Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Owsiak na ministra?

Arłukowicz się pogubił

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odniósł sukces medialny – został zaproszony na konferencję prasową Jerzego Owsiaka.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, po krótkim wahaniu spowodowanym  śmiercią małej Dominiki, jednak nadal będzie pomagać publicznej służbie zdrowia. Część swojej uwagi i pieniędzy poświęci też na kształcenie ratowników medycznych. Wspaniale! Czy jednak Orkiestra nie powinna robić swego, a minister swego ? Niekoniecznie na konferencjach prasowych WOŚP. Czekamy przecież na zapowiadaną ocenę systemu ratownictwa i konieczne zmiany.  W tej sprawie Jurek Owsiak ministra nie wyręczy, a  sukces medialny nie rozwiąże problemu.

Jego istota tkwi w tym, że podstawowa opieka zdrowotna, której częścią jest nocna pomoc, opłacana jest od liczby zarejestrowanych w danym miejscu pacjentów. Nocna pomoc, gdyby miała być zorganizowana rzetelnie, tę pulę zapewne by uszczupliła. Zamiast lekarza, gotowego do przyjmowania pacjentów w święta i w nocy, a nawet przyjeżdżającego do nich do domu w potrzebie – mamy spychologię. Czyli przekonywanie chorego, że powinien zadzwonić po pogotowie. Bo w tym przypadku pieniądze wcale nie idą za pacjentem, jak obiecywała reforma. Pieniądze zostają w kasie spychającego, a  chory niech szuka pomocy gdzie indziej.

Z kolei  „gdzie indziej”, czyli na pogotowiu działa ten sam mechanizm. Pogotowie  opłacane jest ryczałtem, za gotowość niesienia pomocy w nagłych przypadkach. Słusznie, bo nawet w czasie, gdy nikt pomocy nie potrzebuje, karetki i lekarza powinni czuwać i czekać na sygnał. Firmy, zarówno publiczne jak i prywatne, które zawarły  kontrakt z NFZ na ratowanie w nagłych przypadkach  także jednak są zainteresowane spychologią. Jeśli wmówią choremu, żeby udał się do pomocy nocnej, nie poniosą zbędnych kosztów. Więc starają się go pozbyć. Często się udaje, czasem jednak kończy tragedią.

Konkluzja jest taka, że  chory może się pomocy nie doczekać w ogóle, albo za późno. Tak, jak stało się to w przypadku 2,5 - letniej Dominiki, która jednak nie była pierwszym przypadkiem bezduszności tego systemu. Szlachetne, deklarowane przez orkiestrę szkolenie ratowników także tej bezduszności nie wyeliminuje. W tej sprawie konferencja prasowa nie posunęła nas ani kroku do przodu. Pan minister jeszcze lekcji nie odrobił, więc może jednak nie powinien tracić czasu na medialne show?

Zwłaszcza, że jest się nad czym pogłowić. Nie może być przecież tak, że teraz wahadło wychyli się w drugą stronę i karetki z pełną obsługą medyczną będą wyjeżdżać do każdego zgłoszonego przypadku. To iluzja albo cynizm, na jaki pozwolić sobie może tylko opozycja. Procedury muszą być tak skonstruowane, żeby przez telefon – bo to w taki sposób dyspozytor decyduje, czy zgłoszenie jest pilne – padły takie pytania, na które odpowiedzi zdenerwowanej rodziny pozwolą dyspozytorowi taką decyzje podjąć. Te pytania muszą więc być dobrze przygotowane, przecież w krajach, w których system działa dobrze, jakoś sobie z tym poradzono.

Zawsze  będzie jakiś margines błędu, który może skończyć się tragedią. Ale niech to będzie margines, możliwie  najbardziej wąski, ale nie system, który zachęca do pozbycia się chorego. Zły system należy zastąpić jak najwęższym marginesem. To niełatwe zadanie. Robota dla fachowca, entuzjazm Jurka Owsiaka go nie zastąpi. Minister Arłukowicz chyba się w tym pogubił.  

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną