Fanom fejsbukowej strony programu najbardziej spodobało się, że 28-letni Paweł poddał kandydatki na żonę tzw. crashtestom. Czyli po kolei sprawdził, jak się całują. Zachował się jak mężczyzna. Reszta to kpina, a nie faceci – pisali fani. Widać, że nie zależy mu na taniej sile roboczej, ale na prawdziwej miłości – zachwycały się fanki. Mistrz podrywu i autoprezentacji, a to się dziś liczy – pisali wszyscy, niezależnie od płci. I podnosili wirtualny kciuk do góry. Wszystkich lajków było prawie 16 tys. Widzów przeciętnego odcinka ponad 3,5 mln. Przychodów z reklam 11 mln zł. – Głównie dzięki Pawłowi, który swoimi crashtestami rozkręcał akcję. Pozostali panowie – skąpy Stanisław, strachliwy Adam, zabobonny Grzegorz, który oskarżał dziewczynę, że rzuciła klątwę na jego ciągnik, czy nijaki Zbigniew – zachowywali się, jakby kij połknęli – przyznaje człowiek z produkcji.
Anna Więckowska, reżyserka programu, idzie o krok dalej. Paweł nie tylko rozkręcał akcję, ale też z odcinka na odcinek łamał stereotyp polskiego rolnika jako burkliwego prostaka w zabłoconych gumiakach. Dzięki niemu w niedzielne wieczory widz telewizyjnej Jedynki mógł obcować z farmerem młodym, przystojnym, przedsiębiorczym i przygotowującym swej wybrance kawę w świeżo wyremontowanej, nowoczesnej kuchni. – Kobiety, które oglądały nasz program, dostały dzięki Pawłowi czytelny przekaz: życie z nowoczesnym rolnikiem zapewnia sielskie krajobrazy i kontakt z naturą, a jednocześnie nie pozbawia szansy na miejską wygodę – twierdzi Więckowska. – To prawdziwa rewolucja w postrzeganiu mężczyzn ze wsi.
W gminie
Nic dziwnego, że mimo zakończenia programu (finałowy odcinek ściągnął przed telewizory prawie 5 mln widzów) listy do Pawła wciąż płyną.