Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ubogi Franciszek, bogaci hierarchowie

Nowy papież - nowy kłopot polskich biskupów?

Papież Franciszek, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires, w metrze, w drodze do pracy. Papież Franciszek, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires, w metrze, w drodze do pracy. Pablo Leguizamon/AP / EAST NEWS
Kościół Jezusowy poznaje się po tym – mówi papież Franciszek – jak troszczy się o ubogich. A nie po tym, jak zabiega o względy bogatych. Skąd zatem konfuzja polskich „książąt Kościoła”?
Jarosław Makowski.Materiały prywatne Jarosław Makowski.

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tak najkrócej można opisać zakłopotanie, jakie w polskich hierarchach wywołuje styl posługi papieskiej i duszpasterskiej zaproponowanej przez papieża Franciszka. Czyżby biskup Rzymu zapowiedział, że zniesienie celibat księży, pobłogosławi stosowanie metody in vitro lub zacznie święcić kobiety?

Nie. Skąd zatem ta konfuzja rodzimych „książąt Kościoła”? Otóż papież na naszych oczach dokonuje czegoś dużo bardziej skandalicznego, co wprawia w osłupienie polskich hierarchów. Franciszek każdym swoim gestem, od rezygnacji z watykańskiego blichtru poczynając, a na prostocie życia kończąc, mówi katolikom jedno: „To ubodzy są drogą Kościoła!”.

Sęk w tym, że to, co jest proste i oczywiste dla Franciszka, nie jest już takie proste i oczywiste dla rodzimych hierarchów. Dokonują więc swoistego „gwałtu interpretacyjnego” na słowach papieża, by ostudzić entuzjazm milionów ubogich kobiet i mężczyzn, że to ich właśnie stawia w centrum kościelnej wspólnoty. I pospiesznie biegną z wyjaśnieniami, aby „ciemny lud” nie zrozumiał słów nowego papieża nazbyt dosłownie.

Blichtr Kościoła

Taki przykład sztuki interpretacyjnej zdradził bp Wojciech Polak, sekretarz Episkopatu, tłumacząc maluczkim: „Kościół jest wezwany do solidarności z ludźmi ubogimi, ale nie jest jedną z wielu organizacji charytatywnych; jego najważniejszym zadaniem jest głoszenie zbawienia i Ewangelii”.

Jak słowa papieża, że „chce Kościoła ubogiego i dla ubogich” interpretuje z kolei metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz? Podczas mszy rezurekcyjnej pytał retorycznie: „(...) czy to znaczy, że papież wypisze z Kościoła ludzie zamożnych? Czy to znaczy, jak niektórzy myślą, że papież będzie pozbywał się tych wszystkich zabytków i dzieł dwóch tysięcy lat Watykanu?”.

Po pierwsze, bp Polak ma rację, gdy mówi, że Kościół nie jest TYLKO instytucją charytatywną. Ale z pewnością nie jest też globalną korporacją, która „handluje” sakramentami tak, jak handluje się nowoczesnymi gadżetami. Kościół z pewnością nie jest też bankiem, który może bezkarnie inwestować na giełdzie pieniądze swoich wiernych. Wreszcie, Kościół z pewnością nie jest deweloperem, który stawia biurowce w centrach wielkich miast, by potem wynajmować je jako biura.

Co więcej, wiara bez uczynków, jak poucza w swym swoim Liście św. Jakub, jest martwa. O jakie to uczynki chodzi? Czy o kadzenie ołtarzy? Czy o piękne przyozdabianie świątyń kwiatami? Czy o renowację pałaców arcybiskupich? Święty Jan stawia sprawę klarownie: „nie można kochać Boga, którego się nie widzi, jeśli nie kocha się ludzi, których się widzi” (1 J 4, 20). Przede wszystkim zaś tych, którzy są ubodzy, cierpiący i zepchnięci na margines. Oto sposób działania Jezusa.

