Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezydenci

Chciałbym zawiadomić wszystkich niezainteresowanych, że 10 maja będę siedział w Pałacu Prezydenckim i pisał… Przepraszam bardzo – nie. 10 maja zacznie tam przecież ciężko pracować prezydent Magdalena Ogórek.

Sama to zapowiedziała. Muszę więc być wcześniej od niej. Powiedzmy piątego we wtorek. Nie będę ciężko pracował, bo nie lubię. Lekko sobie coś popiszę, na przykład „Traktat wierszem o Polsce szczęśliwej”. Będzie taka, bo zbudują ją Jarubas, Ogórek i Duda. Przepraszam, prezydent Duda, bo słyszałem w telewizji, że tak zwracali się do niego wszyscy koledzy z PiS. No, jeden nie.

Gdy Duda był podejmowany w Radiu Maryja, do rozgłośni zadzwonił niejaki Jarosław z Warszawy. Tak się przynajmniej przedstawił. Rozpłynął się nad Dudą i jego zaletami, a na koniec nazwał go „intensywnym katolikiem”. Bardzo dobre określenie. Ta intensywność ujawniła się już dwa lata temu, gdy ów katolik podpisał się pod projektem ustawy, w myśl której lekarze stosujący in vitro byliby karani więzieniem.

Od kampanijnych obietnic wkrótce odpadnie mi mój łysy łeb: od nowa „napiszą prawo”, nawiążą zerwane nici gospodarcze, potraktują priorytetowo „wyzwanie demograficzne”, zwiększą liczbę żołnierzy pod bronią, pomogą najbiedniejszym, zapewnią darmowe leki emerytom, ochronią górników i rolników, podwyższą dodatki na dzieci, uwolnią energię przedsiębiorców (!), opodatkują instytucje finansowe i hipermarkety, zlikwidują połowę wydziałów na uczelniach, bo kształcąc filozofów, tylko zwiększają bezrobocie. Dorosłych mężczyzn wyślą raz w roku na kilkutygodniowe ćwiczenia obronne, a z myśliwych utworzą gwardię narodową. Co najważniejsze, nikt nie będzie machał szabelką w kierunku Putina, tylko po prostu do niego zadzwoni i powie: Władimir, to co robisz z Ukrainą, nie jest dobre również dla ciebie ani dla Rosji.

Ścigają nas kandydackie fantasmagorie, które nie mają nic wspólnego z urzędem prezydenta. Ale te sielskie obrazki z błękitnym niebem nad Polską mącą czarne jak błoto wiadomości. O tym, że działacz PO z Piaseczna (już teraz były) został aresztowany za próbę wzięcia 600 tys. łapówki. O tym, że senator z PiS, były szef SKOK, przelał na swoje konto cudze pieniądze. O tym, że sztab prezydenta Komorowskiego zapraszał na spotkanie wyborcze w Aleksandrowie Kujawskim, korzystając z numeru 112, który służy także do ostrzegania mieszkańców w razie powodzi czy innych zagrożeń. O tym, że w szkole w Szczodrem nauczycielka znęcała się nad 6-latkami, zaklejając im usta taśmą, a w innej szkole, w Legnicy, obowiązywała drakońska musztra poniżająca uczniów. I o tym, że profesor filozofii na UJ i europoseł PiS Ryszard Legutko w rozmowie z Moniką Olejnik nazwał obecnego prezydenta „prostakiem” i „świniowatym marszałkiem”, a jego kancelarię uznał za „oblepioną burakowatością”. Basują mu „niepokorni” dziennikarze, jak na ironię zwolennicy Andrzeja Dudy, przedstawiający go jako kulturalnego, wykształconego człowieka. Nawet nie będę cytował w całości rynsztokowej wypowiedzi Łukasza Warzechy o premier Kopacz i „wiejskim głupku aspirującym do roli prezydenta”.

Już mnie nie dziwi, dlaczego w obietnicach kandydatów na głowę państwa nikt nawet nie wspomniał o kulturze czy wiedzy jako ważnych elementach codzienności. Ani razu nie padło słowo książka, literatura, muzyka, teatr, filharmonia, sztuka. Te wszystkie pojęcia dawno wyszły z mody. Na topie jest strzelanie paintballowymi kulami do jeżdżącego po Polsce prezydenckiego autobusu.

Polityka 12.2015 (3001) z dnia 17.03.2015; Felietony; s. 113
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną