Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Na trzy głosy i pięć podejść

Sejm zabiera się za związki partnerskie

Trzema projektami ustaw o związkach partnerskich – Platformy Obywatelskiej, SLD i Ruchu Palikota - zajmuje się Sejm. Jak autorzy wyobrażają sobie takie związki?

PO – na podobieństwo zwyczajnej umowy, którą należałoby zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego, ale którą zawrzeć można nawet u notariusza. Jej konsekwencją byłaby wspólnota majątkowa obejmująca dobra, w których posiadanie partnerzy weszliby w czasie trwania związku (chyba że chcieliby inaczej), a po roku także wzajemne dziedziczenie majątku. Nie przewiduje ona jednak wspólnego rozliczania się z fiskusem, prawa do renty czy odszkodowania w przypadku śmierci partnera ani też do zasiłku opiekuńczego czy objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym partnera.

Według obu propozycji lewicy związek partnerski zawierałoby się przed urzędnikiem USC, podobnie jak cywilne małżeństwo. W następstwie partnerzy automatycznie nabieraliby prawa do dziedziczenia po sobie oraz do wspólnego opodatkowania dochodów. Oba lewicowe projekty uznają za zasadę rozdzielność majątkową partnerów, choć mogą oni zdecydować inaczej, zawierając umowę notarialną. Wszystkie trzy projekty proponują, by związek partnerski można było zakończyć zgodnym oświadczeniem przed kierownikiem USC. Gdyby jedna ze stron nie wyrażała takiej zgody, w myśl jednego z projektów lewicy, obowiązywałoby jednostronne wypowiedzenie umowy, zaś w myśl drugiego – ruszałaby sądowa procedura podobna do rozwodu. Wedle PO o zakończeniu związku decydowałby sąd po ustaleniu, że partnerzy od trzech miesięcy ze sobą nie żyją. Żaden z projektów nie porusza kwestii prawa do adopcji.

Z perspektywy organizacji mniejszości seksualnych tzw. LGBT projekt PO niesie bardzo mało zmian w porównaniu z obowiązującymi dziś regulacjami. Propozycje lewicy powstały w konsultacji z przedstawicielami tych środowisk i cieszą się ich większym poparciem, choć i one są uważane za zachowawcze, pomyślane tak, by jak najmniej wchodzić w konflikt z tradycyjną polską obyczajowością. O możliwości zawierania małżeństw jednopłciowych – tak jak to jest na przykład w Hiszpanii – w Polsce nikt poważnie nie myśli, choć być może takie rozwiązanie byłoby i najprostsze do wprowadzenia (nie trzeba wymyślać nowych konstrukcji prawnych, rozwiązań podatkowych itd.), i najbardziej zgodne z tradycyjną obyczajowością – w sensie przywiązania do instytucji małżeństwa. Ale prawica dostępu do małżeństwa, jako związku osób różnej płci, broni jak niepodległości.

Nawet wśród zainteresowanych wprowadzeniem nowych regulacji nie było specjalnych złudzeń, by w tym rozdaniu doszło do poważnej, parlamentarnej dyskusji i by którykolwiek z projektów został skierowany do dalszych prac. Propozycję PO mogliby co prawda poprzeć posłowie lewicy – po to, by zdobyć jakikolwiek przyczółek. Ale potrzebna byłaby jeszcze zgoda wszystkich posłów PO, na co nie sposób liczyć. – Trzeba działać małymi krokami. W Czechach wprowadzenie związków partnerskich udało się za piątym podejściem – pociesza się Yga Kostrzewa z grupy inicjatywnej do spraw związków partnerskich, działaczka ruchów LGBT.

Polityka 04.2013 (2892) z dnia 22.01.2013; Komentarze; s. 5
Oryginalny tytuł tekstu: "Na trzy głosy i pięć podejść"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną