Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Plusy ujemne

Donald Tusk został „prezydentem” Europy

Laurent Dubrule / Forum
Gratulując premierowi nowej kariery, trzeba jednak zgłosić kilka pretensji. Czyni wrażenie, że zdecydował się przyjąć propozycję nagle, co może jednak dziwić i niepokoić, zwłaszcza że wielokrotnie zarzekał się, że na pewno poprowadzi Platformę do wyborów w 2015 r.

Lech Wałęsa, pytany, czy jest za tym, by Tusk został umownym prezydentem Europy, odpowiedział, że jest za, a nawet przeciw. Rzecz w tym, że to sformułowanie oddaje rzeczywisty kłopot z oceną tego chwalebnego zresztą faktu – dla Tuska osobiście, a w dalszym tle także dla Polski – potwierdzającego pozycję naszego kraju w polityce europejskiej.

Daje on także duże szanse na odegranie poważnej roli we Wspólnocie, która znajduje się w kryzysie, przede wszystkim swojej polityki i swojej niedojrzałej tożsamości wspólnotowej, co potwierdzają jej reakcje na narastający dramat ukraiński. Jednym z argumentów za przyjęciem funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej przez polskiego premiera był właśnie ten, że może on powinien odegrać inspirującą rolę w rozwiązywaniu kryzysu ukraińskiego. Jest do tego predestynowany dzięki swojemu doświadczeniu, polskiej tradycji i myśli politycznej, jak też najbliższym geograficznym sąsiedztwem Polski z frontem wojny.

To są plusy i szanse, niemniej są też oczywiste minusy. Lech Wałęsa zadał pytanie, czy osierocona przez swojego lidera Platforma Obywatelska wytrzyma próbę nadchodzących wyborów, zwłaszcza tych parlamentarnych, czy jest do nich przygotowana. Już teraz przecieka i drży w posadach, trawiona jakimś rozleniwieniem, także aferą podsłuchową, bez energii i pomysłów; traci w sondażach wyborczych.

Teraz wejdzie w jakąś fazę utrząsania się i zapewne walk o władzę w partii, czemu Tusk z odległości brukselskiej nie będzie w stanie przeszkodzić. Niby jest regulaminowa procedura układania władzy, ale akurat te postaci, które ona wynosi do przodu, nie gwarantują ani poparcia tzw. aktywu, ani nie przekonują, że będą w stanie tak ogarnąć te aktywy, jak i nadać całej Platformie jakiś nowy, świeży rys programowy. Samemu Tuskowi tego już brakowało, a miał przecież ogromną przewagę nad swoim otoczeniem.

Gratulując premierowi nowej kariery, trzeba jednak zgłosić kilka pretensji. Czyni wrażenie, że zdecydował się przyjąć propozycję nagle, tak jak gdyby z dnia na dzień, co może jednak dziwić i niepokoić, zwłaszcza że wielokrotnie zarzekał się, że na pewno, na sto procent poprowadzi Platformę do wyborów w 2015 r. Tak nagle, że właśnie nie przygotował swojej partii do zmiany na szczycie, jeszcze kilka dni temu występował w Sejmie jako lider na cały nadchodzący rok, zapowiadał kolejne kroki i decyzje. Nie zaproponował tejże partii jakiegoś consensu między konkurentami politycznymi, a przede wszystkim z upokorzonym Grzegorzem Schetyną, który jednak nigdy nie stracił w samej Platformie wielu zwolenników, co mogłoby amortyzować nieuniknione trzęsienie. A ono może mieć skutki ogromne, by nie powiedzieć dramatyczne, z dalekimi skutkami dla całej polskiej polityki, na wiele lat.

Nie można wykluczyć scenariusza, że PO rozpada się, a już zwłaszcza po widowiskowo przegranych wyborach, co byłoby do uniknięcia pod przywództwem Donalda Tuska, choćby przegranego, ale jednak lidera dużej partii opozycyjnej pozostającej w grze.

Co tu dużo mówić, odchodzący premier (nie brak złośliwości, że pierwszy ewakuuje się z tonącego okrętu) zwiększa obiektywnie szanse PiS na uzyskanie sporej przewagi wyborczej nad PO, a być może nawet dającej większość rządową. Słychać, że może być odwrotnie, że uwolniona Platforma pokaże swoje potencje i że pokaże nowe persony. Oby to nie było zaklinanie rzeczywistości.

Wszyscy życzą premierowi, by pokazał Europie, co Polak potrafi, by stanął niejako na jej czele. Trzeba te ambicje tonować, bo pozycja formalna przewodniczącego Rady Europejskiej jest ważna, ale bez przesady. Wypełnianie sobą tej pozycji, nadawanie jej wagi zależne jest na pewno od cech osobowych polityka, ale też jaki kraj za nim stoi, jaki wzór, jaka moc. Oby tak nie było, że Polska, której przykład wzmacniał do tej pory kandydaturę jej premiera, nie przeszła w stan polityczny, który zadziwi Europę negatywnie i osłabi jej delegata i reprezentanta w Brukseli.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną