Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS zaprogramowany

Nowy program Kaczyńskiego

Wszystkie dobrodziejstwa zawarte w programie PiS trudno zliczyć. Ale dlaczego nikt nie zająknął się o tym, z czym PiS idzie do europarlamentu? Wszystkie dobrodziejstwa zawarte w programie PiS trudno zliczyć. Ale dlaczego nikt nie zająknął się o tym, z czym PiS idzie do europarlamentu? Facebook
PiS przedstawił nowy program, jakby zaczynała się kampania sejmowa, a nie europejska. Kampania do europarlamentu jest w lesie.

John Milton napisał „Raj utracony”, Jarosław Kaczyński swe najnowsze dzieło (program na lata 2015–19) mógłby zatytułować „Raj odnaleziony”. Trudno pojąć, dlaczego zadowolił się suchym „Programem Prawa i Sprawiedliwości 2014”, co żadną miarą nie oddaje cudów, które czekają tam na czytelnika. Któż nie chciałby żyć pod tak hojnymi rządami? VAT ma być niższy, urlopy macierzyńskie dłuższe, wiek emerytalny obniżony, płaca minimalna podniesiona, przedszkola bezpłatne, leki za 8–9 zł, kolejki do lekarzy skrócone. Powstałoby 1,2 mln miejsc pracy dla młodych, przedsiębiorcy dostaliby nowe ulgi, więcej pieniędzy – miliardy więcej – poszłoby na rozwój wsi. Rzecz jasna, więcej pieniędzy szłoby także na naukę, armię, media publiczne i kulturę.

Wszystkie dobrodziejstwa zawarte w programie PiS trudno zliczyć. Niedowiarek mógłby spytać: skąd wziąć na to pieniądze? Ale program i w tym aspekcie jest całkiem precyzyjny. Kaczyński i jego eksperci – niestety, wszyscy z nieznanych względów chcieli zachować anonimowość – znaleźli ponad bilion złotych. Dla porządku dodajmy, że nie chodzi o bilion rocznie, to bilion rozłożony na sześć, góra siedem lat. Rocznie wychodzi drobne 170 mld, czyli raptem połowa wydatków państwa z ustawy budżetowej 2013 r.

„Poza funduszami unijnymi maksymalnie uruchomimy środki własne i oszczędności przedsiębiorstw państwowych oraz wykorzystamy nadpłynność banków” – powiada program PiS i brzmi to tak prosto, że szlag człowieka trafia, że skąpy rząd Tuska do tej pory tym bilionem dzielić się nie chce.

W kuluarach kongresu PiS pomstowano jednak nie tylko na Platformę. Można też było usłyszeć pytania o to, dlaczego twarzami spotów reklamowych byli akurat Andrzej Duda, Beata Szydło i Jadwiga Wiśniewska, a nie na przykład Izabela Kloc i Anna Zalewska. Budziło to spore emocje, bo występ w kampanii świadczy o tym, że jest się w łaskach u prezesa.

Stratedzy PiS zastanawiają się natomiast podobno, czy rozsądne było wydanie 1,5 mln zł – tyle, jak słyszę, kosztował zjazd i kampania w mediach – na wydarzenie słabo związane z nadchodzącą kampanią europejską. Dochodzimy tak do zagadnienia, dlaczego PiS tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego opowiada o tym, jak chce rządzić po wyborach do Sejmu jesienią 2015 r. Dlaczego nie było prezentacji kandydatów na europosłów? Dlaczego nikt nie zająknął się o tym, z czym PiS idzie do europarlamentu? Co chce tam osiągnąć?

Delikatna nerwowość panuje w PiS, bo pogłębione badania zamówione przez partię pokazują, że przewaga nad Platformą jest minimalna. A politycy PiS wciąż nie wiedzą, czy będą startowali, a jeśli tak, to z którego miejsca i w którym okręgu. Kaczyński wciąż trzyma karty przy orderach. Jak przekonuje mój rozmówca, na Nowogrodzkiej panuje bałagan. Sztabem wyborczym w kampanii europejskiej kieruje Andrzej Duda, nowicjusz na tym fotelu; rozbieżne pomysły mają skarbnik Stanisław Kostrzewski i szef partyjnych struktur Joachim Brudziński. Adam Hofman, chyba najlepszy dziś w partii specjalista od kampanii, ponoć się obraził, gdy nie został mianowany szefem sztabu.

A ogłoszony program? Można go analizować w różne strony. Najgroźniejszy jest dla Solidarnej Polski, bo świadczy o tym, że PiS postanowił być socjalny. Otwiera zaś trochę miejsca dla Polski Razem Jarosława Gowina, który stawia na wolny rynek. Ale generalnie nie należy się nim specjalnie przejmować, a w szczególności nie traktować jako planu rządzenia. PiS nigdy się specjalnie nie przywiązywał do swoich zapowiedzi. Dość przypomnieć rok 2005, gdy Kaczyński szedł po władzę pod sztandarem Polski solidarnej, po czym go zwinął, zamknął w sejfie, a finanse państwa oddał Zycie Gilowskiej.

Można też się zastanawiać, na ile fortunna była organizacja kongresu w dniu konkursu skoków na igrzyskach olimpijskich, gdy Polaków porywa raczej Kamil Stoch niż politycy. Na domiar złego dla PiS tuż po kongresie złoty medal w panczenach zdobył Zbigniew Bródka i polityka zeszła na drugi plan.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną