Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wielki SKOK

Kto odpowie za aferę SKOK

Od prawej: senator i wieloletni szef SKOK Grzegorz Bierecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński i partyjny skarbnik Beata Szydło Od prawej: senator i wieloletni szef SKOK Grzegorz Bierecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński i partyjny skarbnik Beata Szydło Adam Chełstowski / Forum
Kasy spółdzielcze przez lata tworzyły układ biznesowo-polityczny, przy którym tzw. afera Rywina, która skompromitowała rząd Leszka Millera, to pryszcz.

Rywin proponował wirtualną łapówkę, która nigdy nikomu nie została wręczona, tu wchodzą w grę prawdziwe miliardy. System kas SKOK rozwijał się dynamicznie, w znacznej mierze dzięki poparciu polityków PiS, ale też odwdzięczał się dofinansowywaniem wielu przedsięwzięć, na których tymże politykom bardzo zależało. M.in. wspieraniem finansowym prawicowych mediów. Dzisiaj media te (zwłaszcza finansowany przez SKOK tygodnik „wSieci”) oburzają się, że afera Biereckiego została wykreowana na potrzeby kampanii wyborczej, w której najpoważniejszym konkurentem Bronisława Komorowskiego jest Andrzej Duda, polityk Prawa i Sprawiedliwości. Politycznie bowiem kandydata na prezydenta bardzo afera ta obciąża. Jako minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Duda odegrał istotną rolę w skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego uchwalonej przez parlament ustawy, która poddawała SKOK pod nadzór Komisji Nadzoru Finansowego. To posunięcie oddaliło moment objęcia kas nadzorem i dało ludziom kierującym systemem SKOK czas na stosowne przekształcenia. Jak wynika z pisma KNF – przetransferowania sporych sum ze spółdzielczych kas do prywatnych spółek. Sprawa jest tak poważna, że nawet Jarosław Kaczyński uznał, że dalsza obecność Grzegorza Biereckiego w klubie parlamentarnym PiS może być dla jego partii obciążeniem, i Bierecki został zawieszony.

Dwa tygodnie temu Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała CBA, ABW, a także premier Ewę Kopacz o swoich obawach, że miliony złotych należące do fundacji związanej ze spółdzielczymi kasami SKOK zostały wytransferowane do spółki, której udziałowcem jest Grzegorz Bierecki, były szef Kasy Krajowej SKOK, senator Prawa i Sprawiedliwości. Około 150 mln zł zostało też wytransferowane z kraju do spółki SKOK Holding w Luksemburgu. Wcześniej media zajrzały do oświadczenia majątkowego senatora PiS, z którego wynika, że jego prywatny stan posiadania wynosi ok. 70 mln zł. Zdolny finansista zawdzięcza go pracy w firmach związanych z systemem SKOK.

Jeśli coś w tej aferze może dziwić, to tylko to, że prawicowi politycy – dystansując się dzisiaj od Biereckiego – usiłują sprawiać wrażenie, że nie mieli pojęcia o tym, co się dzieje w kierowanym przez niego systemie kas SKOK. To zdumiewające.

Już od 2004 r. POLITYKA, w długiej serii artykułów, opisywała faktyczną prywatyzację systemu SKOK przez rodzinę i znajomych Grzegorza Biereckiego oraz postępującą degenerację idei kas pożyczkowych. Oto fragment wielostronicowego raportu Bianki Mikołajewskiej, zamieszczonego w POLITYCE 47 z 20 listopada 2004 r.

„Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe, czyli SKOK, po cichu wyrosły na jedną z większych i zasobniejszych instytucji finansowych. Mają ponad milion członków, sieć placówek większą niż PKO BP i jeszcze potężniejszą sieć powiązań, dzięki której udaje się przeforsować w parlamencie kolejne korzystne ustawy. Układ polityczno-biznesowo-rodzinny, jaki oplata SKOK, jest imponujący. A wszystko to za parawanem idei tanich sąsiedzkich kredytów. W sumie przykład kapitalizmu politycznego”.

Kasy – w przeciwieństwie do banków komercyjnych – miały służyć biednym. Tańszymi pożyczkami i lepiej oprocentowanymi lokatami. Podkreślały, że dysponują polskim kapitałem i pracują bez zysku, non profit.

Biednym też miała służyć tzw. ustawa antylichwiarska, ograniczająca oprocentowanie kredytów konsumenckich, której projekt firmowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości, ale – jak ustaliła Mikołajewska – której rzeczywistymi autorami byli ludzie związani ze SKOK. Brzmiało szlachetnie. Autorka dopatrzyła się jednak, że największym beneficjentem forsowanej przez PiS ustawy będą właśnie SKOK. Nowe przepisy nakładały bowiem limity oprocentowania tylko na pożyczki wyższe niż 500 zł. Tymczasem „najpopularniejszymi pożyczkami udzielanymi przez Kasy są tzw. chwilówki (na okres od tygodnia do miesiąca), w większości SKOK ich maksymalna wysokość to właśnie 500 zł. Realne oprocentowanie chwilówek w przeliczeniu rocznym sięga w niektórych kasach 270 proc., zgodnie z projektem ustawy będzie mogło takie pozostać” – pisała w 2004 r. Mikołajewska.

To nie wszystko. Politykom PiS zawdzięczały kasy liczne przywileje, o których inne instytucje finansowe nie mogłyby nawet marzyć. Nie musiały odprowadzać obowiązkowych rezerw do NBP (banki odprowadzały 4,5 proc. wartości depozytów). Nie wpłacały pieniędzy na zasilanie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Przez lata nie płaciły nawet podatku dochodowego. I wreszcie – nie podlegały nadzorowi KNF. Kilkakrotnie podejmowane w parlamencie próby podporządkowania SKOK nadzorowi bankowemu kończyły się niczym.

Jedynym gwarantem bezpieczeństwa kas i ich nadzorcą miała być Kasa Krajowa, przez lata kierowana przez Grzegorza Biereckiego. „Gdyby któraś z kas zbankrutowała, pieniądze wypłaci jej członkom Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK, w którym ubezpieczone są wszystkie kasy. (…) Dopóki system ma się dobrze – wszystko jest OK. Ale co będzie, jeśli cały system popadnie w kłopoty?” – czytaliśmy w tekście Bianki Mikołajewskiej „Wielki SKOK” z 2004 r.

Władze Kasy Krajowej po publikacji tekstu rozesłały do swoich pracowników pismo, w którym sugerowały, że krytyczne publikacje na temat SKOK powstają z inspiracji obcego kapitału. Autorce i redakcji wytoczyły proces. W pozwie, oprócz odszkodowania w rekordowej wysokości 5 mln zł, domagały się, by sąd zakazał POLITYCE publikacji artykułów o kasach do czasu wydania wyroku. Gdyby sąd spełnił te żądania, musielibyśmy milczeć do stycznia 2012 r., wtedy zapadł prawomocny wyrok. Warszawski Sąd Apelacyjny uznał, że istnienie układu nie nasuwało żadnych wątpliwości. A mimo to Bierecki w ostatnich wyborach został senatorem. Po kolejnych tekstach były kolejne procesy cywilne i karne (wszystkie wygrane przez POLITYKĘ). Bianka Mikołajewska wykrakała. Kiedy wreszcie, po zmianie prawa, finansom kas mogła się przyjrzeć KNF, okazało się, że większość z nich radzi sobie fatalnie. Z pisma KNF dowiadujemy się o transferze pieniędzy z systemu SKOK do prywatnych spółek. Komisja uważa, że powinny były posłużyć do ratowania bankrutujących kas. Do tej pory właścicielom depozytów ulokowanych w czterech upadłych kasach wypłacono już 3 mld zł! Ale nie z funduszu, który miał stabilizować finanse kas, lecz z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, na który składki, z pieniędzy swoich klientów, płacą banki. Kasy zasilają go bowiem dopiero od momentu, gdy zostały objęte nadzorem KNF. To nie są ostatnie pieniądze, które będziemy musieli wyłożyć na SKOK. Gdzie się podziały te zaginione miliardy? I kto odpowie za aferę SKOK?

Polityka 12.2015 (3001) z dnia 17.03.2015; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Wielki SKOK"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną