Juliusz Ćwieluch: – Panie komendancie, czy pan zawsze jeździ przepisowo?
Nadinspektor Krzysztof Gajewski, zastępca komendanta głównego policji: – Po pierwsze, nie mam prawa jazdy.
Zabrali panu?
Nie, nie zabrali. Kurs na prawo jazdy zdałem, bo taki był wymóg ukończenia szkoły policyjnej. Natomiast nie odebrałem tego dokumentu, ponieważ za kierownicą nie czuję się najpewniej i nie ciągnie mnie do jeżdżenia samochodem. Jeżdżę na rowerze.
Od ponad roku podlega panu również drogówka. Nie kusi pana, żeby pokazać podwładnym, że pan też potrafi?
Odpowiadam nie tylko za drogówkę, ale również za główny sztab policji, biuro operacji antyterrorystycznych, przewodników psów, policję wodną – a nie jestem komandosem, przewodnikiem psa służbowego czy motorowodniakiem. Jestem policjantem. Ale nie uważam, żeby prawo jazdy było mi niezbędne do zarządzania siłami policyjnymi.
Ale w Gdańsku jako komendant miejski jeździł pan służbowym skuterem.
Jeździłem skuterem, który miał pojemność i prędkość ograniczoną konstrukcyjnie tak, aby można było z niego korzystać bez żadnego dokumentu uprawniającego do jazdy. Nawet brałem udział w tzw. zdarzeniu drogowym, kiedy kierujący samochodem wyjechał mi z podporządkowanej. Musiałem w kontrolowany sposób położyć skuter, żeby nie doprowadzić do zderzenia. Jednak do samochodu mnie nie ciągnie. Mam takie przeświadczenie wewnętrzne, że nie chcę stanowić zagrożenia dla innych na drodze. Realnie oceniam swoje możliwości.
Jednak samochód pan ma?
Jestem współwłaścicielem, ale to żona prowadzi.
rozmawiał Juliusz Ćwieluch