Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pan Tadeusz, Pan Premier

Siedem scen z życia Tadeusza Mazowieckiego

Tadeusz Mazowiecki (1927 - 2013). Tadeusz Mazowiecki (1927 - 2013). Aleksander Jałosiński / Forum

Scena I

Wiosna 1955 r. Tadeusz Mazowiecki, wtedy młody działacz narodowo-katolickiego i stawiającego na współpracę z komunistami, stowarzyszenia PAX krytykuje samego Bolesława Piaseckiego. Zarzuca mu m.in. nadmierny lojalizm wobec władz i autorytarne kierowanie PAX-em. W odpowiedzi Piasecki pozbawia frondystę funkcji w stowarzyszeniu.

Sprzeciw wobec wizji Polaka-katolika i katolicyzmu podlanego nacjonalistycznym sosem będzie zawsze jedną z kluczowych idei politycznych, ale i głęboko osobistym przekonaniem Mazowieckiego.

Scena II

Maj 1977 r. Głodówka opozycji w kościele św. Marcina w obronie więzionych uczestników protestów w Radomiu i Ursusie w czerwcu 1976 oraz prześladowanych członków Komitetu Obrony Robotników. Mazowiecki jest wśród głodujących jako ich rzecznik – decyduje się na to, choć ceną mogą być represje wobec jego ukochanej „Więzi”, najważniejszego – obok „Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza – pisma tzw. otwartego katolicyzmu (był wtedy jeszcze taki…).

Kilka miesięcy później, w listopadzie 1977 r., Mazowiecki organizuje w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej dyskusję o chrześcijańskiej koncepcji praw człowieka. Biorą w niej udział i ludzie przyznający się do katolicyzmu, i ci wywodzący się z tradycji lewicowej.

To kolejne etapy konsolidowania się demokratycznej opozycji w Polsce. I symbol filozofii polityki Mazowieckiego: szukania punktów wspólnych dla osiągnięcia wspólnego dobra.

Scena III

Lato 1988 r. Koniec kolejnego strajku w Stoczni Gdańskiej. Młodzi robotnicy demonstracyjnie wychodzą z zakładu. Trzymają się pod ręce. W pierwszym rzędzie idzie Mazowiecki – doradca protestujących. Choć teraz władze nie zareagowały na żaden z postulatów, to na twarzach manifestantów widać, że będą walczyć dalej. Podobną nieustępliwość Mazowiecki wykazuje zresztą przez całe lata 80. – począwszy od nocy 13 grudnia 1981 r i długie internowanie.

Bo choć  jest człowiekiem ceniącym kompromis i polityczną mądrość, to potrafi też być twardym. Wie, gdzie przebiegają granice ustępstw.

Scena IV

Jesień 1989 r. Mazowiecki jako premier flagową ideą swojego rządu czyni radykalne reformy rynkowe symbolizowane nazwiskiem Leszka Balcerowicza. Choć bliższe są mu dużo mniej liberalne koncepcje „społecznej gospodarki rynkowej”, to teraz całym swym autorytetem broni pomysłów i działań swojego ministra.

Odwaga w realizowaniu dalekosiężnej wizji – nawet kosztem własnego politycznego interesu – to cechy mężów stanu.

Scena V

Październik 1992 r. Jesteśmy w Trnopolije, obozie koncentracyjnym stworzonym przez Serbów dla Bośniaków. Tadeusz Mazowiecki jest specjalnym wysłannikiem Narodów Zjednoczonych na Bałkany. Od miesięcy jeździ tam, sporządza raporty o naruszeniach praw człowieka przez strony konfliktu i bombarduje nimi światowych decydentów. Teraz znowu opowieści więźniów, a i ich widok, są przerażające. Sam obóz też kojarzy się jednoznacznie. Mazowiecki mówi do grupki dziennikarzy: Musicie o tym krzyczeć!

W końcu – wobec bezczynności świata – demonstracyjnie poda się do dymisji. Ale i potem nadal uparcie będzie przypominał o Bałkanach.

Scena VI

2 kwietnia 1997 r. Zgromadzenie Narodowe przyjmuje Konstytucję. Mazowiecki jest jednym z jej kluczowych autorów. To on forsuje najważniejsze sformułowania – choćby te w Preambule. Współpracuje przy tym z Aleksandrem Kwaśniewskim, człowiekiem z innego przecież obozu.

A potem znosi oskarżenia o narodową zdradę na miarę Targowicy. „Z pochodzenia faryzeusz, z przekonania kato-lewak” – pisze o nim tygodnik „Nasza Polska”. I dodaje: „Spłodził wersję preambuły z iście rabinackim sprytem”.

Mazowiecki jest wtedy – i pozostanie do końca – jednym z głównych celów ataków narodowej prawicy. Niestety, chyba – mimo całej ich absurdalności i chamstwa – głęboko je przeżywał.

Scena VII

Sprzed ledwie dziesięciu dni. Dzwonię do Pana Premiera z zaproszeniem do Łopusznej na tradycyjne „Wypominki Tischnerowskie” poświęcone tym razem zmarłemu wiosną Krzysztofowi Kozłowskiemu, ministrowi spraw wewnętrznych w jego rządzie i bliskiemu przyjacielowi. Premier z trudem oddycha. Mówi wprost: nie dam już rady.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną