Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Schetyna nie chce poczekać

Schetyna nie chce poczekać. Awantura w PO: stanowiska za głosy?

Zdumiewająca jest skala tego konfliktu i jego publiczne nagłośnienie. Media pytają, czy dojdzie do wojny Tuska ze Schetyną, a ona już wybuchła.

Przy okazji zakończonych w weekend regionalnych wyborów partyjnych do erupcji konfliktów doszło w wielu regionach. Już w Lubuskiem pojawiły się oskarżenia o obiecywanie stanowisk w zamian za głosy. W Lubelskiem zwolennicy dotychczasowego barona PO Stanisław Żmijana oskarżyli jego następcę ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego o złamanie obietnicy. Miał powiedzieć, że ludzie Żmijana wejdą do regionalnego zarządu partii, a zostali wycięci.

Najgorzej jest jednak na Dolnym Śląsku, gdzie – w sumie niespodziewanie – Jacek Protasiewicz pokonał głównego rywala Donalda Tuska w partii Grzegorza Schetynę. Wszystkie media śledziły wielogodzinną batalię w hotelu w Karpaczu, gdzie dwukrotnie głosowali lokalni działacze PO. Teraz w mediach pojawiają się kolejne nagrania wskazujące, że dwóch delegatów głosujących na Protasiewicza było przekupywanych obietnicami pracy. A różnica między oboma kandydatami w głosowaniu była minimalna: kilka głosów na 400 oddanych.

Zwolennicy Grzegorza Schetyny, jak szef klubu Rafał Grupiński czy poseł Jakub Szulc otwarcie żądają powtórzenia dolnośląskich wyborów. Z kolei rzecznik rządu Paweł Graś i wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk publicznie mówią o prowokacji schetynowców. Sprawą zajmie się w środę zarząd Platformy, po publikacji nagrań przygląda się jej prokuratura. Takiej awantury w Platformie dawno już nie było.

Jasne są przyczyny konfliktu. Przegrany w wyborach Grzegorz Schetyna broni się przed marginalizacją, nie słuchając niektórych doradców, którzy sugerują mu, żeby się „schował w pieczarze” i przeczekał. Schetyna postanowił walczyć, bo utrata Dolnego Śląska oznacza dla niego marginalizację – zapewne nie wejdzie do zarządu partii. A czekać? Na co i jak długo?

Zdumiewająca jest jednak skala tego konfliktu i jego publiczne nagłośnienie. Media pytają czy dojdzie do wojny Tuska ze Schetyną, a ona już wybuchła.

Co będzie dalej? Wygląda na to, że zarząd partii nie unieważni wyborów. O wszelkich scenariuszach zgody między Donaldem Tuskiem a Schetyną, które snuli różni politycy i publicyści w ostatnich dniach, możemy już zapomnieć. Pytanie brzmi czy dojdzie do eskalacji sporu, który może poważnie zagrozić partii i rządowi czy zostanie wygaszony. W skrajnym wypadku możliwy jest nawet scenariusz upadku rządu czy przyspieszonych wyborów.

Przy okazji opinia publiczna dowiaduje się o skali wpływów i obsadzania różnego rodzaju stanowisk przez partię rządzącą krajem już od sześciu lat. Niby wszyscy o tym słyszeli, ale przypuszczać i się dowiedzieć to zupełnie inna para kaloszy. Na pewno nie przyniesie to wzrostu poparcia Platformy, które w ostatnich miesiącach już i tak jest najniższe od wielu lat.

Wybory regionalne w PO miały zakończyć okres wewnętrznych napięć w partii. Wydawało się, że wyczyściły przedpole dla Donalda Tuska, żeby przejął odpowiedzialność nad partią i dokonał nowego otwarcia: by na konwencji krajowej pokazał, co Platforma zamierza zrobić do końca kadencji, a później przeprowadził rekonstrukcję rządu. Wygląda jednak na to, że zamiast nowego otwarcia będzie pranie starych brudów.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną