Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Generał broni

Były szef wojsk lądowych wiceszefem MON

Emerytowany generał Waldemar Skrzypczak został wiceministrem obrony narodowej odpowiedzialnym za zakupy dla armii. Powierzenie tej funkcji osobie, która zaledwie trzy lata temu zaatakowała zwierzchników za braki w sprzęcie, to znak skali problemów w tym obszarze.

- Miałem poczucie wstydu, że nie daliśmy żołnierzom potrzebnego sprzętu. To my generałowie, jesteśmy odpowiedzialni za to, czy żołnierze mają wyposażenie potrzebne na wojnę. My prosimy o broń, ale wszystko tonie w procedurach biurokratycznych. Decydują urzędnicy wojskowi, którzy front widzieli w filmie „9 kompania” – mówił w sierpniu 2009 r. Skrzypczak, który za te i podobne słowa ostatecznie pożegnał się ze stanowiskiem dowódcy wojsk lądowych. Teraz sam będzie odpowiedzialny nie tylko za zakupy, ale również procedury, które tak krytykował.

Minister Tomasz Siemoniak bardzo zabiegał o obsadzenie tego stanowiska właśnie Skrzypczakiem. Potrzebował kogoś, kto wie jak wyposażona powinna być nowoczesna armia. A jednocześnie nie da się zwodzić własnym podwładnym i kontrahentom. Łatwo nie będzie, bo przez te trzy lata za dużo się nie zmieniło. Polska armia nadal kupuje sprzęt za długo. Niektóre przetargi, jak ten na samolot szkoleniowy, ciągną się latami. A później i tak są odwoływane w ostatniej chwili, bo całkowicie zmienia się koncepcja. O ile można mówić o jakiejś koncepcji, skoro korwetę budowaliśmy 10 lat. A później uznaliśmy, że żadnych korwet nie potrzebujemy. Co oprócz decydentów, zmieniło się przez te 10 lat, żeby dokonywać tak radykalnych zmian?

Żołnierzy już dawno przestało dziwić, że można kupić nowe karabiny snajperskie do strzelań na odległość powyżej kilometra, ale nie dokupuje się do nich odpowiednich kalkulatorów balistycznych. Albo każe się strzelać z amunicji, która nie gwarantuje powtarzalności parametrów. Podobno jest tańsza. Ale tylko podobno. Zdarza się, że w ramach programu modernizacji armii kupuje się sprzęt z lat 70. A zakupy w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej ciągną się półtora roku. Wbrew sugestiom specjalistów wojskowi ciągle nie zdecydowali jaki samochód ciężarowy ma zastąpić wysłużone stary. W efekcie kolejne ciężarówki kupowane są z przypadku i po znacznie wyższych cenach, niż przy zakupach hurtowych. Nie wspominając o skali problemów z naprawianiem wozów od różnych producentów.

Wojsko na sam sprzęt wydaje prawie 5 miliardów zł rocznie. Z czego coraz więcej pieniędzy trafia do zagranicznych producentów. Wszystko to trzeba zmienić. Jednemu Skrzypczakowie się nie uda. W tandemie z ministrem Siemoniakiem są pewne szanse. Po owocach ich poznamy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną