Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Śmierć lodowego wojownika

Wypadek polskiego himalaizmu

Artur Hajzer (z prawej) z Jerzym Kukuczką w bazie wyprawy po zdobyciu ośmiotysięcznika Sziszapangma, wrzesień 1987 r. Artur Hajzer (z prawej) z Jerzym Kukuczką w bazie wyprawy po zdobyciu ośmiotysięcznika Sziszapangma, wrzesień 1987 r. archiwum Jerzego Kukuczki / Forum
W Karakorum zginął znany himalaista i biznesmen Artur Hajzer. Wraz z nim może umrzeć program Polski Himalaizm Zimowy, którego był ideologiem. Program miał być źródłem sukcesów, a zostanie zapamiętany jako pasmo dramatów i powód podziałów w środowisku.
Artur Hajzer odpadł ze ściany podczas powrotu z Gaszerbrum I (8068 m n.p.m.).Olaf Rieck/Wikipedia Artur Hajzer odpadł ze ściany podczas powrotu z Gaszerbrum I (8068 m n.p.m.).

Dlaczego zginął Artur Hajzer? – to pytanie dręczy ludzi wysokich gór. Bo jak zginął, wiadomo. Odpadł ze ściany w kuluarze japońskim na Gaszerbrum I, kiedy wraz partnerem Marcinem Kaczkanem schodzili z obozu pierwszego do drugiego. Planowali zdobyć szczyt i dokonać dziewiczego trawersu między szczytami Gaszerbrum I (8068 m) i Gaszerbrum II (8035 m) w Karakorum, ale pogoda pokrzyżowała im plany. Wycofywali się trasą często wykorzystywaną przez ekipy wspinające się w tym masywie. Pogoda była trudna, ale nie było dramatu. Był dzień, żadnych kontuzji, osłabienia czy wychłodzenia. Ściana była zaporęczowana i nie stanowiła problemu dla człowieka z takim doświadczeniem jak Hajzer. Dlatego koledzy łamią sobie głowy – co mogło pójść nie tak?

Najbardziej jednak wszystkich intrygują telefony. Bo Hajzer z japońskiego kuluaru zadzwonił do Polski, do Janusza Majera, swego przyjaciela i biznesowego wspólnika (też himalaisty). Przekazał informację, że Marcin Kaczkan spadł. Łączność za pośrednictwem telefonu satelitarnego była kiepska, więc długo nie pogadali. W chwilę potem podobną informację Hajzer wysłał esemesem do żony w Polsce. Wprowadzenie do użycia telefonów podczas wypraw w najwyższych górach świata stworzyło nową jakość, z której wielu himalaistów nie zdaje sobie sprawy. Chcą czy nie chcą, ich dramaty natychmiast wchodzą do obiegu medialnego. Telewizje informacyjne karmią się dramatami, a te górskie są wysoko cenione, bo mają swoją tajemniczość i poetykę. Ruszyła więc medialna lawina z informacjami o dramacie Kaczkana, gdy nadeszła kolejna wiadomość, że wbrew doniesieniom Hajzera Kaczkan jednak nie spadł. Był za to świadkiem tragicznego upadku partnera, do którego doszło tuż po telefonicznych kontaktach z Polską.

Polityka 29.2013 (2916) z dnia 16.07.2013; Kraj; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Śmierć lodowego wojownika"
Reklama