Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Lud nie taki ciemny

Polski Machiavelli: Żakowski polemizuje z Krasowskim

„Polska prawica tworząc i propagując wizje złego świata, skłania ludzi, by czynili go gorszym”. „Polska prawica tworząc i propagując wizje złego świata, skłania ludzi, by czynili go gorszym”. East News, Corbis / Polityka
Robert Krasowski napisał esej intrygujący i kompletnie niesłuszny. Najpierw fałszywie zrównał polityczną brutalność Tuska oraz Kaczyńskiego. Potem, idąc tropem Machiavellego, usprawiedliwił obu wymaganiami krwiożerczego demosu, czyli ludu. A na koniec wyjaśnił, że to demokracja miesza prostym ludziom w głowie, i uniewinnił też demos. Czyli znów nie ma winnych. Polacy, nic się nie stało!
„Polska prawica humanistycznym pesymizmem zaraziła się nie tylko od Machiavellego, ale też od Carla Schmitta, Miltona Friedmana, Romana Dmowskiego”.East News, Corbis/Polityka „Polska prawica humanistycznym pesymizmem zaraziła się nie tylko od Machiavellego, ale też od Carla Schmitta, Miltona Friedmana, Romana Dmowskiego”.

Skoro jednak demokracja stacza się z natury, to warto zapytać, dlaczego jakiś okrutny Kaczor i perfidny Donald nie zdominowali polityki w Norwegii, Niemczech, Szwajcarii, Ameryce, Francji etc.?

Na temat niskich pobudek i pokus, którym politycy od wieków ulegają, moglibyśmy z Krasowskim (oraz Machiavellim) marudzić bez końca. I na ogół byśmy się pewnie zgadzali. Ale dużo ciekawsza wydaje mi się rozmowa o relacjach między działaniem (na przykład politycznym) a objaśnianiem świata. Choćby między zbrodniami Borgiów i borgiopodobnych a wizją polityki, jaką maluje Machiavelli. Albo między brutalizacją polskiej polityki a objaśnieniami proponowanymi przez prawicowych autorów, takich jak Krasowski.

Podstawowy błąd Krasowskiego polega, jak sądzę, na tym, że nazbyt uprościł opis mechanizmu określającego standard polityki. W jego analizie polityka to efekt prostej jak kij reakcji popytu i podaży. Lud chce – polityk dostarcza. Lud jest brutalny i zły, więc skuteczny polityk musi być taki sam.

Spierałbym się, czy lud rzeczywiście jest tak zły, jak uważa Krasowski. Elitarne narracje o złym ludzie (leniwym, bezmyślnym i bezlitosnym demosie) są tyle warte, co ludowe narracje o złych (złodziejskich, krwiopijczych, zdradzieckich) elitach. Warto natomiast zapytać, czy rzeczywiście polityczny przekaz idzie w jedną stronę.

Krasowski zakłada, że lud jest ciemny i zły, ale jednocześnie wierzy, że ten lud wie, jakiej polityki chce. To się nie trzyma kupy. Lud chodzi do pracy, wychowuje dzieci, robi zakupy, bawi się. Średnio co drugi Polak głosuje, gazety czyta co dziesiąty, informacyjne kanały tematyczne ogląda co trzydziesty. Ilu ma kompetencje, czas i ochotę, by rozważać, jaka demokracja i polityka jest dobra? Zdecydowana większość przyjmuje na wiarę to, co jej mówią politycy (i inne osoby, którymi zajmiemy się później).

Skąd więc bierze się po stronie ludu popyt na brutalność, chamstwo, histerie polityków? Od polityków (i tych innych osób)! Zwłaszcza w młodych demokracjach to głównie oni opowiadają ludowi politykę. Jak ją opowiadają – tak lud ją sobie wyobraża. Kiedy Bronisław Geremek opowiadał ją jako wzniosłą sztukę budowania wspólnot ponad różnicami i prowadzenia tych wspólnot ku lepszemu życiu, duża część demosu tak politykę widziała. Kiedy Kaczyńscy, Tymiński, Wałęsa zaczęli opisywać politykę jako wielkie oszustwo i złodziejstwo, to duża część demosu dała się nastraszyć i przestała wierzyć w powszechną wspólnotę. To sprawiło, że polska polityka przypomina coraz mniej niemiecką, a bardziej ukraińską.

Przyczyną wyborczych porażek wspomnianych przez Krasowskiego ojców III RP, Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego, nie mogła być sprzeczność ich stylu uprawiania polityki z jakimiś uniwersalnymi prawami degenerowania się demokracji, które Krasowski odkrył w dziełach Machiavellego. Elegancka, merytoryczna, oparta na współpracy, kompetencji i szacunku dla przeciwnika polityka, jaką uprawiali Geremek i Mazowiecki, a która w Polsce została zabita, wciąż doskonale radzi sobie w Niemczech, Skandynawii, Francji, Szwajcarii. Broni się w Wielkiej Brytanii, Ameryce, Australii, Nowej Zelandii. Dominuje też w części krajów postautorytarnych, jak Hiszpania i Grecja... Czyli gdzie indziej można. A u nas nie można. I w Rosji nie można. Na Ukrainie jeszcze bardziej nie można.

Wbrew temu, co twierdzi Krasowski, żadne fatum nad demokracją nie wisi. W każdym kraju demokracja jest inaczej rozumiana i praktykowana. Na ogół mówimy, że różnica wynika z kultury. OK. Ale kultura nie miota oszczerstw i insynuacji, kultura nie wprowadza do polityki języka pogardy i nienawiści. To robią konkretni ludzie. Znamy ich z imienia i nazwiska. Robią to, bo mają w tym interes. Lud ich o to nie błagał. Chcieli zdobyć władzę – w czym nie ma nic złego – a nie umieli jej zdobyć uczciwie. Więc zaczęli walczyć nieuczciwie. Niektórzy ze zmiennym skutkiem robią to od ponad 20 lat. A konkretnie od wojny na górze.

Czy to demos zmyślił czarną legendę Magdalenki, gdzie część solidaruchów miała dogadać się z częścią komuchów, żeby rozkraść Polskę? Lud nawet o istnieniu Magdalenki nie słyszał, póki jej czarna legenda nie została wyprodukowana i puszczona w obieg. Demos dał się okłamać. To prawda. Ale nie z niskich pobudek, z których był okłamywany. Dał się okłamać, bo gubił się w chaosie transformacji, a bardzo wielu liczących na kawałek władzy kieszonkowych oszustów wzięło udział w tym kłamstwie. W odróżnieniu od kłamców i oszczerców lud nie był krwiożerczy. Może był tylko naiwny w swojej woli ratowania Polski przed rozkradzeniem.

A czy to demos wymyślił manię lustracyjną? Nie, to ci sami obsesjonaci władzy, którzy bez oszczerstw i pomówień nie umieli pokonać przeciwników. Demos nawet nie wiedział, kim jest Wiesław Chrzanowski, kiedy spadły na niego oszczerstwa tych, którym stanął na drodze do władzy. I czy to demos wymyślił Klub Krakowskiego Przedmieścia, czerwoną pajęczynę, Listę Wildsteina, Układ, mgłę, hel, trotyl oraz wszystkie inne polityczne kłamstwa i oszczerstwa, za pomocą których jest od 20 lat wyprowadzany w pole?

Jestem zakłopotany, pisząc to w odpowiedzi na tekst Roberta Krasowskiego. Bo – jako były wicenaczelny „Faktu” i naczelny „Dziennika” – ma on poważny udział w brutalizowaniu polskiej polityki, którego korzeni (i usprawiedliwienia) szuka teraz w myśli Machiavellego i w naturze demosu. Wiele osób dobrze jeszcze pamięta, jak „Dziennik” Krasowskiego lustrował, piętnował, ujawniał, obnażał itp. Demos nie kazał Krasowskiemu tego robić, a on nie wyjaśnił, co nim powodowało.

