W tej batalii Polska odegrała, ku zaskoczeniu wszystkich, kluczową rolę. Gdy wydawało się, że negocjacje dobiegły końca i pozostało już tylko złożenie podpisów na dokumencie, a następnie jego ratyfikacja, na ulice polskich miast pod koniec stycznia wyszły dziesiątki tysięcy demonstrantów wołając „Stop ACTA!”. Ich energia zmiękczyła poglądy premiera Donalda Tuska. Choć umowę podpisał, dołączył do protestujących. W Europie pod petycją przeciwko ACTA zebrano blisko trzy miliony podpisów.
Happy end? Bogdan Zdrojewski, szef resortu kultury odpowiedzialnego za polskie negocjacje w sprawie ACTA, ma inne zdanie, twierdząc, że europarlament wylał dziecko z kąpielą. Bo ochrona własności intelektualnej i praw autorskich to konieczność, a jej warunkiem jest ścisła międzynarodowa współpraca przeciwko rozszerzającemu się piractwu. To prawda i niewielu przeciwników ACTA kwestionowało tę konieczność. Tyle tylko, że wspomniana przez ministra woda w kąpieli była bardzo mętna. Negocjacje porozumienia od samego początku utajniono, dopiero przecieki z treści dokumentu zmusiły do jego ujawnienia. Mieszkańcy Europy skutecznie przeciwko takiej metodzie zaprotestowali.
Teraz czas na dyskusję, jak skutecznie chronić dysponentów własności intelektualnej i twórców, by mogli czerpać wynagrodzenie ze swej pracy, nie doprowadzając jednak do sytuacji, kiedy potencjalnie każdy użytkownik Internetu staje się podejrzanym o piractwo. Dyskusja nie będzie łatwa, bo od rozpoczęcia prac nad ACTA w połowie ubiegłej dekady radykalnie zmienił się układ sił.
Symbolicznie rzecz ujmując, Krzemowa Dolina odkryła, że nie zawsze ma ten sam interes co Hollywood. A interes internautów nie zawsze jest tożsamy z interesem wielkich i mniejszych firm internetowych, zarabiających na handlu cudzą własnością. Co dalej? Formalnie umowa ACTA może być przyjęta przez innych sygnatariuszy, z pominięciem Unii Europejskiej. Komisja Europejska zapowiada jednak, że wróci do tematu po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który ma rozpatrzyć, czy ACTA odpowiada w ogóle prawu unijnemu. Na pewno jednak nie będzie to powrót do dokumentu w pierwotnej wersji.