Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Strach tylnych rzędów

Życie wewnętrzne Platformy

Konwencja PO w Chorzowie. Z tyłu wszystko wygląda troche inaczej... Konwencja PO w Chorzowie. Z tyłu wszystko wygląda troche inaczej... Artur Gierwatowski/Edytor.net / Newspix.pl
Główna partia rządząca wciąż jest zajęta sobą, ale powoli dostrzega grozę sytuacji, bo PiS odjeżdża coraz dalej. Jeszcze nie wiadomo, czy spowoduje to w PO mobilizację czy panikę?
Jaki był sens decyzji Schetyny, by nie startować teraz przeciw Tuskowi? Wyczuł nastroje w partii, której działacze chcą teraz współpracy.Andrzej Grygiel/PAP Jaki był sens decyzji Schetyny, by nie startować teraz przeciw Tuskowi? Wyczuł nastroje w partii, której działacze chcą teraz współpracy.

Platforma wygląda momentami tak, jakby zstąpiła do piaskownicy. Scena z niedawnej konwencji PO w Chorzowie, którą opowiada polityk siedzący tam w pierwszym rzędzie: – Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zganiła wicemarszałka Cezarego Grabarczyka za to, że wstał i bił brawo po przemówieniu Grzegorza Schetyny.

Szeregowy poseł PO: – W autokarze z Chorzowa jednym z tematów było zachowanie schetynowców. Z ociąganiem wstawali, gdy Donald Tusk wchodził do sali, pierwsi siadali, a inni delegaci robili mu owację na stojąco.

Gdy od partii rządzącej odwracają się wyborcy, jej politycy obserwują się baczniej niż kiedykolwiek. Kto klaszcze entuzjastycznie, a kto zdawkowo. Kto po przemówieniu wstaje pierwszy, a kto ostatni. Nieistotne wcześniej gesty nabierają znaczenia; posłowie z tylnych rzędów z mowy ciała liderów próbują wywnioskować, co dzieje się na szczycie. Klimat w partii jest najgorszy od lat.

Obserwacja polityka z ostatniej sesji europarlamentu w Strasburgu: – Rok, dwa lata temu otoczka posiedzeń była inna. Strasburg sprzyja integracji, zawsze kwitło tu życie towarzyskie. Platformersi trzymali się razem, chodzili na imprezy. Teraz zobaczyłem cztery nieprzyjazne sobie grupy. Pretensje, złośliwości, niechęć.

Mechanizm, który do tego doprowadził, jest banalnie prosty. W PO, jak w każdej partii, zawsze były napięcia. Dziś przybierają na sile, bo partia traci poparcie i politycy próbują na nowo się w niej umościć, a miejsca jest coraz mniej. Przy takich sondażach kilkudziesięciu posłów ma przed sobą, mówiąc oględnie, perspektywę przerwy w karierze parlamentarzysty. Zaczyna się walka o byt. Różne są tylko strategie. Tuska i jego otoczenia. Schetynowców. Spółdzielni Andrzeja Biernata i Ireneusza Rasia. Jarosława Gowina. I wreszcie rzeszy backbencherów, posłów z tylnych rzędów, anonimowych dla większości Polaków, ale istotnych dla atmosfery w partii.

Tusk: będzie tak samo, tylko lepiej

Któraś z konferencji prasowych Tuska po śląskiej konwencji. Dziennikarz pyta o rywalizację z Gowinem oraz o to, czy po rezygnacji Schetyny premier zaproponuje mu bliższą współpracę. Tusk udaje, że tego drugiego pytania nie było. Szef PO dobitnie odrzucił ofertę byłego wicepremiera, który proponował mu podzielenie się wpływami w partii. Lider jest jeden, uważa premier.

Pozycja Tuska w PO będzie zależała nie od konfrontacji z Gowinem, bo to żaden rywal, lecz od tego, czy Platformie uda się zatrzymać spadek poparcia. I od osobistych sondaży premiera. Tusk w ostatnim wywiadzie dla „GW” prognozuje, że Platforma na kilka miesięcy przed wyborami w 2015 r. odzyska prowadzenie w sondażach, ale chyba nie wszyscy są w stanie nerwowo wytrzymać takie oczekiwanie, bo po drodze są jeszcze eurowybory i wybory lokalne.

W PO wielu ludzi pytanych o przyszłość odpowiada: „Donald coś wymyśli”. Donald miał być gwarancją, że Platforma utrzyma władzę, miał zablokować powrót PiS – twierdzi rozmówca dobrze znający PO. I dodaje: – Jeśli coraz więcej faktów będzie wskazywało na to, że jest wprost przeciwnie, że Donald staje się obciążeniem dla partii i prezydenta, jeśli najwięksi przedsiębiorcy uznają, że ktoś inny może być lepszą tamą przed szaleństwami Kaczyńskiego, to Tusk będzie miał w partii kłopoty.

Co dziś proponuje Tusk? Żadnych rewolucji, żadnych wielkich reform, mało ideologii. Ma być tak, jak było, tylko lepiej. Tusk obiecuje Polakom władzę rozsądną, która potrafi walczyć o pieniądze z Unii i je umiejętnie wydawać. Władzę, która zatrzyma PiS; co charakterystyczne, Tusk wraca teraz do ostrych ataków na Kaczyńskiego po okresie, gdy głównym wrogiem wydawał się Aleksander Kwaśniewski. Nowym elementem jest oskarżanie PiS o to, że wyhodowało rosnących w siłę narodowców; w niedawnym wywiadzie w „Gazecie” nazywa ich nawet dziećmi PiS.

 

Tusk musi walczyć na różnych frontach. Dba zatem – tym razem przy udziale szefa klubu Rafała Grupińskiego – by PO w razie odejścia Gowina zachowała większość. Z uciekinierów z Ruchu Palikota powstało niedawno koło poselskie Inicjatywa Dialogu, nazywane czasem kołem zapasowym Platformy. Ta grupka może odegrać niewspółmiernie dużą rolę w ważnych głosowaniach. Jeśli poprze likwidację finansowania partii z budżetu, PO, nawet przy sprzeciwie PSL, będzie o krok od osiągnięcia tego celu, co byłoby potężnym ciosem dla dysponującej mniejszymi oszczędnościami partii Kaczyńskiego.

Tusk szykuje się na trudne czasy organizacyjnie. Poza własnym, niewielkim raczej zapleczem (Ewa Kopacz w Sejmie, Paweł Graś i Sławomir Nowak w rządzie) ma poparcie „spółdzielni” – grupy Biernata i Rasia. Spółdzielcy wyręczają premiera, gdy trzeba coś ostrzej powiedzieć o Gowinie czy Schetynie.

Schetyna się przyczaił

Czy premier ufa Schetynie? – pytamy współpracownika Tuska. Cisza. Czy Schetyna nie będzie po cichu wspierał Gowina, żeby osłabić premiera? – Dobre pytanie.

Część posłów PO uważa, że korzeni kryzysu partii należy szukać w postępowaniu Tuska po wyborach 2011 r. – Donald mógł wtedy zrobić wszystko, panowało przekonanie, że to on, tuskobusem, wygrał dla nas wybory. Schował Schetynę do pieczary – tak utarło się mówić na pokój szefa komisji spraw zagranicznych, odciął go od władzy w partii. Ale nie dobił – mówi poseł Platformy. – I to był błąd, bo Schetyna miał grupę oddanych sobie ludzi na ważnych stanowiskach, miał dostęp do mediów. Celem Schetyny było rozhuśtanie partii, doprowadzenie do sporów. To było widoczne zarówno w sprawie ACTA, jak i potem w sprawie związków partnerskich. Formalnie Schetyna był wtedy przeciw Gowinowi, ale faktycznie obu zależało na konflikcie, którego ofiarą był Tusk – opowiada polityk.

Powrotu do dobrych relacji sprzed afery hazardowej, gdy Schetyna – podobno jako jedyny w PO – nie musiał pukać przed wejściem do pokoju premiera – nie będzie. Przynajmniej część posłów niechętnych Schetynie uważa, że to jego ludzie stoją za serią publikacji: o zegarkach Nowaka, o wydatkach PO na wina i garnitury, wreszcie o kupowaniu sukienek dla żony premiera za publiczne pieniądze. Te podejrzenia, nawet jeśli oderwane od rzeczywistości, pogarszają i tak złe stosunki w partii.

Jaki był sens decyzji Schetyny, by nie startować teraz przeciw Tuskowi? Wyczuł nastroje w partii, której działacze chcą teraz współpracy. W przemówieniu zakpił z Biernata i Rasia – przeprosił ich, że nie startuje, i tym samym wskazał, jako tych, którzy pragnęli konkurencji dla Tuska, a na koniec wyściskał się z Tuskiem. Sala oszalała z zachwytu.

Schetyna opuszczał Chorzów w świetnym nastroju. Z szelmowskim uśmiechem udzielał wywiadu. „Jeszcze nie wiem, muszę porównać, co mówią kandydaci” – powiedział pytany, kogo poprze w wyborach na szefa partii.

