Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sikorski niech bierze lekcje gry w pokera

Nowe taśmy ujawniają nonszalancję ministrów

Jacek Rostowski i Radosław Sikorski. Jacek Rostowski i Radosław Sikorski. Kancelaria Prezesa RM
Jeśli na chłodno rozpatrzymy to, co Sikorski mówi (czy rzekomo mówi na kolejnych taśmach „Wprost”) o relacjach Polski z USA i stosunkach z europejskimi sojusznikami, to pomijając knajacki język Oksfordczyka, rozpatruje zasadnicze dla naszej polityki bezpieczeństwa problemy.

Radek Sikorski w podsłuchanej rozmowie z Jackiem Rostowskim miał szczerze oceniać polską politykę zagraniczną (według zapowiedzi nowo opublikowanych taśm tygodnika „Wprost”). Czasem kontekst zmienia znaczenie całych zdań. Ale przy tych sensacjach trudno czekać do notarialnej weryfikacji rozmowy, gdyż barwne określenia – w rodzaju: „laska robiona Amerykanom”, „nic niewarty polsko-amerykański sojusz” i „murzyńskość” Polaków – będą od razu krążyć w opinii publicznej.

Mam trzy doraźne uwagi. Razi mnie przede wszystkim nonszalancja, z jaką minister jeden czy drugi mówi o strategii państwa i rządu. Za dużo luzu, zbyt wiele brutalnych, jaskrawych ocen. Nie można rano publicznie mówić, że sojusz z USA jest filarem naszego bezpieczeństwa, a wieczorem na kolacji w węższym gronie podkpiwać z takiej oceny. Tak jak, nawiasem mówiąc, minister Sienkiewicz sztandarowy projekt rządu, inwestycje rozwojowe, potraktował per kij, kamieni kupa i co tam jeszcze innego.

Z drugiej strony, polityka zagraniczna to pewna gra z sojusznikami w drużynie i z krajami, których agresywnej polityki się boimy. Gra, jak w pokerze, zakłada strategię i przebiegłość, a nie dziecinną otwartość i szczerość, która naraża na porażki. Jedyna gruba wpadka zagraniczna, która przychodzi mi do głowy, to poufna rozmowa prezydenta Obamy z ówczesnym prezydentem Rosji, Miedwiediewem. Było to przed wyborami na drugą kadencję Obamy, a Rosja była już wówczas mocno poirytowana planami instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. Obama chce uspokoić Kreml, więc prosi Miedwiediewa, by przekazał Putinowi, że po wyborach będzie bardziej elastyczny. W podtekście: teraz musi udawać twardy kurs wobec republikańskich oponentów. Rozmówcy oczywiście nie wiedzieli, że mikrofon był otwarty, Obama postąpił więc bardzo nieostrożnie, bo zdradził taktykę w stosunkach z Rosją, a zresztą szczerość z Kremlem, jak dowodzą późniejsze wypadki, niewiele przyniosła korzyści.

Żeby te gry przygotować, politycy muszą rzecz jasna naradzać się tak, jak trener z zawodnikami przed ważnym meczem. Jeśli na chłodno rozpatrzymy to, co Sikorski mówi (czy rzekomo mówi) o relacjach Polski z USA i stosunkach z europejskimi sojusznikami, to pomijając knajacki język Oksfordczyka, rozpatruje zasadnicze dla naszej polityki bezpieczeństwa problemy. Jak balansować poleganie na Ameryce z oparciem się na Unii Europejskiej, ile w te sojusze włożyć własnych inwestycji, na kogo liczyć więcej, a na kogo mniej. Nawet „murzyńskość” nie jest tu wyszydzeniem dumy narodowej, lecz raczej sprowadzeniem na ziemię polskiej fanfaronady i krytyką przyśpiewki „my Polacy złote ptacy” czy raczej krytyką, jak chce minister, „polskiego frajerstwa”. Razi też język, bo i Skubiszewski i Geremek wyrażali często podobne spostrzeżenia, ale w sposób wyrafinowany.

Politycy, w tym ci noszący najbardziej newralgiczne teki, sprawy zagraniczne, finanse, sprawy wewnętrzne, muszą dyskutować ze sobą, ucierać racje i nie bać się kwestionować najbardziej nawet świętych założeń. Przypomnę, że w roku 2003, kiedy Ameryka szykowała się do bezsensownej – dziś już wiadomo – inwazji na Saddama w Iraku, w Europie nastąpił rozłam. Polska i Wielka Brytania poszły z Waszyngtonem, Niemcy i Francja nie. Ktoś musiał te racje rozważyć i to bardziej szczerze niż w komunikatach prasowych.

We wszystkich dotąd podsłuchach są dwie rzeczy. Po pierwsze wyraźne przestępstwa, matactwa podatkowe, powoływanie się na wpływy, próba zagrania na polu, którego konstytucja zakazuje. Za to wszystko należy ukarać. To Sikorskiego nie dotyczy, osobistych interesów on tu nie porusza, przynajmniej nie w tych fragmentach. Po drugie – to omawianie polityki, i z tego nie ma co robić wielkiej histerii. Byłoby źle, gdyby politycy działali w atmosferze strachu, że powiedzą o słowo za dużo, a polityka przybrała formę ministerialnych komunikatów prasowych dla ludu.

Z kolei Sikorski powinien jednak wziąć parę lekcji gry w pokera. I, à propos frajerstwa, sam uważać, żeby nie być frajerem i nie posuwać słownictwa i szczerości za daleko. Nie w republice podsłuchów.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną