Kraj

Etyka polityka

Utarło się, że to oksymoron: etyczny polityk. Wszak z natury rzeczy ma być amoralny, cyniczny i drapieżny. Im zaś wstrętniejszy polityk, tym szlachetniejszy, jak mamy się domyślać, ten, kto mu jego obrzydliwość wykazuje i z wyniosłą wzgardą się od polityki odwraca. Lecz tak się z fasonem odwracając, jeszcze mocniej wciska sprawy państwa, sprawy wspólne w brudne łapska skorumpowanych i cynicznych gangsterów.

Cóż za przewrotność! Jeśli tak ci polityk obmierzł, to sam nim zostań, szlachetny krytyku. Czyż nie będzie tak lepiej dla ojczyzny? A jak już z ważnych powodów nie możesz nim zostać, to przynajmniej odnieś się do polityki poważnie, zamiast szukać pretekstu, by za nic, co obywatelskie, nie brać odpowiedzialności i w niczym nie brać udziału.

Pogarda dla polityki nie czyni świata lepszym. Przeciwnie. Utrwala izolację i wyobcowanie klasy politycznej, pozbawiając ją zaplecza i dopływu wartościowych kadr. Co gorsza, osamotnieni politycy dokazują jeszcze bardziej, bo wiedzą, że skoro nic nie może ich reputacji poprawić, to również nic nie może jej zepsuć. Czując na sobie szydercze spojrzenia, odpłacają pięknym za nadobne. Zamiast budować i naprawiać państwo, licząc na uznanie, traktują ludzi jak potencjalnych klientów, którym za cenę głosów należy sprzedać takie czy inne złudzenia i obietnice.

Jeśli mamy być wolnym społeczeństwem, suwerennie władającym swoim państwem, trzeba zasypać głęboki parów, wyżłobiony przez nurty historii pomiędzy ludźmi i władzą, społeczeństwem i rządem. Skoro nie ma już zaborców ani komuny, to nic nie usprawiedliwia lekceważenia polityki przez obywateli. Owszem, ich świętym prawem jest nieuczestniczenie, ale nie znaczy to, że taki wybór jest sprawiedliwy.

Polityka 44.2013 (2931) z dnia 28.10.2013; Felietony; s. 107
Reklama