Dla niego ważniejsze będą wydarzenia późniejsze. Jesienią zacznie się cykl wyborów lokalnych w PO, którego zwieńczeniem będą w październiku wybory szefów regionów. Schetyna musi obronić się na Dolnym Śląsku. To o tyle istotne, że w nowym rozdaniu straci pewnie funkcję wiceszefa partii i gdyby nie pozostał szefem regionu, wypadłby z zarządu partii. Schetyna będzie wspierał swoich ludzi: Grupińskiego w Wielkopolsce, Andrzeja Halickiego na Mazowszu. O Podlasie powalczy Robert Tyszkiewicz. Zdaniem wielu były wicepremier nie porzucił marzeń o władzy w Platformie, uznał tylko, że na razie lepiej się przyczaić.

 

Gowin na wypowiedzeniu?

Gowina część działaczy traktuje jako ciało obce. Szkodnikiem nazwał go w „Polsce the Times” Biernat i wezwał byłego ministra sprawiedliwości, by wreszcie zaczął budować własną partię. Przed konwencją w Chorzowie europosłanka Róża Thun napisała na Twitterze: „Chyba się nam szykuje nie: Jarek GO-WIN!, tylko: Jarek GO-AWAY!”. Minister nauki Barbara Kudrycka w „Rzeczpospolitej” oskarżyła go o hipokryzję: „Skoro ma uwagi do polityki gospodarczej i finansowej rządu, to dlaczego ich nie zgłaszał podczas konsultacji resortowych i posiedzeń rządu? Tymczasem głównie moralizował, chociaż na kilometr czuć było tu hipokryzję”.

Gowin doskonale wie, co myśli o nim większość platformersów. Długo dopieszczał wystąpienie w Chorzowie, przygotował jego różne wersje. W najdalej idącej uderzał w Tuska za dopuszczenie koalicji z Leszkiem Millerem. Ale Gowin – tłumaczy jego zwolennik – przestraszył się, że delegaci go wybuczą, wygłosił więc łagodniejszą wersję przemówienia. A bezbarwną mową nie wzbudził entuzjazmu nawet wśród tych nielicznych, którzy mu w PO cicho kibicują.

Gowin w Chorzowie popełnił jeszcze jeden błąd. Zgłosił kilka propozycji zmian w statucie, m.in. wprowadzających wybory bezpośrednie władz regionalnych Platformy, dziś wybieranych przez delegatów na zjazdy regionalne. I wyszedł z sali, a powołana na początku konwencji komisja uznała, że poprawki są zbyt radykalne, by głosować nad nimi już w dniu zjazdu. Były minister mógł jednak zaprotestować, ale gdy ogłaszano decyzję komisji, nie było go w pobliżu. Potem, wywołany z kuluarów, wyglądał na zaskoczonego i kiwnął tylko głową, że zgadza się na przełożenie sprawy na listopad. I tak stracił szansę, by policzyć swoich zwolenników. Nie zrobił wrażenia kogoś, kto dorósł do roli lidera.

Co dalej z byłym ministrem sprawiedliwości? Kampania wyborcza w PO sprawi, że wciąż będzie w mediach, a jego celem jest doprowadzenie do debaty z Tuskiem. – Jemu nie zależy na członkach Platformy, on chce mówić do Polaków. Wykorzysta każdą okazję, by wypłynąć na krytyce Tuska – uważa nasz rozmówca, przekonany, że to ostatnie miesiące Gowina w PO. Były minister miałby tworzyć konserwatywną obyczajowo i liberalną gospodarczo partię m.in. z Przemysławem Wiplerem, który niedawno opuścił PiS. Gowin nie może liczyć na liczne towarzystwo, gdyby chciał wyjść z PO. Jego przeciwnicy szacują je na dwóch–trzech posłów (John Godson, Jacek Żalek), zwolennicy – na ośmiu–dziesięciu. Ta grupa może urosnąć, ale tylko pod warunkiem, że sondaże PO z kiepskich staną się katastrofalne.

Również backbencherzy szukają dla siebie nowego miejsca, gdy dotychczasowego ubywa. Zaczynają myśleć o wyborach samorządowych, które odbędą się jesienią przyszłego roku. Jeden z posłów, Adam Żyliński, wyszedł już z partii (choć nie z klubu) po konflikcie z samorządowcami z PO. A posłów, którzy są tak zdeterminowani, by walczyć w wyborach samorządowych – nawet przeciw kandydatom PO – jest podobno więcej, co zapowiada kolejne konflikty.

Wszystkie te gry i zabawy odbywają się w cieniu pytania, na które Platforma wciąż nie znajduje dobrej odpowiedzi: co się takiego stało, że partia dołuje? Demobilizacja jej wyborców, jak wykazała choćby najnowsza Diagnoza Społeczna prof. Janusza Czapińskiego, jest gigantyczna, zwłaszcza w porównaniu z sytuacją PiS.

To zmora wszystkich platformersów: dlaczego jest tak źle, skoro było tak dobrze?

Polityka 28.2013 (2915) z dnia 09.07.2013; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Strach tylnych rzędów"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną