Co prawda nie wiadomo, czy to poranne czy wieczorne zorze i kim jest ten z rogami, ale upstrzona przez muchy złocista rama jest polska jak amen w pacierzu. Po prostu pięknie. Patrzysz i płaczesz, a gdy nie patrzysz, też płaczesz. Na trawie leży zielnik. Przepraszam – Jerzy Zelnik. Jakiś koszmarnie chory i połamany. A przecież nie jest z in vitro. Cóż za szyderstwo losu. W dodatku ręce ma zajęte, bo bije się z myślami, czy w przyszłym rządzie PiS brać Ministerstwo Zdrowia czy Kultury? Niech bierze oba. Z Miodowej na Krakowskie Przedmieście rzut beretem.
A skoro już jestem w tym rejonie, to rozglądam się trwożnie dookoła, bo gdzieś tu właśnie stanie pomnik dotąd zwany smoleńskim. Ja go od kilku dni nazywam pomnikiem wyższości specustawy nad demokracją. Demokracja, owszem, jest dobra w konstytucji, ale nie na Krakowskim Przedmieściu – uważa Zbigniew Ziobro. Tak przynajmniej zrozumiałem byłego ministra sprawiedliwości, który ogłosił w telewizji, że dekretem nadzwyczajnym pokaże samorządowym władzom stolicy ich miejsce w szeregu i PiS wreszcie postawi pomnik taki, jaki chce, i tam, gdzie chce.
W Sejmie tu i ówdzie słychać chrupanie. To żelazne szeregi Platformy nadżera rdza. Minister sportu i sekretarz generalny PO Andrzej Biernat – ten, który tuż po rozpoczęciu urzędowania postanowił wybudować wielki basen na Kasprowym i przetapiać w nim śnieg na wodę – odciął się od przegranej prezydenta Komorowskiego. Podobnie zrobił Sławomir Neumann, szef pomorskiej PO, wiceminister zdrowia, który uznał, że jego partia potężnie tyrała, by pokonać Dudę, a prezydent „od samego początku starał się kreować na kandydata spoza Platformy”.
Rzeczywiście, zwłaszcza resort zdrowia tyrał tak potężnie, że aż zainteresowała się nim prokuratura.