Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Tak czy owak, Sławek Nowak

Nowak – złote dziecko Tuska

Facebook
Sąd rejonowy w Warszawie uznał Sławomira Nowaka za winnego w sprawie tzw. afery zegarkowej. Miał zataić prawdę w oświadczeniu majątkowym. Musi zapłacić 20 tys. zł grzywny.

[Tekst ukazał się w Tygodniku POLITYKA w listopadzie 2007 r.]

Sławomir Nowak ma dwa oblicza. Otwarty, miły i wyrozumiały. Jest taki jak w telewizji, na partyjnych konwencjach lub w publicznych wystąpieniach. Z tym pierwszym spotykam się w Sejmie, by dowiedzieć się, jak w wieku 33 lat zostać rozgrywającym w największej partii. Choć, jak podkreślają koledzy posła, ten sukces to zasługa tego drugiego, mniej znanego wizerunku Sławomira Nowaka, którego doświadczają lokalni działacze i współpracownicy.

– Pod tym sympatycznym opakowaniem jest twardy gracz, żelazna ręka partii i pragmatyzm aż do bólu – mówi jeden ze znajomych posła. – To sprawia, że Sławek skutecznie pnie się wciąż do góry.

To właśnie w jego ręce Donald Tusk złożył kilka miesięcy temu swój los, powierzając mu organizację kampanii wyborczej PO. Nowak wymyślił tę kampanię, te spoty i te billboardy.

Poseł S. był jednak przerażony aż do końca, bo czuł, że kampania grzebie szanse Platformy. – Nasze hasła trafiają w pustkę, a ton nadaje PiS – mówi S. – Ale dzięki Bogu wygraliśmy i nikt nie szuka winnych.

– Najważniejsze było od samego początku spozycjonować PiS, więc pojawiły się billboardy o ich pogardzie, agresji i oszczerstwach – opowiada dziś Sławomir Nowak. – Potem cierpliwie czekałem, bo wiedziałem, że w pewnym momencie przesadzą z agresją i wyjdzie ich czarna natura.

Kluczowym momentem kampanii, kiedy to szala przechyliła się na stronę Platformy, był zdaniem Nowaka moment, w którym PO ujawniło nieprawidłowości związane z Fundacja Prasową Solidarności powiązaną z PC i Kaczyńskimi.– To ich ugodziło i wtedy zaczęli brutalnie atakować Platformę – mówi poseł. – Im bardziej atakowali, tym bardziej stawali się podobni do PiS z naszych billboardów. I koło się zamknęło.

Gdy podczas debaty telewizyjnej Donald Tusk rozjeżdżał premiera Kaczyńskiego, Sławomir Nowak siedział w jednym z gabinetów TVP i ze spokojem oczekiwał końca.

Z dzieciństwa Sławomir Nowak pamięta koszary przy ulicy Łąkowej w Gdańsku. Bo tam, pod oknami babci, w stanie wojennym stały czołgi. Miał wtedy 6 lat. Wiedział, co się dzieje. Tata, budowlaniec, był w Solidarności.

W wyborach 1989 r., choć miał tylko 15 lat, pomagał Komitetom Obywatelskim Solidarności, a rok później Lechowi Wałęsie. Nie jest to jednak życiorys etosowo-solidarnościowy. Jako nastolatek Sławek był bardziej znany jako model występujący na pocztówce „Sopocka plaża” niż jako działacz.

W 1993 r. Kongres Liberalno-Demokratyczny przegrał wybory i wylądował poza Sejmem. – Zapisałem się w odruchu solidarności, bo to była europejska partia i dawała szansę na normalność – mówi poseł Nowak. Potem KLD połączyło się z Unią Demokratyczną, a młodzieżówka liberalna z unijną. Nowak został szefem koła w Gdańsku.

Zauważył go wtedy Sławomir Potapowicz, który pełnił obowiązki przewodniczącego Młodych Demokratów. To on wymyślił, że Nowak zastąpi go na stanowisku szefa.

– Wydawał się idealny – mówi Potapowicz. – Ambitny, potrafił przemawiać, radził sobie z angielskim i powoływał się na swoje związki z Tuskiem, który był dla nas liderem. W lutym 1998 r., dzięki wsparciu Potapowicza, mało znany w kraju Sławomir Nowak zostaje przewodniczącym stowarzyszenia Młodzi Demokraci. Jeden z gdańskich dziennikarzy mówi, że Nowak wyróżniał się z całej młodzieżowej reszty, która politykę traktowała zabawowo.

– Chodził w dobrze skrojonych garniturach, ćwiczył gesty. Był zafascynowany techniczną stroną robienia polityki.

Pierwszy raz, jako 24-latek, ubiegał się o mandat radnego we Wrzeszczu w 1998 r. Po amerykańsku: rozdając pluszaki, ulotki, klejąc plakaty i wysyłając od drzwi do drzwi 50 woluntariuszy. I choć był drugi na liście, za Aliną Pieńkowską, przegrał i nie został radnym. – Był rozżalony, bo nie rozumiał, że z legendą Solidarności wygrać nie mógł –mówi gdański dziennikarz.

Nowaka nie znosili gdańscy etosowcy, czyli repy z Solidarności (jak nazywali ich koledzy z młodzieżówki). Krzysztof Pusz, były szef gdańskiej UW, do dziś nie może mu darować hasła, które kiedyś usłyszał podczas Rady Krajowej UW: „Biologia jest po naszej stronie – wygramy z geriatrią”.

– To jest facet od wygrywania wyborów – mówi Pusz. – Świetny do zorganizowania grupy, tworzenia większości, żeby coś przegłosować. Ale bezwzględny i bez zasad. Wszystko podporządkował swojej karierze.

Dlatego bez skrupułów Pusz zablokował w 1999 r. jego kandydaturę na wicemarszałka województwa pomorskiego, którą lansowali liberałowie. Jednak całkowicie wyciąć go z Gdańska nawet Bogdanowi Borusewiczowi się nie udało. Co prawda Pusz rozmawiał o tym z Donaldem Tuskiem, ale ten sprawę zbagatelizował. I wkrótce rekomendował swojego 25-letniego podopiecznego szefowi MON Januszowi Onyszkiewiczowi. Nowak wszedł do gabinetu politycznego ministra i odpowiadał tam za jego wizerunek.

Europoseł Janusz Lewandowski, jeden z założycieli KLD, jest przekonany, że o dzisiejszej mocnej pozycji Sławomira Nowaka w partii zdecydował styczeń 2001 r. Wtedy zdobył bezgraniczne zaufanie Donalda Tuska. Był to czas, gdy po konflikcie w Unii Wolności Tusk, Płażyński i Olechowski rozpoczynali budowę nowej partii, Platformy Obywatelskiej. Nowak był wciąż przewodniczącym młodzieżówki Unii Wolności. Dokonał wolty, wymawiając posłuszeństwo UW i przyłączając się do PO. – To grupowe zamanifestowanie przez młodych wsparcia dla Platformy było wtedy bardzo ważne – mówi Lewandowski. – Donald już wiedział, że może na niego liczyć.

Nowak twierdzi, że nie odczuwał żadnych rozterek, wyprowadzając młodzież, bo przecież przez lata szedł zawsze obok Donalda Tuska.

Koledzy z Młodych Demokratów mówią, że znacznie więcej zawdzięczał Pawłowi Piskorskiemu, obecnemu europosłowi. Trzeba pamiętać, że Piskorski był bardzo wpływową osobą w Unii Wolności, a potem w Platformie. Mówiło się o nim, że będzie wkrótce kandydatem na prezydenta RP. – Jak Sławek potrzebował pomocy, szedł do Piskorskiego, a nie do Tuska, który był wtedy na aucie – mówi Jan Artymowski. – Bo Młodzi Demokraci to była grupa Pawła. I Paweł długo był promotorem Sławka kariery.

To właśnie Paweł Piskorski załatwił mu stanowisko wiceprezesa w publicznym Radiu Gdańsk w 2002 r. (poseł Nowak zapewnia, że nie była to polityczna nominacja). Piskorski osobiście negocjował w tej sprawie z Włodzimierzem Czarzastym, wszechwładnym członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – Sławek był kluczowym działaczem młodzieżówki, towarzysko blisko ze mną związanym, dlatego chcieliśmy mu pomóc – mówi Piskorski.

Poseł Piskorski uważa, że dzięki swojej przebojowości Nowak osiągnie jeszcze niejeden sukces. Świadczy o tym chociażby przemyślana postawa, jaką zaprezentował, gdy wyrzucano Piskorskiego z partii. Mógł na przykład wtedy nierozważnie zaprotestować, bo wyrzucano jego kolegę, ale zachował kamienny spokój. – Przestał zupełnie do mnie dzwonić – mówi Piskorski. – Odciął ten kontakt, co może zbyt przyzwoite z jego strony nie było, ale zapewniało mu bezpieczeństwo.

Bez sentymentu rozstał się z innymi piskorczykami, z którymi współpracował przez lata w młodzieżówce. Zgodził się jednak być świadkiem obrony przed sądem koleżeńskim, który decydował o wyrzuceniu z PO jego przyjaciela Sławomira Potapowicza. Potapowicz, który był nawet świadkiem na ślubie Nowaka, dokładnie zapamiętał jego zeznania, bo pogrążyły go do reszty. Jego przyjaciel powiedział, że ich partyjne drogi rozeszły się w 2001 r. i dlatego trudno mu ocenić dzisiejszą postawę kolegi. Ale skoro przewodniczący Tusk podjął decyzję o wykluczeniu z partii Potapowicza, to widocznie jest to słuszne.

– Trochę było mi przykro, bo traktowałem go jak przyjaciela – mówi Potapowicz. Nowak o swoich relacjach z Piskorskim: – Żałuję, że tak się stało, ale Paweł chciał z młodzieżówki zrobić swój zakon.

W 2004 r. zostaje posłem. Zupełnie niespodziewanie. Gdy Janusz Lewandowski zwalnia miejsce w Sejmie po zdobyciu mandatu eurodeputowanego, powinien go zastąpić kandydat z listy PO z najlepszym wynikiem w 2001. Kolejno odmawiają przyjęcia mandatu Aleksander Hall, starosta kwidzyński Leszek Czarnobaj i prezydent Tczewa Zenon Odya.

Sławomir Nowak też się wahał. Bo wzięcie mandatu oznaczało, że w Gdańsku zostawia żonę Monikę (dentystkę z zawodu) i 4-letnią córkę Natalię. Zwłaszcza że szedł do Sejmu na niepewne; już pierwsze głosowanie dotyczyło skrócenia kadencji Sejmu.

– Od samego początku bardzo zależało mu na bliskich relacjach z Donaldem i całym jego otoczeniem, bo to był klucz do sukcesu – mówi poseł PO. – Więc zaczął pukać do drzwi dworu.

Dworem nazywają posłowie Platformy najbliższe otoczenie Donalda Tuska, w którym zapadają najważniejsze decyzje. Dwór – mówią – trzyma się zawsze razem i otacza przewodniczącego dość szczelnym kokonem. Tu bywa się tylko dopraszanym. Najważniejszą osobą na dworze, oprócz samego przewodniczącego, jest Grzegorz Schetyna. Poseł Nowak jest najmłodszym dworzaninem, traktowanym jako osobisty wychowanek Tuska. Jest lojalny, dyspozycyjny i gotów na poświęcenia.

– Jego pozycja w tej grupie nie jest zbyt mocna – mówi jeden z posłów PO. – Jest wykonawcą poleceń przewodniczącego, z którym związał się na dobre i złe. A pozycję w partii zawdzięcza wyłącznie bliskiej znajomości z Tuskiem.

Już dwa lata temu Nowak w mateczniku Platformy, czyli Gdańsku, został wystawiony na drugim miejscu listy poselskiej, tuż za liderem – Donaldem Tuskiem. Prowadził wtedy jego kampanię prezydencką i pełnił obowiązki osobistego sekretarza. Gdy trzeba było poprosić Tuska o komentarz do aktualnych wydarzeń, najlepiej było dzwonić do Nowaka, który miał bezpośredni dostęp do ucha przewodniczącego. Do Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej dostał się jednak z najniższym poparciem, bo, jak mówi jeden z posłów, drażni wszystkich okazywanym na każdym kroku poczuciem wyższości.

Ostatnie wybory miały utrzeć mu nosa. Bo jako lider listy miał się zderzyć z doświadczonym Maciejem Płażyńskim startującym z PiS. Płażyński to przecież założyciel Platformy z mocną pozycją w Gdańsku. Powszechne było przekonanie, że w zderzeniu z taką lokomotywą wyborczą Nowak nie ma żadnych szans. I ubolewano, że Platforma po oddelegowaniu Tuska do Warszawy nie miała kandydata na miarę Płażyńskiego. Klęska mogła dotkliwie osłabić pozycję Nowaka. Zwycięstwo nad Płażyńskim, ponad 10 tys. głosów, umocniło jego pozycję w regionie. – Sławek jest ambitny i pracowity – mówi Michał Owczarczak. – Dostał zadanie do wykonania i wykonał je najlepiej, jak umiał.

Po wyborach posłowie Platformy zadają sobie pytanie, jakie stanowisko w rządzie da mu Tusk. Na początek będzie szefem gabinetu. To on będzie decydował, z kim się premier Tusk spotka i kogo wysłucha. Być może wkrótce zastąpi na stanowisku sekretarza generalnego PO samego Grzegorza Schetynę, który zostaje wicepremierem.

– Zwycięstwo uskrzydla – mówi poseł Nowak.

Ale na szczęście jeszcze pamięta, że Prawo i Sprawiedliwość zgubiła pycha.

Polityka 46.2007 (2629) z dnia 17.11.2007; Kraj; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Tak czy owak, Sławek Nowak"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną