Głos zabrało prezydium konferencji biskupów, duchowni uważani za umiarkowanych. Ich oświadczenie umiarkowane nie jest. To tekst radykalnie konfrontacyjny względem tych, którzy w łamiącym prawo urzędniku szpitala samorządowego nie dostrzegają męczennika, lecz sprawcę nieszczęścia swojej pacjentki.
Klauzula sumienia powinna pozostać w polskim prawie, to dla mnie oczywiste. Przecież powinni mieć taką furtkę np. pacyfiści. Lecz klauzula sumienia nie powinna służyć umywaniu rąk: po mnie choćby potop.
Być może należałoby też zmienić artykuł ustawy o zawodzie lekarza tak, by nie mógł być pretekstem do obecnej kampanii w obronie ginekologa, który chce mieć czyste sumienie kosztem cierpienia pacjentki. O tym można dyskutować i taka dyskusja się toczy.
Nic jednak nie usprawiedliwia ataków z ambon na ludzi stających w obronie świeckości prawa i państwa. Mają oni takie same prawa obywatelskie jak duchowni. Mają prawo nie podzielać kościelnego punktu widzenia, a to, że go nie podzielają, nie czyni ich moralnie gorszymi.
Aborcja i eutanazja są dla katolika grzechem i zbrodnią. Jasne. Nawet nie tylko dla katolika: znajdą się inni chrześcijanie i wyznawcy innych religii, a nawet ludzie niewierzący, którzy też są przeciw. Ale ile razy trzeba powtarzać, że nie w tym rzecz. Rzecz w tym, by prawo wzięło pod uwagę, że nie wszyscy są przeciwnikami aborcji czy eutanazji i mogą mieć inny pogląd. W krajach kulturowo katolickich w Europie zachodniej wzięto to pod uwagę, legalizując aborcję i eutanazję po długiej debacie publicznej i stworzeniu odpowiednich i nadzorowanych przez państwo procedur.
Na razie jeszcze aborcja jest w Polsce legalna w określonych przypadkach. Legalne jest też domaganie się od lekarza pomocy przez pacjentkę mającą prawo legalnie skorzystać z przerwania ciąży. Lekarz z kolei ma prawo odmówić, ale i obowiązek wskazać pacjentce, kto mógłby jej pomóc, skoro nie on sam. Można być przeciw aborcji, lecz za praworządnością. Za katolicyzmem, lecz przeciw państwu wyznaniowemu.
Episkopat uporczywie ignoruje cały kontekst prawno-ustrojowy sprawy.
Tak jakbyśmy już żyli w państwie, jakie promuje wiceminister Królikowski. A jego szef, premier Tusk, o tym wszystkim milczy. Trudno to zrozumieć, jeszcze trudniej zaakceptować.