Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Stało się

Waldemar Fornalik trenerem reprezentacji

Po raz pierwszy w najnowszej historii piłkarskiej reprezentacji Polski jej selekcjonerem został ktoś, kto nie osiągnął większych sukcesów w swym fachu.

Franciszek Smuda – trzy tytuły mistrza Polski (dwa z Widzewem Łódź, jeden z Wisłą Kraków), awans do Ligi Mistrzów (z Widzewem), sukcesy z Lechem w Pucharze UEFA.

Leo Beenhakker – trzy tytuły mistrza Holandii (dwa z Ajaksem Amsterdam, jeden z Feyenoordem Rotterdam), trzy tytuły mistrza Hiszpanii (z Realem Madryd), praca z reprezentacją Holandii i historyczny awans do mistrzostw świata z drużyną Trynidadu i Tobago.

Paweł Janas – dwa tytuły mistrza Polski (z Legią Warszawa), historyczny, bo pierwszy awans polskiej drużyny do Ligi Mistrzów (z Legią Warszawa), z którą dotarł aż do ćwierćfinału tych rozgrywek. Do tego były znakomity obrońca reprezentacji, brązowy medalista mistrzostw świata w Hiszpanii.

Zbigniew Boniek – wiadomo.

Jerzy Engel – tytuł mistrza Polski z Polonią Warszawa (w duecie z Dariuszem Wdowczykiem)

Janusz Wójcik – srebrny medal olimpijski z reprezentacją Polski na igrzyskach w Barcelonie (1992).

Poprzedni selekcjonerzy, którzy obejmowali polską jedenastkę po 1989 roku też mieli lepszy dorobek od Fornalika. Ich następca sukcesy odnosił jedynie w prowincjonalnym Ruchu Chorzów. W 1989 roku jako zawodnik zdobył z tą drużyną mistrzostwo Polski. W ostatnim sezonie - jako trener – został wicemistrzem kraju. To ewenement na skalę europejską, jeśli nie światową.

Na tak odpowiedzialne stanowisko federacje piłkarskie z ambicjami mianują albo trenera z tak zwanym nazwiskiem, albo - jeśli decydują się na szkoleniowca niedoświadczonego - z dużymi sukcesami w karierze zawodniczej (tak było ze słynnym Holendrem Marco Van Bastenem). 

Trudno uznać za atut fakt, że Waldemar Fornalik nigdy nie pracował pod presją, jaka właściwie na każdym kroku towarzyszy selekcjonerowi.

Reklama