Zabiegani ludzie, których łatwo politycznie oszukać, są wszędzie. Cyniczni politycy, którzy się przed niczym nie cofną, są wszędzie. Wariaci głoszący odleciane teorie też. Ale w krajach, gdzie polityka jest zdrowsza, zwykłych ludzi chroni przed nimi poducha establishmentu, złożona m.in. z solidnych profesjonalistów. Nasz problem polega na tym, że tam, gdzie Niemcy, Szwedzi, Anglicy mają grubą warstwę izolacyjną trzymającą farmazony tam, gdzie jest ich miejsce, my mamy spryciarzy, którzy żyją z tego, że wymyślają albo transmitują najgorsze głupoty i porażają nimi społeczeństwo. Jako politycy, samorządowcy, celebryci, wydawcy i dziennikarze.

To nie żaden obiektywny proces spowodował porażkę poważnej polityki w Polsce, ale ta wataha, od której Krasowski się niedawno szczęśliwie odłączył, choć jego esej świadczy, że intelektualnej pępowiny nie odciął. Bo żaden Machiavelli nie ma tu nic do rzeczy. Albo nawet gorzej. Jest ryzyko, że jeśli się pojawia, to po to, by znieść odpowiedzialność. „Nie obwiniajcie nas. My wykonujemy wyroki historii. Machiavelli kazał. Jeśli nie my, zrobi to kto inny”.

Przepraszam. Nie kupuję. Nie kupuję zdziczenia ani brutalizacji jako naturalnych, a zatem nieuchronnych, procesów politycznych. Mając w kościach komunizm i neoliberalizm, nie dam się nabrać na żaden determinizm.

Tu ostatecznie doszliśmy do kwestii objaśniania. Marksiści, jak wiadomo, uwierzyli, że filozofowie zamiast objaśniać świat powinni go zmieniać na lepsze. Czyli przystąpić do działania. W epoce kultury masowej zmagamy się z podobnym problemem. I może nie mniej groźnym. Z objaśnieniami, które uwodząc i oszukując ludzi, zmieniają rzeczywistość na gorsze. Polska prawica ma tu doświadczenie szczególne. Tworząc i propagując wizje złego świata, skłania ludzi, by czynili go gorszym. I jej się to fantastycznie udaje. Nie będę się upierał, że wszyscy ludzie są dobrzy, a polityka ma naturę sielanki. Ale jak źli są ludzie i jak brudna jest polityka, zależy w dużym stopniu od tego, jakie objaśnienia świata, polityki i ludzkiej natury są dostępne i nagłaśniane w jakimś kulturowym obszarze. Kto wierzy, że świat jest zły, ten częściej się źle zachowuje i łatwiej usprawiedliwia złe zachowania innych. Jest to wystarczający powód, by raczej ryzykować pascalowski zakład, że świat jest trochę lepszy niż w rzeczywistości, niż narażać się na niebezpieczeństwo, że naszym czarnowidztwem sprawimy, iż stanie się gorszy. Polska prawica wybrała odwrotny zakład. Humanistycznym pesymizmem zaraziła się nie tylko od Machiavellego, ale też od Carla Schmitta, Miltona Friedmana, Romana Dmowskiego. I od lat zaraża nim innych.

Pesymistyczna niby-racjonalność prawicy, której wyrazem jest tekst Krasowskiego, formalnie tylko tłumaczy rzeczywistość. Faktycznie jednak pod intelektualnym pozorem rozgrzesza polityczną nieprawość. Niby więc tylko opisuje zło, ale w rzeczywistości je afirmuje i tworzy.

Tekst Roberta Krasowskiego ukazał się w POLITYCE 46.

Polityka 48.2012 (2885) z dnia 28.11.2012; Polityka; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Lud nie taki ciemny"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną