Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Janek i Antek w jednym stoją domku

Sejm o przeszukaniach u posła Burego i odpowiedzialności Macierewicza

Ostatnie przed wakacjami posiedzenie sejmu. Ostatnie przed wakacjami posiedzenie sejmu. Rafał Zambrzycki / Kancelaria Sejmu RP
Podczas ostatniego przed wakacjami posiedzenia sejm zajął się – i to dwukrotnie – odpowiedzialnością polityków. Światełka w tunelu nadal nie widać.

Dyskusji o zasadność rewizji w lokalach używanych przez parlamentarzystów z Podkarpacia oraz o ocenę tak zwanej weryfikacji wojskowych służb specjalnych przez Antoniego Macierewicza tylko pozornie nic nie łączy. W rzeczywistości w obu chodzi o pozycję osób publicznych wobec prawa.

Spór o wejście organów ścigania do mieszkań i biur posłów Jana Burego i Zbigniewa Rynasiewicza sprowadza się do zdefiniowania immunitetu parlamentarnego. Prokurator Generalny i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego przekonują, że w tym przypadku w ogóle nie może być mowy o jego naruszeniu. Wszak ani nikt nie został pozbawiony wolności, ani też nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności w związku z pełnionym mandatem. I jak dodają – zgodę na wejście agentów CBA do poselskich pomieszczeń na terenie parlamentu wydała marszałek sejmu.

Posłowie – co znamienne: niemal jak jeden mąż – twierdzą tymczasem, że przeszukanie lokali używanych przez parlamentarzystę jest zamachem na jego wolność. Co więcej, sugerują, że przeciwko parlamentarzyście bez zgody izby w ogóle nie można prowadzić czynności procesowych. Za tak szeroką – w porównaniu do akurat precyzyjnych w tym przypadku zapisów konstytucji – interpretacją zakresu immunitetu opowiedziały się teraz także te ugrupowania, które jeszcze niedawno miały na sztandarach postulat... znacznego ograniczenia tej, skądinąd potrzebnej, gwarancji parlamentarnej niezależności.

Korporacyjna solidarność wobec kolegi Jana Burego wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Wszak postulowana przez posłów swego rodzaju eksterytorialność miejsc w jakikolwiek sposób związanych z parlamentarzystami (łącznie z domami ich rodzin?!) w praktyce zupełnie wiązałaby ręce organom ścigania, prowadzącym jakiekolwiek śledztwa, w orbicie których pojawiają się politycy z mandatem. Legitymacja posła czy senatora byłaby w tej sytuacji glejtem zapewniającym brak odpowiedzialności.

Odpowiedzialności dotyczyła także debata nad powołaniem sejmowej komisji śledczej do zbadania weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Oczywiście sam pomysł można traktować jako dokładanie kolejnych węgielków do, jak mawiają politycy, „grillowania” Antoniego Macierewicza. Ale na sali były pustki nie tylko dlatego, że – prócz dyżurnych wyznaczonych do dyskusji przez partie – towarzystwo rozjechało się na kanikułę. Instytucja parlamentarnych komisji śledczych w ostatnich latach mocno się skompromitowała, a waga ich ustaleń – zdewaluowała. Na dodatek powołanie komisji w sprawie, której materią jest praca służb specjalnych, mogłoby skończyć się ujawnieniem kolejnych ich sekretów (zwłaszcza że główny bohater już straszy, że nie zawahałby się wykorzystać tego forum do głoszenia swoich tez i oskarżeń). Zresztą ani przeciwnicy Macierewicza, ani jego wyznawcy swojej opinii zapewne by nie zmienili.

Szkoda jednak, że w rezultacie kolejne harce i cyniczne gry polityczne Antoniego Macierewicza pozostaną bezkarne. Uniknął on postępowania sądowego, bo prokuratorzy przyjęli wbrew logice, że prowadząc weryfikację, nie był on funkcjonariuszem publicznym (tymczasem to samo państwo już musi zapłacić ponad milion złotych odszkodowań za jego wyczyny). Uniknie też pewnie odpowiedzialności przed sejmem. Wreszcie uniknie odpowiedzialności politycznej, bo jego wizje mają stały elektorat i poparcie partyjne. I tu koszty są najwyższe.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną