Wspaniały Grześ Turnau śpiewał kiedyś: „Lecz naprawdę na świecie nie dzieje się nic i nie zdarzy się nic aż do końca”. Z politycznego punktu widzenia skłonny byłbym się zgodzić. Amerykanie podsłuchują i będą podsłuchiwać. Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji François Hollande oburzają się, że Amerykanie podsłuchują, i będą się oburzać, bo Amerykanie będą podsłuchiwać nadal. Tysiące ludzi dobrej woli walczą o zmniejszenie tragicznych dysproporcji między północą (Europa) a południem (Afryka), ale owa przepaść będzie się nadal pogłębiać, co zresztą ma ten pozytywny skutek, iż szefowie fundacji spieszących na pomoc uciśnionym zachowają swoje etaty i będą nadal napełniać portfele. W referendum w Warszawie ktoś wygrał, a ktoś przegrał – jakie ma to realne znaczenie w kwestii, że zatkana jest kanalizacja i zatkana będzie aż do końca? A jednak Grześ Turnau nie ma racji.
Na jego pesymizm, na to wszechogarniające zwątpienie, depresje i frustracje, przynoszę jedną świetlistą odpowiedź: Adam Nawałka został trenerem selekcjonerem naszej drużyny piłki nożnej. Słońce wstało nad horyzontem, a ludzie poczuli się lepsi i śmielsi. Adam Nawałka ma brata dominikanina. Nie przeceniam bezpośredniego udziału Trójcy Świętej w ustalaniu wyników meczów futbolowych. Zawsze jednak lepiej mieć niebiosa po naszej stronie. Niby nic, a może się przydać. Nie to jednak świadczy o wielkości Adama Nawałki. Wychowany wprawdzie piłkarsko w LZS Orlęta Rudawa, wszystkie sukcesy osiągnął z Wisłą Kraków. Jest wiślokiem od stóp do głów. Wiemy zaś wszyscy, iż „Wisła Kraków jest królem wszystkich Polaków”.