Dla Cieśli z Nazaretu nie tyle liczy się przemoc, co niemoc; nie tyle władza, co służba; nie tyle prawda, co dobro; nie tyle sukces, co pokora. Dużo prościej byłoby dla Kościoła katolickiego i jego hierarchów, gdyby mogli kochać i głosić chwałę Boga, którego się nie widzi i nie zajmować się ludźmi, których się widzi i których ma się obok siebie. Tyle, że zbawienie, które Jezus głosi, dokonuje się na podstawie tego – jak sam mówi – co uczyniliśmy najmniejszym i najsłabszym. Nie zaś na podstawie tego, jak wielkie świątynie na cześć Boga zbudowaliśmy. Te są zazwyczaj przejawem ludzkiej próżności i pychy.

Po drugie, nie rozumiem, na jakiej podstawie kardynał Nycz mógł nawet przypuszczać, że „Kościół ubogi i dla ubogich”, o który apeluje Franciszek, miałby oznaczać, że z Kościoła będzie się wyrzucać zamożnych? Kościół Jezusowy jest otwarty dla każdego – biednego i bogatego, starego i młodego, kobiety i mężczyzny, hetero- i homoseksualisty. Nie zmienia to faktu, że w pierwszej kolejności naszej – ludzi wierzących – solidarności potrzebują ci, którzy się źle mają.

Cóż to jednak znaczy – stanąć po stronie wykluczonych? Jest taka opowieść, którą powtarza się w południowych stanach USA. Jej bohaterem jest Murzyn, który chciał wejść do kościoła białych, ale go z niego wyrzucono. Wtedy przychodzi Bóg i go pociesza: „I ja od wielu lat chciałem wejść do tego kościoła, ale mnie też zawsze wypędzali”.

Sprawiedliwość dla ubogich

To sam Bóg daje nam przykład, czyniąc rzecz zgoła skandaliczną: wypiera się istoty swojego powołania, królowania i siły właśnie, a przyjmuje postać sługi. Bóg wybiera poniżenie i bezbronność w miejsce hołdowania niezaspokojonym apetytom władzy i komfortu. Bóg przede wszystkim jest w tych, którym przed nosem zamyka się kościelne drzwi.

Ten kenotyczny, pełen cierpienia gest Jezusa jest posunięty do ostateczności – do krzyża, na którym Bóg daje siebie bez granic, by stanąć po stronie biednych i uciskanych. Bóg, pisze przenikliwie teolożka feministyczna Sallie MacFaque, odrzuca władzę absolutną i imperializm na rzecz innej drogi: pokory i służby. Stąd życie chrześcijańskie oznacza życie krzyża, naśladowanie Jezusowego dawania siebie innym. Co za odwrócenie triumfalnych, imperialnych wierzeń współczesnego Kościoła!

Dziś miliony ludzi na naszym globie popada w ubóstwo nie dlatego, że są leniami i darmozjadami, lecz z powodu niesprawiedliwych systemów gospodarczych i praktyk politycznych. Jasne, że Caritas czy inne kościelne instytucje charytatywne czyniąc tak dużo dobra są dowodem, że można praktykować społeczną Ewangelię Jezusa. Jednak, jak notuje protestancki teolog Jürgen Moltmann, „ubodzy nie potrzebują jałmużny udzielanej z nadmiaru przez bogatych, tylko ludzkiego uznania poprzez dążenie do zaprowadzenia sprawiedliwości społecznej”. I, dodaje, że bynajmniej nie jest to polityzacja Kościoła, ale chrystianizacja kościelnej polityki.

Czyż więc, paradoksalnie, Franciszek, który w centrum Kościoła stawia ubogich i domaga się społecznej sprawiedliwości, nie staje się najostrzejszym krytykiem polskich hierarchów?

Rzeczywiście, papież Franciszek, po pierwsze, mówi do księży, że mają radykalnie zmienić swój styl życia, gdyż w innym przypadku nie są wiarygodnymi świadkami Jezusowego przesłania dla swoich współwyznawców, którzy żyją w poczuciu lęku o niepewne jutro. Papież staje się dla księży, także dla polskich hierarchów, swoistym wyrzutem sumienia, gdyż sam praktykuje ubóstwo i pokorę. Jest jak lustro, w którym muszą się przejrzeć rodzimi biskupi. I przeglądając się widzą, że Franciszek nie nakłada na barki innych ciężarów, których wcześniej sam by nie dźwigał. Pokazuje polskim hierarchom, że można zachować papieską i biskupią godność, rezygnując z oznak „środków bogatych”, które przystają bardziej szefom korporacji niż apostołom społecznej Ewangelii Jezusa. To całkowicie radykalnie nowa sytuacja dla większości polskiego duchowieństwa.

Po drugie, Franciszek jest dla polskich biskupów kłopotliwy także dlatego, że zerwał ze stylem Jana Pawła II i Benedykta XVI, sprowadzającym kościelne nauczanie do piętnowania współczesnej kultury za to, że buduje ona „cywilizację śmierci” i promuje „dyktat relatywizmu”. Obecny papież chce przekroczyć z gruntu manichejskie nauczanie sprowadzające się do prostej logiki: po jasnej stronie mocy stoi Kościół, a po ciemnej współczesna cywilizacja. Dobro i prawda jest wyłącznie w Kościele. Zło i fałsz pleni się jak zaraza tylko poza nim. Kościół jawi się w tej logice jako oblężona twierdza, która stawia opór złu nacierającemu z zewnątrz. Co tu kryć: ta wizja Kościoła jest bliższa rodzimym hierarchom niż koszula ciału. Polscy biskupi są wprawieni w piętnowaniu, karceniu, pouczaniu, i – co wychodzi im najlepiej – szukaniu wrogów Kościoła.

Ziemia pożyczona

Tymczasem Franciszek zarysował całkowicie nową strategię, którą przedstawił w homilii inaugurującej pontyfikat, czyli duszpasterskim exposé. Sprowadziłbym ją do następującej zasady: „nikogo nie wykluczać, z każdym rozmawiać, wszystko kochać”. Dlaczego? W przemówieniu Franciszka po oczach bije jedno słowo: TROSKA. Papież mówił: „chodzi o opiekę nad całą rzeczywistością stworzoną, pięknem stworzenia, jak nam to mówi Księga Rodzaju i jak to nam ukazał św. Franciszek z Asyżu: to poszanowanie każdego Bożego stworzenia oraz środowiska, w którym żyjemy. Jest to strzeżenie ludzi, troszczenie się z miłością o wszystkich, każdą osobę, zwłaszcza o dzieci i osoby starsze, o tych, którzy są istotami najbardziej kruchymi i często znajdują się na obrzeżach naszych serc”.

Tak oto rodzi się papieska polityka troski, której sercem jest „dziecko” i „starzec”. Świat, w którym bezpiecznie czuje się „dziecko” i „starzec”, to świat, który kieruje się logiką Dobrej Nowiny. Ale jest i coś więcej: ta nowa polityka troski przejawia się w tym, że tak samo, jak ważny jest człowiek, ważne jest również całe stworzenie. Dlaczego? Nowa teologia stworzenia odrzuca myślenie o planecie i zwierzętach w kategorii „należą do (człowieka) i istnieją dla (człowieka)”. Całość stworzenia należy do Boga. W ten sposób Franciszek chce przestrzec tych, którzy bezmyślnie gwałcą naszą planetę: „Nie dziedziczymy Ziemi po naszych rodzicach, pożyczamy ją od naszych dzieci”.

Tak czy inaczej, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że największym problemem dla rodzimego Kościoła, którego symbolami są abp Leszek Sławoj Głódź i ks. Tadeusz Rydzyk, przestanie być już tylko liberalizm, relatywizm, feministki, geje i cykliści, a stanie się... papież Franciszek. Ciekawe, w jaki sposób rodzimi biskupi zechcą nowego papieża zneutralizować?

* Jarosław Makowski jest filozofem i publicystą, dyrektorem Instytutu Obywatelskiego. Ostatnio opublikował „Wariacje Tischnerowskie”. Na polityka.pl prowadzi blog "Niebo w płomieniach".

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną