Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nie wybieramy kampanii, tylko prezydenta

Krok w krok za kandydatami: Osiągnęliśmy stan szaleństwa

Kampania Bronisława Komorowskiego w Szczecinie Kampania Bronisława Komorowskiego w Szczecinie Bronisław Komorowski / materiały prasowe
Notowania teraz wynoszą 44 proc. do 40 proc. dla Dudy. 16 proc. wyborców jeszcze nie wie, na kogo odda głos. Ta różnica jest niewielka, wystarczy mała korekta i szanse się wyrównają.
Kampania Andrzeja Dudy w Aleksandrowie KujawskimAndrzej Duda/Facebook Kampania Andrzeja Dudy w Aleksandrowie Kujawskim

W tym gorączkowym i narastającym porównywaniu ze sobą kampanii prezydenckich osiągnęliśmy w drugiej rundzie jakiś stan szaleństwa. Śledzi się każdy krok i każde słowo Dudy i Komorowskiego, i natychmiast się ocenia, szydzi, alarmuje.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że zwłaszcza prezydent jest prześladowany internetowymi hejtami, złośliwymi wpisami, szyderstwami, tak jak gdyby wynajęto drużynę od takiej roboty. Po drugiej stronie też pojawiło się więcej energii i złośliwości, ale najgorsze czeka nas w przyszłym tygodniu.

Niby nauczyliśmy się, że kampanie wyborcze są ważne, że od ich organizacji i przebiegu wiele zależy, wspominamy te tzw. przełomowe momenty w starych kampaniach (debata Tuska z Jarosławem Kaczyńskim, przegrana sromotnie przez prezesa PiS w 2007 r.), a też przekonujemy się co do ich skuteczności, gdy obserwujemy sukcesy Andrzeja Dudy.

Kandydata kilka miesięcy zupełnie po prawdzie nieznanego, a udatnie wylansowanego, aż tak, że w pierwszej rundzie wyszedł nieoczekiwanie na czoło stawki, przy czym jak nie wiedzieliśmy, jakie miał poglądy na wejściu, tak na zejściu też nie wiemy. One są w jakimś sensie obojętne, oczywiście poza tym, że to jest kandydat PiS, więc niejako ontologicznie jest wyposażony w pakiet programowy tej partii, w jej obsesje i mitologie. Ale jakie ma bardziej osobiste poglądy, próżno szukać, próżno czekać.

I wychodzi na to, że coraz bardziej wybieramy kampanię wyborczą, która jest lepsza, który kandydat sprawniej odgrywa seans hipokryzji, populizmu, obiecanek, a nie – który byłby lepszym prezydentem, w kraju i za granicą. Być może przydałby się Polakom kurs polityczny, na którym uczono by odporności na cuda i fałsze kampanii wyborczych, a zarazem tego, jakie cechy i walory mieć powinien prezydent na urzędzie.

Reklama