Tak oto zamknął się jakiś ważny historycznie – bez większej przesady – etap dziejów III RP. Również najważniejszy jak do tej pory etap biografii politycznej Donalda Tuska.
Polityka, co udowodnił wielokrotnie, niezwykle skutecznego, rozwijającego się wraz ze swoją karierą, obdarzonego talentami do uprawiania media-demokracji, dobrego taktyka i zapewne też stratega, choć w tym wymiarze można na pewno dyskutować.
A też dość w sumie tajemniczego, skrytego, oddzielonego od swojego otoczenia jakąś kurtyną, zawsze gotowego do radykalnych posunięć personalnych i porzucenia starych lojalności na rzecz nowych. Do czasu.
Powrót króla?
To zadziwiające, że Tusk nie doczekał się jakiejś porządnej biografii, analizy, choć pospiesznych tekstów dziennikarskich są tony. Rozstrzelonych zresztą w różne strony i wedle krańcowo odmiennych opinii. Jak gdyby potencjalni autorzy zakładali, że ta kariera jest w nieprzerwanej kontynuacji, że trwa i trudno o jakieś podsumowania.
Można nawet to jakoś rozumieć, gdyż żegnając Tuska w kraju, nie możemy założyć na pewno, że do Warszawy na wysokie stanowiska już nie wróci. Zwłaszcza że przewidywany czas emigracji politycznej byłego premiera jest liczony co najwyżej na pięć lat.
Trudno sobie wyobrazić, by potem, w pełni sił i ze zgromadzonym kapitałem doświadczeń, zamknął się nagle w swoim domu na Wybrzeżu i zaczął pisać wspomnienia. Wariantów politycznych na przyszłość nie brakuje, z walką o prezydenturę na czele.
Kryzysy i zygzaki
Donald Tusk najpierw wywalczył sobie pozycję nadrzędną w partii, którą współzakładał. Potem w polskiej polityce, co potwierdzał kolejnymi zwycięstwami nad Jarosławem Kaczyńskim.