Gdy w niedzielę 24 maja Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła przedłużenie ciszy wyborczej o półtorej godziny, internauci już komentowali sondażowe wyniki głosowania. Pomni ryzyka kary za łamanie prawa posługiwali się powszechnie znanymi w wyborczej sieci szyframi, np.: #budyń 53,5 i #bigos 46,5. Prezydenta Komorowskiego można też było rozpoznać jako kiełbasę myśliwską.
Żarty żartami, wygrana Andrzeja Dudy oznacza zwrot nie tylko w polskiej polityce, lecz także sygnalizuje przełom medialny. – Kampania prezydencka 2015 r. zapisze się w historii naszych mediów tak, jak dla USA kampania Baracka Obamy z 2008 r. – przekonuje Andrzej Garapich, prezes spółki Polskie Badania Internetu. – Kończy się czas redaktorów naczelnych i wielkich kontrolerów komunikacji, internet stał się decydującym medium debaty politycznej. Dosadnie zakomunikował o tym Adam Szejnfeld z Platformy Obywatelskiej we wpisie na Facebooku, stwierdzając, że PO i Bronisław Komorowski przegrali za sprawą „płatnych sk...synów” na zlecenie PiS obśmiewających i oczerniających w internecie politycznych konkurentów.
Czy to nie przesada? Z medioznawczych badań wynika, że ciągle najważniejszym źródłem informacji dla Polaków jest telewizja, nawet dla tych, którzy korzystają z internetu. – Owszem, warto jednak wczytać się w dokładniejsze analizy pokazujące strukturę komunikacji w zależności od wieku. Kampania 2015 r. oznacza punkt zwrotny – zapewnia Andrzej Garapich. Rzeczywiście, istotę zmiany ilustrują powyborcze badania domu mediowego MEC. Wynika z nich, że telewizja jest ciągle głównym źródłem informacji dla 70 proc. Polaków korzystających z internetu, na drugim miejscu plasują się serwisy internetowe – 57 proc. Już jednak w grupie do 24.