będzie?
Nie sądzę. 8 marca, śnieg z deszczem, 2 stopnie, ponuro, a ja na Manifie. Śnię czy zwariowałam?

Już widzę, jak w tym śniegu z deszczem Doda na platformie śpiewa hymn wyzwolenia kobiet.
Ale się w kanał wpuściłam. Sam pan widzi, że lepiej nie wiedzieć.

rozmawiał Jacek Żakowski

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Rozmowy Żakowskiego; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Zderzenie światów"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną