Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kiedyś oddam czerwone spodnie

Owsiak: Trzeba przełknąć komentarze prawicy i robić swoje

Dziś 25. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dziś 25. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tomasz Stanczak / Agencja Gazeta
Przypominamy wywiad Jacka Żakowskiego z założycielem WOŚP, Jurkiem Owsiakiem.

Dziś 25. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przez cały dzień na ulicach Polski i kilkudziesięciu innych miast w wielu krajach na świecie 120 tys. wolontariuszy zbiera pieniądze do charakterystycznych puszek z serduszkiem.

Tym razem środki będą zbierane na ratowanie życia i zdrowia dzieci na oddziałach ogólnopediatrycznych oraz dla zapewnienia godnej opieki medycznej seniorom.

Odbędzie się też wiele tysięcy koncertów, imprez, happeningów i organizowanych całkowicie oddolnie wydarzeń. Z tej okazji przypominamy wywiad Jacka Żakowskiego z założycielem WOŚP Jurkiem Owsiakiem i zachęcamy do wsparcia Orkiestry. Wywiad ukazał się w POLITYCE 8 stycznia 2013 roku. Jurek Owsiak mówi POLITYCE o swych marzeniach, strachach i codziennym szaleństwie. A także o coming oucie staruszków i o tym, na co jeszcze będzie zbierać Orkiestra

Jacek Żakowski: Strzyka cię w krzyżu?
Jerzy Owsiak: Nic z tych rzeczy.

Sześćdziesiątka nie ciąży?
Energia we mnie taka, że na Finale mogę, jak 20 lat temu, dwadzieścia razy przebec studio w tę i nazad. Najwyżej realność strzyka. Świadomość, że jestem w wieku przedpoborowym. Ale na razie ta sama wariacka moc jest ze mną. Nie zamartwiam się, że życie jest ciężkie i prowadzi do śmierci.

Twoje życie jest usłane różami. Kto zobaczy Owsiaka, temu się gęba uśmiecha.
Ale to się nie przekłada na konkret. Ostatnio pokazałem na blogu swój PIT. Nie był bohaterski. Wolałbym zarobić trochę więcej. Nawet jak w którymś wywiadzie powiedziałem, że jestem w drugim progu, pani z Norwegii napisała, że musi mnie rozczarować, bo jestem w pierwszym progu. Ale nie narzekam. Potrafię się cieszyć tym, co jest.

Teraz wejdziesz do drugiego progu, bo twórcy stracili 50 proc. kosztów uzyskania.
Będzie bolało. Ale nad tym czuwa moja żona. Żyję w nieświadomości tych spraw.

Owsiak z kosmosu.
Wiem, gdzie żyję. Na przykład, że bilety właśnie zdrożały o 80 gr. Ale mam te swoje kilka tysięcy na miesiąc i nie narzekam.

Czyli przy kolegach z szołbizu jesteś raczej cienki w uszach.
Było lepiej, kiedy miałem swoje programy w telewizjach. Umiem oszczędzać. Mam z czego dokładać.

Na starość masz odłożone?
Mam dwa obowiązkowe filary i jakiś prywatny. Ale jak ostatnio policzyliśmy to z żoną, okazało się, że z ZUS będzie kilkaset złotych. Złe pieniądze. Z trzeciego filara nie więcej. Tylko, że moje pokolenie miało trochę czasu, żeby sobie zbudować zaplecze finansowe. Nasi rodzice takiej szansy nie mieli. Te dwadzieścia lat to przesiadka z trabanta do niezłego opla.

Wyobrażasz sobie osiemdziesięcioletniego Owsiaka, który w czerwonych spodniach biega po studiu w tę i nazad?
Nie. Tu też mam realność. Jeśli o coś walczę, to żeby mieć trzeźwość, która pozwoli, żebym w odpowiednim momencie powiedział: "Dość. Teraz już będę obserwatorem."

Oddasz komuś te czerwone spodnie?
Może tak. A może to zrobi ktoś bez czerwonych spodni. Albo nikt. Orkiestra to jest system. 1800 sztabów od bazy w Afganistanie, przez Nową Zelandię, klub "Biba" na Brooklinie i 16 sztabów w Anglii, po małe przedszkole gdzieś w Kielcach. Nasz sztab nr 1, który na czas finału przenosi się do studia, jest tylko jednym z wielu. 1799 sztabów super pracuje, i w zasadzie robi, co chce. Ale jak ktoś nawali, to potem sam pije piwo, którego sobie naważy. Dadzą radę beze mnie.

Ostatnio co z kimś rozmawiam, zawsze wraca pytanie o koniec.
To się wiąże z postrzeganiem wieku podeszłego.

Ty nie chcesz się za cholerę zestarzeć.
Patrzę na to w sposób naturalny. Sam odejdę, jak poczuję, że odchodzi realność.

Pompka pompuje? Miechy dają radę?
Oczywiście. Chociaż mam typowy organizm Polaka.

Golonka. Kapucha. Kiełbacha.
Broń Boże. Ale wątroba jest w Polsce narządem skutecznie doświadczanym przez gardło. I tak nieprawdopodobnie zmieniliśmy tryb życia. W dwa tygodnie rozeszło się 5000 kart na bieg dla cukrzyków. Polacy się ruszają. Dbają o siebie, bo marzą. I wielu się udaje. W mojej audycji radiowej czytam kartkę z Turcji. Ona i on na rowerach jadą dookoła świata. Marzenia się spełniają. Sama świadomość, że jak sobie pościelę, tak się wyśpię, dodaje wielkich skrzydeł.

Ty jeszcze marzysz?
Pewnie. Ale strachy też mam. Najbardziej się boję, że mnie dopadnie ta starcza nierealność. Odklejasz się od życia i nawet o tym nie wiesz. Nie czujesz, że odpadłeś.

Miewasz tak, że siadasz przy biurku, odbijasz sprawę za sprawą i nagle myślisz: 20 lat temu lepiej ogarniałem.
Takie myślenie o ogarnianiu świata wychodzi z kwasu, który się robi w człowieku, kiedy patrzysz dokoła. Bo wtedy myślisz: co się stało, że po 20 latach muszę być świadkiem takiego szaleństwa. Takich wariactw. Takiego obłędu. Ja już nawet nie bardzo chcę to ogarniać. Nie czytam codziennych gazet. Ale słucham komentarzy, rozmawiam z bliskimi. To mnie gniecie, jak ryba. Mówię sobie: przestań o tym myśleć, bo ci łeb pęknie. Przerasta mnie takie powszechne przyzwolenie na głupotę. Ale jestem optymistą, więc myślę, że to się zmienia. I że nie będzie trwało wiecznie.

Jak się czyta, co o tobie wypisuje prawica, trudno mieć takie wrażenie. Warzecha nawet zastosował formułę w rodzaju: nie będę powtarzał, co myślę o Owsiaku, więc zacytuję co pisałem 10 lat temu. I cytuje siebie rok po roku. Zjadanie małych dziewczynek to przy jego tekstach nie był by dla ciebie żaden poważny zarzut.
Trzeba to przełknąć i dalej robić swoje. Ludzie do mnie piszą: nie lubiłem orkiestry bo uważałem, że to kiczowata feta za wielkie pieniądze. Aż ktoś z najbliższych trafił do szpitala. Siedzę przy nim, urządzenia na intensywnej terapii pikają, a na prawie każdym urządzeniu serduszko. Z trwogą pomyślałem, co by było, gdyby tych kupionych przez Orkiestrę urządzeń nie było."

Może rząd by się zebrał i kupił?
To jest takie "może", jak to, że może rząd by się zebrał i zrobił taki system, żeby można było działać regularnie. Zrywami się wszystkiego nie załatwi. Ale dwadzieścia lat mija, a tego rządowego systemu nie ma. Wszystko na łapu capu. Po dwudziestu latach pediatrię mamy jakoś opanowaną. Ale to jest wycinek. Pytasz, czy mi strzyka. Mnie może jeszcze nie. Ale ogólnie seniorom wszystko strzyka. Jak ogłosiliśmy, że będziemy zbierali na geriatrię, wszyscy zaczęli do nas pisać. Nie do rządu. Tym się zajmijcie, i tym, i tym koniecznie. Ze dwadzieścia podstawowych chorób się przewija. Tego się nie da zetrzeć najbardziej baśniowymi słowami pana Warzechy.

Więc w tym roku będziecie zbierali na szpitalne łóżka dla staruszków...
Na oddziały. Musimy pokazać, że skoro oddziały pediatryczne mogą być przyjazne i nowoczesne, to także oddziały geriatryczne mają tak wyglądać. Starszy człowiek przebywając w szpitalu spędza w łóżku przeciętnie ponad 23 godziny na dobę. Czyli jest przykuty do łóżka. I na ogół opuszcza szpital w gorszym stanie ogólnym, niż kiedy tam przychodzi. W Polsce człowiek starszy wchłania średnio pięć i pół leku na dobę. To jest chyba najwięcej w Europie.

Bo nie ma geriatrów mediujących między specjalistami nawzajem psującymi sobie pracę.
I nie ma dobrej diagnostyki. Seniorzy szczególnie jej potrzebują, bo mają złożone choroby i często są w złym stanie ogólnym. Mówimy o wymianie 750 łóżek geriatrycznych (bo tyle ich tylko w Polsce jest) na nowoczesne, wyposażone w materace przeciwodleżynowe, do niektórych jeszcze chcemy zainstalować ultrasonografy przyłóżkowe, żeby ten starszy człowiek mógł mieć komfort zaawansowanych badań na miejscu. Możemy technicznie postawić oddziały geriatryczne z głowy na nogi.

Za jednym razem?
Jeśli wynik zbiórki będzie podobny to Finału sprzed roku, jest to realne. Ale ważniejsza jest medialna tuba, którą mamy przy okazji finału. Bo jednocześnie zwracamy się do ministra zdrowia: proszę się zająć geriatrią, proszę uruchomić ścieżkę szybkiego przekwalifikowania internistów w geriatrów. Taką ścieżkę stworzono kiedyś żeby wyszkolić lekarzy rodzinnych. I to się sprawdziło.

Interniści nie chcą być geriatrami, bo geriatria jest nisko wyceniana.
To też jest pytanie do ministra. Dlaczego oddziały geriatryczne mają tak niskie wyceny, że są przekształcane w ogólną internę, żeby nie zbankrutować. Trzeba zacząć się tym zajmować. Starszych ludzi przez wiele lat będzie przybywało.

Trzeba w ich stronę przekierować pieniądze?
Przede wszystkim trzeba zmienić myślenie i o te pieniądze wyjątkowo dbać. Czyli na przykład wyjść z absurdalnego systemu zamówień publicznych, bo to jest karygodne, korupcjogenne, niszczące gospodarkę.

I powoduje, że wszystko jest za drogie, bo za to samo płaci się po kilka razy.
Głównie jest niezrobione albo zrobione tak, że nie działa. Ale nie mówmy tylko o złych stronach. Mówmy też o tym, co dobre. O uniwersytetach trzeciego wieku, których jest coraz więcej i które są niezwykle ważne dla bardzo wielu ludzi. Moja teściowa do takiego uniwersytetu chodzi. W Ameryce emeryci się spotykają na bingo, a u nas na uniwersytetach. To jest fantastyczne i to wartro wspomagać. Najlepszym lekarstwem na starość jest aktywność. Anglicy mają instytucję doradcy pomagającego dostosować mieszkanie starszego człowieka. My wiemy jakich mebelków potrzebują dzieci i jak ma wyglądać dziecięcy pokoik, ale nie mjyślimy o meblach i mieszkaniach dla seniorów. To się musi zmienić, żeby senior mógł sobie jak najdłużej sam radzić i zachować aktywność.

Bo babcie będą coraz dłużej pracowały, więc chodzi o to, żeby prababcie mogły się zajmować prawnukami. I pradziadkowie też.
Tak to kiedyś powinno wyglądać. Ten finał powinien stymulować taką ewolucję.

Jerzy Owsiak stanie się teraz mesjaszem staruszków, który ich przeprowadzi z dzisiejszych domów niewoli do emeryckiej ziemi obiecanej?
O dzieciach już powiedzieliśmy wszystko. Czas zająć się tymi, którzy są na drugim końcu życia. Ale może to jakoś samo zaskoczy i będzie się toczyło bez nas.

Po oddziałach szpitalnych, za rok może warto pomyśleć na przykład o łóżkach i dostosowaniu mieszkań dla starszych ludzi, którzy próbują sobie sami radzić.
Tak sobie wyobrażam.

Tak będzie?
Jesteśmy organizmem żywym. Do ostatniego momentu wyczekujemy z decyzją o celu Finału, słuchamy, pytamy, konsultujemy, na co tym razem zbierać. Ale na moje oko w tym kierunku powinniśmy iść dalej.

Woodstok dla staruszków?
Oni tam już są.

Ty i ja na Woodstok generacyjnie wyjemy. Staruszkowie mają tam po 30 lat.
Bez przesady. Mamy wolontariuszy, którzy mówią, że mama zbierała w orkiestrze, tata zbierał w orkiestrze, dziadkowie im pomagali, razem jeżdżą na Woodstok. Tu już chodzi nie tylko o ten dzień czy dni, ale rozumienie spraw, filozofię życia. To nie są ludzie, którzy rozbiorą stadion i zdemolują miasto.

Dobrzy ludzie.
W zeszłym roku na Przystanku Woodstok było 600 tys. ludzi. A policja znów wydała komunikat, że to najbezpieczniejszy i najspokojniejszy Przystanek. Czyli idzie dobrze.. To nie są ludzie, którzy chcą wzniecać niepokój, albo podkręcać atmosferę i wyrażać swoją frustrację. Przeciwnie nawzajem się uspokajają, kiedy coś się dzieje. Stworzyli sobie symbol dobrego zachowania. Nawet mnie rugają "nie bluzgaj ze sceny, bo tu są nasze dzieciaki". Faktycznie. Mają rację. Pilnuję się. Do czegoś przez te 20 lat dochodzimy.

Mieliśmy zbiorowy coming out polskich Żydów i mniejszości seksualnych. Chcesz teraz zacząć wielki coming out staruszków, którzy się ukrywają po domach.
Dzisiejszym seniorom wystarczy to ułatwić. Nie trzeba ich namawiać. To też są inni seniorzy, niż 20 lat temu. Przeżyli z nami całą tę rewolucję, którą przeszła Polska. Razem przeszliśmy tę wielką drogę od PRL do dziś. Może dla części z nich komputer przyszedł za późno, ale z rynkiem i demokracją, ze światem nieograniczonych możliwości, już są za pan brat. To już nie są ludzie, którzy najlepiej się czują zamknięci w czterech ścianach.

A nikt się dotąd za nimi nie ujmował. Jest Rzecznik Praw Dziecka, a Rzecznika Praw Staruszków nie ma.
Nikt nawet o tym nie pomyślał. Poza panią Lipowicz, która prawami seniorów się interesuje.

Owsiak na Rzecznika!
Jestem rzecznikiem Orkiestry. Wystarczy.

Będą w tym roku staruszkowie z puszkami?
Trochę zawsze było. Ale oni przede wszystkim dają. Starsi ludzie mają zakodowany odruch dzielenia się tym, co mają. Młodych Orkiestra tego odruchu uczy.

Staruszkowie to twój temat na ostatnią ćwiartkę życia?
Przysłowie mówi, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Kto jak kto, ale my, dzieci wyżu, możemy sobie przygotować starość. A poważnie mówiąc, nie kojarzę swojego wieku z nowym tematem orkiestry, tak jak nie kojarzyłem pierwszego tematu z faktem, że moje dziecko korzystało z inkubatora.

Żadnego biograficznego impulsu?
Widziałem, w jakim cierpieniu mama umierała w hospicjum. Dla mojej generacji to jest dość powszechne doświadczenie. W naszym wieku przeważnie zna się już widok cierpiących rodziców. Niemożność dostania się do lekarza. Brak pomocy albo jej beznadziejną jakość. Przykucie całych rodzin do łóżek seniorów. Cenę jaką za brak systemowej pomocy płaci wiele osób. Kiedy w Fundacji zaczęliśmy o tym rozmawiać, nagle się okazało, że prawie każdy ma w rodzinie taką sytuację.

Wystąpisz na finale z tą srebrną laseczką, która stoi w twoim biurze?
Laseczka jest od Marka Belki i będzie licytowana. Odkręcasz rączkę od reszty i zostaje ci sztylet. Starszy pan idzie zdobywać świat. Piękny gadget. Ale my nigdy nie ilustrowaliśmy Finału. Kiedy zbieraliśmy na inkubatory nie występowałem z pieluchą ani w śpiochach i teraz nie będę występował z laseczką, ani nie przykleję sobie brody świętego Mikołaja. Jesteśmy tacy, jak zawsze i finał będzie, jak zawsze. Tylko temat jest nowy. Chociaż stary, jak świat.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną