Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Drogą przez mękę

„Schetynowcy” wycięci z list wyborczych

Na Dolnym Śląsku, w mateczniku politycznym Schetyny, władze regionu ułożyły listy kandydatów do władz samorządowych i wycięły z nich wszystkich „schetynowców”. Na Dolnym Śląsku, w mateczniku politycznym Schetyny, władze regionu ułożyły listy kandydatów do władz samorządowych i wycięły z nich wszystkich „schetynowców”. Wojciech Olkusiński / Agencja Gazeta
Czy właśnie zaczęło się ostateczne likwidowanie wpływów Grzegorza Schetyny? Czy wszyscy jego ludzie będą rychło musieli wybierać: albo z nowymi władzami pójdą do przodu, albo ugrzęzną ze swoim liderem w błocie?

Prawie wszyscy komentatorzy, także politycy z innych formacji, a jakoś życzliwi Platformie Obywatelskiej, składają jej życzenia na nową drogę. Przestrzegają jednak, że mogą się one spełnić w wersji pozytywnej, jeśli będzie PO umiała połączyć ze sobą różnorodne swoje frakcje, scalić je w jednolitą i zwartą drużynę.

Z Tuskiem w Brukseli nowa premier i zapewne od 1 grudnia nowa przewodnicząca partii Ewa Kopacz jest niejako skazana na taką koncepcję. Na swoją samoistnie silną pozycję w Platformie nie może liczyć.

To jest mniej więcej jasne i oczywiste, ale podstawowy kłopot z realizacją tej właśnie koncepcji polega na tym, że należałoby jakoś dogadać się ze Schetyną i jego grupą, czyli tzw. schetynowcami. Donald Tusk zostawił Platformę znienacka, zaskoczoną i nieprzygotowaną do gwałtownej rewolucji wewnętrznej. A jeszcze do tego właśnie z gorącym konfliktem z niegdyś numerem dwa w partii, wicepremierem, ministrem spraw wewnętrznych… a od kilkunastu miesięcy upokarzanym i odsuwanym powoli od władzy na Dolnym Śląsku, w samej partii, coraz bardziej marginalizowanym.

Gdy Tusk obwieścił, że wyjeżdża, Grzegorz Schetyna natychmiast podniósł głowę, zapowiedział walkę o przywództwo w PO. Wręcz domagał się przyspieszonych wyborów w niej, poparty przez kilku kolegów, zwłaszcza Rafała Grupińskiego i Andrzeja Halickiego, możnych politycznie baronów partii. Nota bene to interesujące, że ci dwaj politycy z taką otwartością i niejaką odwagą cywilną stają za Schetyną, stają się liderami wewnętrznej opozycji na samych szczytach władzy w PO.

Chyba że właśnie zaczęło się ostateczne likwidowanie wpływów Schetyny i wszyscy ci „schetynowcy” będą rychło musieli wybierać: albo z nowymi władzami pójdą do przodu, albo ugrzęzną ze swoim liderem w błocie. Na Dolnym Śląsku, w mateczniku politycznym Schetyny, władze regionu ułożyły listy kandydatów do władz samorządowych i wycięły z nich wszystkich „schetynowców”. To po pierwsze pokazuje jakąś determinację i wolę walki, a po drugie – faktycznie słabnące wpływy kiedyś wszechwładnego tam „Grzesia”, jak nazywają go trochę sarkastycznie tak zwolennicy, jak i wrogowie.

To źle rokuje jednolitości partii i na pewno nie podniesie jej mobilności w okresie nadchodzących wyborów. Nie można oprzeć się wrażeniu, że jednak coś tu spaskudzono. Że sam Schetyna od razu uniemożliwił jakiekolwiek porozumienie. Że Kopacz jak gdyby nie miała wyboru i co najwyżej może teraz pozyskać niektórych schetynowców, mistrza pozostawiając na aucie.

A tak w ogóle, to kolejna wina Tuska, bo nie zadbał jeszcze przed odejściem o jakiś ład w swojej partii. To naturalnie żart, być może za dużo w tej pretensji naiwnej wiary, że tam, gdzie toczy się walka o władzę, można ją zasłonić wymuszonym porozumieniem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną