Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dwie twarze

Mecz otwarcia Polska-Grecja: 1:1

Po meczu otwarcia wiadomo, że wysnuwanie prognoz odnośnie wyniku na podstawie przełomowych wydarzeń na boisku to ryzykowne zajęcie, a gospodarzom wielkich turniejów faktycznie pomagają ściany.

Trener Franciszek Smuda wszedł na konferencję prasową z posępną miną, na pytania odpowiadał chaotycznie. Widać było, że myślami jest gdzie indziej. Jego mentalnej nieobecności trudno się zresztą dziwić. Bo jak tu się cieszyć z punktu w meczu, który po pierwszej połowie wydawał się do wygrania? Ale też nie ma co załamywać rąk nad stratami, skoro mogło być jeszcze gorzej, gdyby Przemysław Tytoń nie obronił rzutu karnego. Jak osądzać Wojciecha Szczęsnego – osłabił drużynę i spowodował karnego, ale gdyby nie jego faul, Grecy zdobyliby drugą bramkę. Cieszyć się z tego, że Robert Lewandowski jest napastnikiem, któremu obrzydzać życie musi dwóch obrońców, a chwilami to i tak za mało? Czy może martwić niepewną defensywą albo rozgrywaniem akcji na coraz wolniejszych obrotach, w miarę upływu czasu?  

O jednoznaczne oceny tym trudniej, że trafił się reprezentacji egzaminator niespecjalnie wymagający, zwłaszcza w pierwszej połowie. Grecy byli ospali, nonszalanccy, nie mieli pomysłu na rozegranie piłki w ataku – niczym polska reprezentacja na poprzednich turniejach. Mimo to Polacy nie potrafili pozbawić rywali złudzeń i jest to dla sumienia piłkarzy Smudy grzech ciężki, tym bardziej, ze okazje były, a sędzia wykazał się pryncypialnością nieprzystająca do okoliczności – czerwona kartka dla Sokratisa Papastathopoulosa była grubo na wyrost.

Ile by z reprezentacji nie płynęło zapewnień o jedności i wierze piłkarzy we własne siły, taką pewność zyskać można tylko na boisku, a trudno o lepszą okazję niż mecz otwarcia EURO z rywalem, którego nie trzeba się bać. W tym sensie szkoda niewykorzystanej szansy, zwłaszcza, że kolejne spotkania łatwe nie będą. Rosjanie grają z rozmachem, który robi wrażenie. Przed Czechami już tylko mecze o wszystko.

Ci, których reprezentacja rozdrażniła wypuszczeniem szansy z rąk powinni jednak dalej oglądać jej mecze, choćby dla cieszenia się urokiem nieprzewidywalności. Do poziomu meczu otwarcia można chwilami mieć zastrzeżenia, ale jeśli chodzi o emocje – nie brakowało niczego, poza szczęśliwym zakończeniem. Z Rosjanami raczej będziemy mieli pod górę. Na szczęście w futbolu słowo „raczej” ma wielką moc.

 

 

 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną