Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wraca sprawa zakupu samolotów dla najważniejszych osób w państwie

Chris / Flickr CC by 2.0
Po środowym incydencie, gdy rządowy samolot z marszałkiem Sikorskim i wicemarszałkami Sejmu na pokładzie z powodu awarii nie zdołał oderwać się od ziemi, powraca temat samolotów dla VIP-ów.

Zaledwie kilka dni temu Inspektorat Uzbrojenia MON ogłosił przetarg. To już ósme podejście do zakupu samolotów dla polskich VIP-ów. Czy tym razem jesteśmy na ścieżce i na kursie?

To jeszcze nie jest zamówienie na polski Air Force One, czyli samolot dalekiego lub średniego zasięgu. Na razie chodzi o cztery niewielkie samoloty z miejscami dla 12–14 pasażerów. Pokład ma być skonfigurowany w opcji biznesowej. Dopuszczono samoloty używane, ale wyprodukowane nie później niż w 2006 r. (mniej niż 3,5 tys. godzin w powietrzu). Zasięg nie może być mniejszy niż 5 tys. km, a po ograniczeniu liczby pasażerów do ośmiu ma umożliwić lot transatlantycki.

W grę wchodzą kanadyjski Bombardier, francuski Dassault i amerykański Gulfstream. Samoloty będą obsługiwane przez 1. Bazę Lotnictwa Transportowego w Warszawie (powstała po rozformowaniu 36. specpułku) i pilotowane przez wojskowych. Po wygaśnięciu w 2017 r. obecnej umowy na czarter maszyn Embraer 175 od PLL LOT (wcześniej od Eurolot) flota VIP zostanie powiększona dodatkowo o dwa większe samoloty.

Takie w każdym razie są założenia. Czy tym razem uda się je zrealizować?

Choć po katastrofie smoleńskiej świadomość konieczności posiadania floty nowoczesnych samolotów przeznaczonych do przewozu najważniejszych osób w państwie i obsługiwanej przez kompetentnych pilotów wzrosła, to jednak jest to przedsięwzięcie podwyższonego ryzyka.

Próbowano wielokrotnie i wielokrotnie przetargi odwoływano lub unieważniano. Bo albo przetarg był zorganizowany niefachowo, albo były podejrzenia, że jest ustawiony, albo też lękano się, jak przyjmą to wyborcy.

Samoloty dla najważniejszych osób w państwie zawsze budzą emocje. Polacy o politykach nie mają najlepszej opinii i uważają latanie podniebnymi salonkami za najlepszy dowód, jak mają przewrócone w głowie i jak się wywyższają.

Powinni latać, jak naród, Ryanairem z Modlina. Taką atmosferę tworzą szczególnie tabloidy, które z dużą łatwością cenę samolotu potrafią zderzyć z minimalną emeryturą pani Malinowskiej (l. 69) z Kluczborka.

Nie jest to zresztą jakaś nasza przypadłość. W wielu bogatszych krajach lotniczy transport najważniejszych osób w państwie budzi podobne emocje i polityczne spory. Takie dyskusje nie tak dawno miały miejsce m.in. w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii. Dlatego m.in. dopuszczono w przetargu maszyny używane. Nie jest to jakiś nasz patent, by sprawę załatwić po taniości. Prezydent Hollande i kanclerz Merkel latają zaadoptowanymi maszynami, które wcześniej służyły w Air France i Lufthansie.

Ogłoszony przetarg nie jest szczególnym zaskoczeniem. Narady na temat transportu lotniczego VIP-ów trwają od dawna. Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego kilka lat temu przygotowało raport w tej sprawie. Zapowiedziano, że przetarg zostanie ogłoszony w 2015 r po wyborach.

Prezydent Komorowski obiecywał, że wypracuje w tej sprawie ponadpartyjny konsensus. Miejmy nadzieję, że dynamiczne zmiany na scenie politycznej nie zmienią tych planów. Czas tę sprawę doprowadzić wreszcie do szczęśliwego końca.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną