Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prokuratura reformowana bez końca?

Co zrobi Jarosław Gowin?

Prokuraturze grozi upolitycznienie – woła na alarm opozycja zainspirowana kolejnymi doniesieniami medialnymi, o tym jaki kształt może przybrać przygotowywana przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelizacja ustawy o prokuraturze.

Tym razem powodem niepokoju stał się zamiar takiego zapisania w projekcie sposobu wyboru zastępców prokuratora generalnego, który sprawiłby, że dotychczasowi zastępcy zostaną odwołani ,a w ciągu dwóch miesięcy mieliby pojawić się nowi, wskazywani przez prokuratora generalnego i powoływani przez prezydenta. Mieliby oni być dodatkowo opiniowani (wskazywani?) przez nowe gremium o nazwie Zgromadzenie Ogólne Prokuratorów Prokuratury Krajowej. Propozycja poważna czy kolejny absurdalny dziwoląg? Bo po co nowe gremium, skoro istnieje ustawowo umocowana Krajowa Rada Prokuratury?

Dopóki nie poznamy pełnego projektu zmian trudno cokolwiek przesądzać. Ta nowelizacja rodzi się od pewnego czasu, zmienia się, pojawiają się przecieki dotyczące różnych fragmentów projektu, mające głównie charakter sensacyjny i mające być dodatkowo przykładem, że rząd (PO?) rzucają się na prokuraturę, aby pozbawić ją świeżo nabytej i bardzo słabo utrwalonej niezależności.

Czy pomysł powoływania nowych zastępców prokuratora Andrzeja Seremeta byłby słuszny, czy też grozi jakimś wielkim upolitycznieniem?  Wydaje się, że jest to kwestia drugorzędna, zwłaszcza, że obecni zastępcy pochodzą z targu czysto politycznego. Andrzej Seremet dogadał się z prezydent Lechem Kaczyńskim w kwestiach personalnych i zapewne ten układ miał też wpływ na to, że dostał powołanie na stanowisko prokuratora generalnego.

Czy musiał się dogadywać? Być może nie, bowiem wiadomym było, że ówczesny prezydent nigdy nie powołałby kontrkandydata Seremeta Edwarda Zalewskiego, któremu przypięto łatkę „człowieka Platformy”. Mógł się więc politycznie nie układać, ale się ułożył. Być może rzeczywiście liczył, że jak weźmie trochę tych związanych z PiS, a zwłaszcza z ówczesnym prezydentem  i trochę mniej politycznie aktywnych to tę wewnętrznie rozdartą prokuraturę sklei. Różne mogły być jego ówczesne motywacje, ale coś w rodzaju grzechu pierworodnego pozostało.

Generalnie bowiem ten sposób wyboru zastępców - że to prezydent ich powołuje w naszej rozgrzanej politycznymi emocjami rzeczywistości - od razu upolitycznia stanowisko prokuratora generalnego i skazuje go na układanie się. Ale trudno znaleźć inne rozsądne rozwiązanie. Kto miałby zastępców powoływać – premier? Toż od razu rodzi się jeszcze gorsza awantura.

Rzecz bowiem, jak to zwykle bywa, w dużej mierze leży w kulturze politycznej, obyczaju i w ludzkich charakterach. Są odporni na naciski polityczne czy nie? Dotychczas z tą odpornością było słabo, teraz jest trochę lepiej ale do normalności jeszcze bardzo daleko. Bo nawet jeśli mało jest decyzji wyraźnie politycznie motywowanych, to w wielu sprawach decyzji brak i widać że z politycznej obawy. Nie jest dobrze zmieniać ustawę po to, by kogoś pozbawić stanowiska. Dotychczas było to specjalnością PiS i nie bardzo wiadomo dlaczego minister Gowin po taką metodę miałby sięgać.

Jeśli bardzo krytycznie ocenia pracę prokuratury, a nie ukrywa, ze tak ją ocenia,  może rekomendować premierowi nieprzyjęcie sprawozdania i tym samym uruchomić procedurę odwołania samego prokuratora generalnego. Tego minister nie chce, słusznie uważając, że zmiana pierwszego niezależnego prokuratora generalnego byłaby bardzo złym sygnałem. Czy nową pułapką ma być nowelizacja przeprowadzana zresztą, paradoksalnie, pod hasłem wzmocnienia pozycji prokuratora generalnego?

Oczywiście dyskusje o personaliach zawsze są najbardziej emocjonujące, ale są jednak kwestie o wiele ważniejsze. Na „założeniach” nowelizacji (taki dokument przedstawia się rządowi do dyskusji przed napisaniem konkretnego projektu) Krajowa Rada Prokuratury nie zostawała suchej nitki uznając, że to zamach na niezależność prokuratury. Wezwała do zaniechania prac idących w tym kierunku. W założeniach nie zapisano zresztą nic o odwoływaniu zastępców, pisano natomiast o realizowaniu polityki karnej rządu, większej kontroli sejmowej, na przykład poprzez debatę nad rożnym sprawozdaniem prokuratora generalnego.

Część propozycji była słuszna część dyskusyjna, były kwestie mocno kontrowersyjne jak choćby owe wytyczne w sprawie polityki karnej rządu. Widać jednak, że pomysły ciągle się zmieniają i być może będą się zmieniać nadal.

Niedawno u prezydenta odbyła się dyskusja na temat prokuratury z udziałem polityków i ekspertów, gdzie przedstawiano różne model funkcjonowania prokuratury. Czy coś z tego urodzi, czy była to tylko jeszcze jedna debata bez konkluzji? Nie wiadomo. Bo w ogóle mimo istnienia założeń nowelizacji, debat w mediach kto kogo chce odwołać i dlaczego, krytyce opozycji triumfującej, że Platforma już wie, że nie należało rozdzielać funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego trudno nie odnieść wrażenia, że ta ważna nowelizacja rodzi się w chaosie i bez jasnej wizji miejsca i roli prokuratura.

Mieliście za dużo niezależności więc trzeba coś zrobić, aby nie wyrosła jeszcze jedna bardzo silna prokuratorska korporacja, takie państwo w państwie, niebezpieczne, bo wyposażone w wyjątkowo silne narzędzia represyjne i możliwości manipulacji politycznych. Ale co zrobić, by nie spotkać się z zarzutem godzenia w niezależność? Gdzie ma się kończyć wpływ władzy wykonawczej? Jakie mają być relacje z władzą ustawodawczą? Czym w istocie jest prokuratorska niezależność? Pytania niby oczywiste, a jednak ciągle są kłopoty z poważnym i kompleksowymi odpowiedziami.  I nie będzie ich nawet jeśli ustawowo powoła się do życia jeszcze kolejne zgromadzenie prokuratorów, zmieni zastępców, czy nawet samego prokuratora generalnego.

Na początek wypadałoby więc publicznie ocenić dotychczasowe działanie nowej prokuratury. Nie widać powodów, by publicznie nie ocenić także pracy zastępców prokuratora generalnego i zastanowić się, jakie płyną z tego wszystkiego wnioski i uporządkować  pomysły pojawiające się choćby przy okazji dyskusji u prezydenta. Najgorsze jest czołganie się od jednej nieprzemyślanej nowelizacji do następnej, co niestety jest praktyką naszego sposobu stanowienia prawa.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną